Tom 2 ♦ Rozdział ♦ Dwudziesty Drugi

427 38 50
                                    

Wróciłam! 

Zdałam to, co powinnam zdać, obroniłam, co powinnam obronić i znowu mogę skupić się na pisaniu. Będzie mi bardzo miło, jakby każda osoba czytająca zostawiła nawet krótki komentarz w stylu: "Czytam". Powiem szczerze, że też ostatnimi czasy brakuję mi motywacji do pisania, więc Wasze wsparcie bardzo by mi pomogło <3 

 Powiem szczerze, że też ostatnimi czasy brakuję mi motywacji do pisania, więc Wasze wsparcie bardzo by mi pomogło <3 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Szmer wyciągnął ją z krainy snu. Nie wydał jej się jednak na tyle niepokojący, by rozejrzała się za jego źródłem. Potrzeba snu zwyciężyła. Przewróciła się na plecy, próbując ponownie zasnąć.

Była pewna, że już zasnęła, gdy ponownie uchwyciła szmer. Tym razem inny od poprzedniego. Głośniejszy. Otwarła oczy, natrafiając na złote tęczówki wypalające ciemność wokół nich.

Wróciła wspomnieniami do pierwszego zetknięcia się z tym rodzajem złota. Wtedy pomyślała, że było przerażająco piękne. Tym razem również jej głowę zalała ta myśl.

Xandera oczy wzbudzały w niej nieodzowną chęć patrzenia się w nie w nieskończoność.

– Co robisz w moim pokoju? – zapytała sennie. Ciężko było jej utrzymać klejące się powieki.

– Czekam, aż się obudzisz.

Cynthia skrzywiła się na dziarski, głośny głos Xandera. W tej chwili jakiekolwiek przejawy energii ją odrzucały.

– Jak widzisz: obudziłam się. – Jej tępy głos, usposabiający do spania nie stanowił potwierdzenia wypowiedzianych słów. Prawda była taka, że jeszcze jedną nogą znajdowała się we śnie.

– Chciałem się ciebie o coś zapytać – zaczął, przylegając plecami do oparcia.

Dopiero teraz zauważyła, że nie siedział na łóżku, lecz na fotelu. Powoli powiodła wzrokiem w kierunku toaletki. Tam nadal stało krzesło, a więc te, które zajął Złoty, musiało pochodzić z salonu.

– W środku nocy? – Wróciła spojrzeniem do postaci niknącej w ciemności. Dużo od niej wymagało utrzymać uniesione powieki.

Wyprostował się, a otwarte ręce odłożył na udach. Wydawało jej się, że zauważyła u niego oznaki stresu, ale nie przywiązała temu dłuższej uwagi.

– Jestem wampirem – powiedział to takim tonem, jakby tego nie wiedziała.

– A ja Śpiącą Królewną. Możesz pozwolić mi odegrać moją rolę i dać mi spać?

Uchwyciła jego śmiech, ale nawet on nie dał rady oderwać od niej rąk ciągnących w krainę snu. Od paru dni miała problemy z zaśnięciem. Ciągle rozmyślała o rozmowie z Kalliasem. Żal przygniatający jej serce nie pozwalał odpocząć. Zrozumiała, że słowa, które padły z jej ust w jego stronę były nie na miejscu. Nie znała rodziców Kalliasa i choć jej nie sprawdzili się jako opiekunowie, nie powinna z góry uznawać, że jego również. Chciała przeprosić, ale każda próba kończyła się tak samo: brakło jej odwagi.

Złote ciernieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz