✮53✮

412 32 181
                                    

Regulus Black

Dni zlewały mi się w niespójną całość, a ja żyłem w jednym pierdolonym schemacie modląc się o koniec tego roku, mimo że zaczął się lekko ponad dwa miesiące temu.

Z Jamesem nie miałem kontaktu od naszego zerwania, a mimo czasu, który minął ja dalej tęskniłem za jego głosem, dotykiem i wszystkim tym czym byliśmy. Nie umiałem pozbierać się po jego stracie, czego najlepszym dowodem jest mój notatnik, gdzie prócz rysunków znajdują się zapiski w których po raz tysięczny przepraszam go za to co nawet nie było moim wyborem i za to, że my się skończyliśmy. Pragnąłem mu jeszcze tyle powiedzieć, ale...wiedziałem, że tego nie zrobię. To co mieliśmy już uleciało, mimo że dalej go będę kochać nie mogłem od niego wymagać, żebyśmy dalej istnieli jako my, a nie jako ja i on.

Stałem właśnie na astronomicznej, paląc papierosa i przyglądając się gwiazdą, kiedy usłyszałem bardzo dobrze znany mi głos.

- Hej. - Na sam dźwięk jego głosu spiąłem się, ale mimo tego spojrzałem w tamtą stronę.

James Potter stał przede mną w bluzie z kapturem, gdzie miał schowane dłonie i nie patrzył się na mnie. Poczułem jak jakaś fala nieznanych mi emocji zalewa mnie ze wszystkich stron. Jedno słowo, a ja już miałem ochotę się rozpłynąć i rozpłakać.

- Cześć. - Odpowiedziałem wkładając sobie fajkę z powrotem do ust, próbując nie dać po sobie poznać, że jego widok po tylu miesiącach zrobił na mnie jakiekolwiek wrażenie.

Nie zmienił się zbytnio, jasne w pewnym stopniu trochę wydoroślał, ale dalej przypominał chłopaka w którym się zakochałem.

Stanął po przeciwnej stronie wieży i zapalił papierosa, wydmuchując dym, nie patrząc na mnie, po prostu wydychał go do góry. W ogóle unikał mojego spojrzenia, nie powinno mnie to dziwić czy boleć, a jednak...

Miałem wrażenie, że staliśmy się dla siebie nieznajomymi. Po prostu ludźmi, których mijają się na korytarzach i zaraz się o nich zapomina, nie zwraca uwagi. Ale wiedziałem też, że to nie do końca prawda, bo mieliśmy historię...wspólną historię.

- Słyszałem, że znowu chodzisz z Lily. - Mruknąłem tylko po to, aby przerwać ciążącą ciszę.

Gdy Crouch mi o tym powiedział miałem wrażenie jakbym, ktoś znów zakręcił mi zawór z powietrzem, a mój świat rozpadałby się na kawałki. Wiedziałem, że nie mogę od niego oczekiwać, że nie zwiąże się z kimś ponownie po naszym rozstaniu, ale jednak zabolało mnie to. Poczułem się chorobliwie zazdrosny i zraniony, mimo że nie miało to sensu. Panora dowiedziała się o tym tego samego dnia i spędziliśmy wieczór na jedzeniu słodyczy, popijając to alkoholem i płacząc. Oboje rozumieliśmy ten ból po tym jak osoby, które kochaliśmy ruszyły, albo próbowały ruszyć dalej. Ja miałem wrażenie, że dalej stoję w miejscu.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka:

- Mhh - mruknął cicho w odpowiedzi na mój wcześniejszy komentarz.

Wydmuchałem dym nie spuszczając z niego spojrzenia i nieufająca swojemu głosowi zapytałem:

- Jesteś z nią szczęśliwy? - Przekląłem siebie w duchu, za to, że głos mi się załamał, w połowie zdania.

Spojrzał na mnie, w końcu na mnie spojrzał.

Ale to co zobaczyłem w jego oczach w ogóle go nie przypominało, poczułem się aż przytłoczony tyloma emocjami w jednym spojrzeniu.

- Szczerze? - Kiwnąłem głową, a on nie spuszczając ze mnie smutnych oczu odpowiedział. - Przy niej nie płaczę.

To jedno zdanie sprawiło, że momentalnie poczułem jakbym rozpadał się na kawałki, jakby tama puściła i miałem ochotę się popłakać. Ostatnie miesiące bez uczuć szlag jasny strzelił przez jedno zdanie z jego ust. Znów mogłem poczuć ogrom bólu i smutku, który był z nim związany. Jeśli wcześniej miałem złamane serce to teraz zostało wdeptane w ziemię i pogrzebane żywcem.

Trust Me || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz