✮12✮

836 46 15
                                    

Regulus Black

Śniły mi się miliony różnych rzeczy, od mojej matki po mojego brata, ale ostatni sen był najbardziej wyrazisty. Śniło mi się, że spadłem z miotły podczas meczu quidditcha. Gdy otworzyłem oczy przywitała mnie dziwna jasność, jaka jest niespotykana w lochach. Od razu poczułem też dziwny zapach różnych maści i niewygodę łóżka. Mrugałem szybko powiekami, aby oczy przyzwyczaiły się do światła i dopiero wtedy zorientowałem się gdzie jestem. Byłem w skrzydle szpitalnym. Spojrzałem na swoje ręce, jedna była owinięta bandażem, a druga leżała obok mnie, gdy nią ruszyłem poczułem ból w całym ciele na co skrzywiłem się i aż zapiszczałem.

- Reg! - Usłyszałem znajomy głos dochodzący od strony drzwi wejściowych. Obróciłem w tamtym kierunku głowę z niemałym wysiłkiem i uśmiechnąłem się do Pandory, która pędziła już do mnie. Przytuliła mnie nieco za mocno na co lekko się skrzywiłem. - Przepraszam.

- Czyli to, że zleciałem z miotły jednak nie było snem?

- Ani trochę.

Próbowałem się podnieść do pozycji siedzącej co okazało się trudniejsze niż myślałem biorąc pod uwagę moje poobijane ciało i najprawdopodobniej świeżo zrośnięte kości.

- Ostrożnie. Może zawołam panią Pomfrey?

Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo dziewczyna pobiegła po pielęgniarkę.

- No witam Panie Black. Dobrze się panu spało?

- Nie bardzo.

Zaśmiała się na moje słowa i podała jakieś dziwne eliksiry, po czym zabroniła Pandorze mnie dręczyć i sobie poszła.

- Długo byłem nieprzytomny?

- Prawie tydzień.

- Trochę se pospałem. - Z lekkim uśmiechem przyglądałem się dziewczynie, która patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. - Co jest?

- Bo, wydaje mi się, że powinieneś o czymś wiedzieć.

I wyjaśniła mi co się stało, po tym, jak przenieśli mnie tu z boiska. Słuchałem jej w skupieniu nie bardzo wiedząc co z tym zrobić.

- I... - Zawahała się, ale wzdychając wyciągnęła złożony pergamin ze swojej torby. - Jest jeszcze to.

- Co to?

- List, od Syriusza. Długo zastanawiałam się, czy ci go dawać, ale uznałam, że tak będzie sprawiedliwe.

W wolną rękę złapałem papier i rozłożyłem go, przebiegając wzrokiem po niechlujnym piśmie mojego brata.

Reg,
Wiem, że się na mnie gniewasz i rozumiem to. Ale proszę pozwól mi to naprawić, naprawdę zależy mi na tobie i na tym, żeby z powrotem mieć brata. Zrobiłem kilka głupot, z których nie jestem dumny, ale błagam nie skreślaj mnie z tego powodu. Potrzebuję cię Reg, proszę.*


Czułem jak łzy kręcą mi się pod powiekami, byłem zbyt wykończony, żeby je powstrzymywać. Spojrzałem jeszcze raz na list i na dopisek, którego nie zauważyłem i którego w ogóle się nie spodziewałem.

Dobrze grałeś, ale następny mecz będzie nasz. Wracaj do zdrowia.
James.

Na to leciutko się zaśmiałem, bo tylko Potter w tak tragicznych warunkach mógł obracać wszystko w żart.

- Mogę...mogę z nim porozmawiać? - Skinęła głową. - Ale najpierw chciałbym się zobaczyć z resztą.

Chwilę później wróciła z naszymi przyjaciółmi, którzy od razu uśmiechnęli się na mój widok i na nic zdały się zastrzeżenia Pani Pomfrey, żeby wchodzili tu pojedynczo.

- Hej. - Przywitałem się pierwszy.

- Jesteś chyba jednym z najmniej odpowiedzialnych czarodzieji, jakich znam. - Odezwała się Dorcas.

Uśmiechnąłem się do niej lekko.

- Jak się czujesz?

- Zadziwiająco dobrze. - Wszyscy popatrzyli na mnie z powątpiewaniem, a ja westchnąłem sfrustrowany. - Poważnie, czuję się dość dobrze.

- Uznajmy, że ci wierzymy. - Odparł brunet, spojrzałem w jego kierunku i zapytałem.

- Farbowałeś włosy?

- Jak widać.

- Dobra, wszytko wszystkim, ale czemu zielony?

- Evan powiedział, że mi w nim ładnie. - Odpowiedział i lekceważąco wzruszył ramionami, a policzki blondyna pokrył rumieniec.

- Okej, chyba muszę nadrobić plotki.

Pandora otwierała usta chcąc coś powiedzieć, ale w tej samej chwili otworzyły się drzwi, a w progu stanął mój brat. Zauważyłem, że wszyscy intuicyjnie się spięli, włącznie ze mną.

- Przypomnij mi Syriusz co ci mówiliśmy ostatnio? - Zapytał Rosier patrząc na niego spod przymrużonych powiek, a Crouch już miał różdżkę w dłoni.

- Odjebcie się, to dalej mój brat i mam prawo tu być. - Barty zagrodził mu przejście, a ja byłem zbyt wyczerpany, żeby kłócić się teraz ze wszystkimi.

- W porządku, niech zostanie.

- Chyba nie mówisz serio Reg? - Zdziwiła się brunetka, a ja tylko skwitowałem to wzruszeniem ramion, co nie było najlepszym pomysłem biorąc pod uwagę mój obecny stan.

- Dacie nam chwilę?

Dziewczyny kiwnęły głowami, za to Evan i Barty nie byli tak przychylnie nastawieni do tego pomysłu, mimo to dali się wyprowadzić Pandorze i Dorcas.

Spojrzałem na niego, od dawna nie patrzyłem bezpośrednio na niego, a teraz proszę stał przede mną w całej okazałości. Rękawy koszuli miał podwinięte do łokci, co odsłaniało jego tatuaże, a krawat domu lwa zwisał luźno z jego szyi. Nie patrzyłem na niego z troską czy czymś takim, po prostu patrzyłem. To on pierwszy nie zniósł mojego spojrzenia i odwrócił je w stronę sufitu.

- Noo, to ty chciałeś się ze mną widzieć, a teraz nic nie mówisz?

Westchnął ciężko i spojrzał na mnie, spojrzeniem pełnym emocji, co mnie przytłoczyło, bo przyzwyczaiłem się już do jego obojętności wobec mnie.

- Przepraszam Reg, okej? Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam.

- Uściślij za co przepraszasz. Za to, że mnie porzuciłeś, zrobiłeś to bez słowa, miałeś na mnie wyjebane czy za to, że porównałeś mnie do naszych starych? - Spytałem kąśliwie, w sumie sam nie do końca wiedziałem co chciałem tym osiągnąć. Może potrzebowałem wyładować emocje, a może odtrącenie stało się moim mechanizmem obronnym.

- Za wszystko. Naprawdę przepraszam. Po prostu, kiedy James zaproponował, że mnie zabierze do siebie, nie myślałem o niczym innym jak o możliwości innego życia. A potem kontaktowanie się z tobą było poważnie ograniczone.

- Wystarczył jeden głupi list Syriusz, jeden głupi list.

- Wiem, teraz już wiem i przepraszam. Proszę zaufaj mi na nowo, a obiecuję, że wyciągnę cię z tego piekła.

- Zaufać? Tobie? Teraz? - Zaśmiałem się z goryczy. - Syriusz, kiedy to do ciebie dotrze, że zaufania nie odbudujesz tak o. A poza tym jaki to teraz ma sens? Z każdym dniem odliczam do dnia nadania mi znaku albo do śmierci.

- Proszę, mogę to naprawić. - Gdy to mówił, miał łzy w oczach, a mi się zrobiło go naprawdę żal. Spojrzałem na niego smutnym wzrokiem co musiało być dla niego odmianą po tym jak ciągle patrzyłem na niego pustym albo nienawistnym spojrzeniem.

- Mnie się już nie da naprawić Syriusz.

Patrzyłem na niego ze łzami w oczach, bo miałem wrażenie, że mój bart się zaraz rozsypie.

- J-ja mogę to naprawić. Naprawdę Reg, mogę... mogę to naprawić. Reggi... - Widziałem jak łzy spływają po jego policzkach, a ręce mu się trzęsą.

- Syriusz. To koniec.

- Proszę. Nie mogę cię stracić. - Odwróciłem wzrok, bo nie mogłem dłużej na niego patrzeć.

- Nawet nie wiesz jakie piekło rozpętało się po twojej ucieczce. Myślałem wtedy...byłem pewny, że no wiesz...umrę. Znienawidziłem cię za to. I dalej nie umiem ci tego wybaczyć.

- Nie musisz mi wybaczać, po prostu... Niech będzie normalnie.

- Normalnie?

- No wiesz jak przed moją ucieczką.

Pokręciłem głową.

- To minęło Syriusz. Tamtego mnie już...nie ma. Nie wiem, czy będę umiał wybaczyć ci to kiedykolwiek, nie wiem, czy wybaczę to sobie. Nie wiem, czy przestanę nienawidzić Pottera, nie wiem, czy będę mógł się z powrotem uczyć razem z Remusem i Lily, nie wiem, czy będę umiał się śmiać. Nie wiem...

- Hej. - Odezwał się dotykając mojej twarzy, przez co na początku wzdrygnąłem się lekko, a potem pozwoliłem mu na to. - Będzie dobrze, okej, teraz tu jestem i będzie dobrze. Przepraszam cię Reg, że nie byłem dobrym starszym bratem, gdy mnie potrzebowałeś.

- Byłeś...po prostu wtedy już nie wytrzymałeś.

- Pozwól mi nim znowu być.

- Okej. Ale żeby nie było nie licz na moje całkowite zaufanie, ani na to, że ci wybaczyłem. - Powiedziałem ziewając. - Uznaj to za swego rodzaju nowy początek.

- Niech będzie nowy początek. - Czułem jak oczy mi się powoli zamykają, definitywnie potrzebowałem odespać te wszystkie emocje i ból mięśni.

Na wpół śpiąc powiedziałem jeszcze:

- Przekaż Potterowi, że może sobie pomarzyć o wygranej.

Syriusz Black

Chyba na swój sposób pogodziłem się z nim, przez co byłem zarazem szczęśliwy, ale w tym samym czasie smutny. Regulus nigdy nie był łatwą osobą, ale teraz dogadanie się z nim bywało jeszcze trudniejsze, dlatego cieszę się, że na swój sposób pozwolił mi wrócić.

Patrzyłem jak zasypia. Wyglądał koszmarnie. Podkrążone oczy i blada cera tylko podkreśliły jego zmęczenie. Spojrzałem na niego zastanawiając się jak to będzie kiedy stąd wyjdzie i czy kiedykolwiek mi wybaczy.

Za drzwiami czekali już na mnie Crouch i Rosier.

- Jeśli chcecie wiedzieć to zasnął.

- Nie mam pojęcia czemu chciał z tobą gadać, ani czy się pogodziliście, czy nie. Ale zapamiętaj jedno Black. Jeśli kiedykolwiek go skrzywdzisz to spotkamy się jeszcze raz.

- Wprost nie mogę się tego doczekać Crouch. Jeszcze jakbym musiał się ciebie bać to byłoby inaczej.

W tym momencie Rosier złapał go za ramię idealnie w chwili, gdy chciał mi przyłożyć. Kiedy tamten go trzymał on patrzył na mnie spode łba.

- Zaufaj mi Syriusz, jeszcze się spotkamy i będziesz się mnie bać.

Pokazałem mu środkowy palec na odchodne i z daleka słyszałem, że coś rozwalił. Tak naprawdę zrobiłem głupio, bo nikt nie chciałby mieć go za wroga, ale czy ktokolwiek kiedyś twierdził, że jestem mądry?

W pokoju wspólnym wszyscy zajmowali kanapy, więc usiadłem na ziemi koło Remusa.

- Jak poszło?

- Poza tym, że znowu pokłóciłem się z Crouchem? To dość dobrze.

- Oboje jesteście zdecydowanie zbyt zaborczy. - Stwierdziła rudowłosa.

- Jak on się czuje?

- Chyba dobrze. - Nie do końca wiedziałem co na to odpowiedzieć, bo nie pytałem go o to.

- Co ci powiedział? - Zapytał Rogacz.

- Że chyba możemy żyć w zgodzie i że mam ci przekazać, że o wygranej następnego meczu możesz pomarzyć. Cokolwiek to miało znaczyć.

- Żeby się nie zdziwił.

Wszyscy skupili się na jakimś innym temacie, a ja przysłuchiwałem im się skubiąc skórki. W pewnym momencie Lupin to zobaczył i wyciągnął swoją dłoń mówiąc:

- Chodź.

Złapałem go za rękę i dałem się poprowadzić czując spojrzenia innych na plecach.

- Dokąd idziemy? - Zapytałem, gdy wyciągnął mnie z wieży Griffindoru.

- W spokojne miejsce.

Zaprowadził nas do biblioteki, nie wiedziałem po co tu jesteśmy, ale zabrał mnie do stolika, który był najdalej w głąb biblioteki, a ludzi nie było widać. Usiadłem na jednym z krzesełek, a on na blacie. Spojrzałem na niego i moją pierwszą myślą było o boże, jaki on jest piękny.

- Mów.

- Ale co?

- Widzę, że coś cię gryzie.

Na jego słowa westchnąłem cicho spoglądając na swoje palce.

- Chciałem, żeby wszystko wróciło do takiego, jakim był przed moim odejściem, ale on powiedział, że to niemożliwe i... i jak to ma niby teraz wyglądać?

- Hej, popatrz na mnie. - Złapał mnie delikatnie za podbródek i uniósł tak, że musiałem na niego spojrzeć. - On ma rację, nic nie może być tekie jak było wcześniej, bo wszystko się zmieniło, on, ty i wszystko dookoła. Musisz pozwolić, żeby zadziało się to co musi się stać, on nie będzie wiecznie twoim małym braciszkiem, czasem będziesz musiał mu pozwolić odejść, ale on cię kocha Łapo, więc wróci. Choćby nie wiem jak raniło to was obu zawsze do siebie wrócicie.

- Żałuję, tak bardzo żałuję, że wtedy tak stchórzyłem i nie wysłałem mu, chociaż głupiego listu. - Powiedziałem czując jak pojedyńcza łza spływa po moim policzku.

- Stało się. Na to już nic nie poradzisz, tak? - Spytał ocierając mi policzek kciukiem. - Więc skup się na tym co jest tu i teraz, nie na tym, co było lub będzie, tylko tu i teraz.

- Czy to byłoby złe, gdybym powiedział, że tu i teraz chcę, żebyś mnie pocałował? - Aż poczułem jak się rumienię, gdy dotarła do mnie świadomość, że powiedziałem to na głos. - O jezu, zapomnij, że coś takiego powiedziałem. - Zaśmiałem się niezręcznie, wciąż patrząc na niego.

- Czy to byłoby złe, gdybym powiedział, że pocałowałbym cię z miłą chęcią? - Zatkało mnie. Rozchyliłem lekko usta w zdziwieniu, gdy poczułem na nich ciepło jego warg. Nie był on długi, ale też nie był zwykłym całusem. Czułem jak robi mi się gorąco, gdy popatrzyłem w jego zielone oczy, a potem na usta rozciągnięte w delikatnym uśmiechu.
Tym razem ja go pocałowałem i nie był tym tak zdziwiony, jak ja sam, oddał tej pocałunek trzymając mnie za podbródek.

Uśmiechnąłem się do niego.

[1974 słów]

*List Syriusza był po francusku, ale uznałam, że lepiej napisać go dla was po polsku.

A macie bonusowy rozdzialik, bo autorka ma tak beznadziejne samopoczucie, że napisała dzisiaj aż trzy.

Trust Me || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz