✮46✮

515 39 152
                                    

Tw: rozdział zawiera sceny z sh.

Regulus Black

Czasami udawało mi się zapomnieć o znamieniu, ale były to tylko krótkie i ulotne chwile, kiedy trzymałem się blisko Jamesa i nie musiałem go okłamywać. W innych momentach myśl o tym ohydnym znaku prześladowała mnie non-stop. Myśląc o nim myślałem też o sobie, więc automatycznie czułem wstręt do samego siebie.

Jednej nocy czułem się naprawdę fatalnie, nawet nie pod względem fizycznym, lecz psychicznym. Poszedłem do łazienki, gdzie po raz pierwszy od początku tego cyrku ze znakiem zerwałem opatrunek z ręki i czułem jak całe powietrze ucieka mi z płuc, jak ręce drętwieją i wszystkie ruchy stają się nienaturalnie mechaniczne.

Krok w stronę szafki.

Druga szuflada. Otwórz.

Wyjmij fałszywe dno. I jest.

Wziąłem ją w palce i widziałem jak światło z lampy odbija się na jej srebrnej powierzchnia.

Nie odwróciłem wzroku.

Nie zawahałem się.

Patrzyłem jak metal zatapia się w skórze i jak na moim przedramieniu tworzy się szlak z czerwonych kropli, a następnie jak stapiają w jedną linię.

Patrzyłem jak cienka żyletka przecina wzór tatuażu i czułem z tego ogromną satysfakcję.

Miałem wrażenie, że ból nie istnieje.

Cała moja radość wyparowała, gdy zobaczyłem, że skóra, która przed chwilą była rozcięta i rozdzielała znamię ponownie się zrosła. A potem pieczenie rozerwało mi przedramię.

Zagryzłem policzek, żeby nie krzyczeć i poczułem jak krew napływa mi do ust. Zacisnąłem powieki i przeczekałem chwilę przerażającego bólu.

Fala goryczy, obrzydzenia i złości zalała mnie, kiedy zobaczyłem, że ze skóry dookoła znaku sączy się lekko krew, a sam znak jest nietknięty.

Łzy napłynęły mi do oczu, ale mimo mgły widziałem jak moja ręka powtarza doskonale znany mi ruch.

1...2....5...7...i tak dalej.

Nie miałem pojęcia w którym momencie ze stania przeszedłem do klęczenia na podłodze, ale właśnie w takiej pozycji się teraz znajdowałem. Klęczałem z żyletką w dłoni, łzami spływającymi po policzkach, z pociętym przedramieniem wśród własnej krwi.

Gdy rana zagoiła się ponownie i ponownie i jeszcze raz, byłem już tak zły, że podwinąłem drugi rękaw, przełożyłem metal do drugiej dłoni i... W końcu poczułem upragnioną satysfakcję.

W końcu przestałem płakać. Niestety dopiero wtedy zorientowałem się jak głębokie zadałem sobie rany... Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Chyba podświadomie naprawdę chciałem umrzeć, bo mało brakowało, a przeciąłbym sobie żyły.

Nie wiedziałem co robić, prawie wszystkie kafelki wokół mnie były pomazane krwią, w końcu wypuściłem żyletkę z trzęsących się palców, a ta upadła z cichutkim brzękiem. Nie miałem pewności, czy dam radę ustać na nogach, a co dopiero otworzyć drzwi, ale udało mi się. Miałem wrażenie, że moje nogi są z galaretki, a ramiona nie istnieją,  czułem jedynie jak ciepła krew lekko sączy się z ran. Nie zapalając światła stanąłem przed łóżkiem Barty'ego z nadzieją, że się obudzi. Kopnąłem w jego łóżko i odpowiedział mi niemrawy pomruk. Dalej czułem na policzkach ślady po łzach i bałem się, że jak się odezwę mój głos się załamie. Przełknąłem ślinę i powiedziałem:

- Barty...z-zrobiłem coś głupiego - nie wiem dlaczego na końcu zaśmiałem się gorzko i żałośnie.

Ku mojemu zaskoczeniu chłopak obudził się, przetarł zdezorientowany twarz, a następnie spojrzał na mnie. Mógłbym przysiąc, że gdybym widział teraz jego twarz to oczy rozszerzyły by mu się jak złoty galeon, a z twarzy odpłynęła cała krew. Z resztą co mu się dziwić, jest środek nocy, ja stoję nad jego łóżkiem z wyciągniętymi ramionami, po których skapuje krew, a do tego pewnie wyglądam jak obraz nędzy, rozpaczy i przerażenia.

Trust Me || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz