Tom 2 ♦ Rozdział ♦ Pierwszy

1.2K 95 21
                                    


Spięte mięśnie rozluźniały się, a głowa powoli osuwała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Spięte mięśnie rozluźniały się, a głowa powoli osuwała. Nie potrafiła zrozumieć, czemu jej się to nie podobało. Dlaczego musiała pozostać czujna? Zmęczenie pochłonęło każdą cząstkę jej ciała. Chciała zasnąć, odpłynąć do krainy snów. Czuła jak sztywność karku odchodzi, a głowa staje się coraz cięższa i ciągnie jej ciało do upadku. Aż poczuła, jak spada. W ostatniej chwili otworzyła oczy i szybko się wyprostowała. Potrzebowała paru sekund, aby wybudzić się z półsnu i uświadomić sobie, gdzie się znajdowała.

– Trudno patrzeć, jak się męczysz. – Troska w jego głosie brzmiała tak naturalnie, że prawie dała się zwieść. Nie uwierzyła mu, ale przynajmniej dzięki jego słowom natychmiast się wybudziła. Przypomniała sobie gdzie była i kto właśnie naprzeciw niej siedział.

Obrzuciła sprawcę zamieszania bardzo krótkim spojrzeniem, wkładając w nie całą nienawiść, jaką odczuwała do tego osobnika. Siedział rozparty, mierząc ją przenikliwym i trudnym do zniesienia wzrokiem. Jak gdyby za sprawą niego mógł wejść do jej głowy jako bierny obserwator i przyglądać się bałaganowi, jaki w niej tkwił.

Innym spojrzeniem, wręcz błyszczącym z pragnienia, zerknęła ukradkiem na bursztynowy płyn w bardzo ładnej kryształowej szklance. Najwyraźniej wszystko, co należało do wampirów, musiało się właściwie prezentować. Począwszy od prywatnego samolotu, którego wnętrze było kwintesencją luksusu, skończywszy na niby zwykłej szklance do whisky, która tak zwyczajna jednak nie była. Xander też nie mieszkał tych kilku tygodni w jakieś rozwalającej się chacie. Wybrał jedną z najdroższych willi w Bar Harbor, jak nie w całym stanie Maine.

Gwałtownie potrząsnęła głową, a jej twarz wykrzywił grymas, gdy próbowała się nie rozpłakać. Kiedy tylko pomyślała o tym jednym konkretnym wampirze, jej oczy napełniały się łzami.

– Moja propozycja jest aktualna. Na końcu samolotu znajduje się pokój z łóżkiem. Sen dobrze ci zrobi.

Spojrzała na Kalliasa, a dokładnie wprost w jego płonące złotem tęczówki. A potem zerknęła na Miedzianych. Większość miejsc w samolocie była przez nich zajęta, choć i tak niektórzy nie wsiedli do tej metalowej puszki. Kiedy startowali, dostrzegła kilku wampirów patrolujących nieopodal pasu startowego. Ich miedziane tęczówki świeciły bardziej niż oświetlenie lotniska. I choć aktualnie jedynym wampirem niespuszczającym jej z oczu był siedzący po przeciwnej stronie Złoty, była przekonana, że reszta, choć nie patrzyła na nią, to pozostawała czujna i przysłuchiwała się rozmowie. Szczególnie że jedynym źródłem hałasu były ryki silnika oraz niezamykające się usta Kalliasa. Miedziani w milczeniu siedzieli od paru godzin w niezmiennej pozycji. Zastygli jak posąg. Każdy z nich był identycznie ubrany: w czarny garnitur z krawatem oraz jednakowo złożoną złotą poszetkę. Niepokoiło ją ich milczenie. Jak wsiedli do samolotu, nie słyszała, aby odezwali się choć jednym słowem. Kilku z nich jeszcze na lotnisku wymieniło parę zdań z Kalliasem i to tyle. Nie pamiętała czy tak jak Złoci mieli zdolności telepatyczne. Jeśli tak to by wyjaśniało tę niezręczną ciszę.

Złote ciernieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz