Tom 2 ♦ Rozdział ♦ Piętnasty

544 35 58
                                    

Zmieniłam imię Bethany z Diany na Nadia (chodzi o to prawdziwe). Choć raczej jak będzie się w późniejszych rozdziałach pojawiać, to będzie jako Bethany. Nie tylko ja czy Wy się do niego przyzwyczailiście, ale Cynthia również ;) 

 Nie tylko ja czy Wy się do niego przyzwyczailiście, ale Cynthia również ;) 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Norwegia znalazła się w objęciach mrozu. Śnieżna zamieć z wszechogarniającą ciemnością tworzyły mroczną scenerię widoczną przez okno. Na zewnątrz hulał szaleńczy wiatr pogłębiający chaos i niepokój, kiedy w środku drewnianej chaty panowała cisza. Jeszcze chwilę temu płacz narodzonego dziecka przeszywał ściany domu. A teraz była tylko cisza.

Cisza nienaturalna i martwa, wywołująca najgorsze myśli. Nagła i nieodwracalna. Płacz tego jednego dziecka nie rozbrzmi już więcej w tym domu. Panująca cisza była znakiem zakończenia procesu.

Przekręciła głowę, usłyszawszy otwieranie drzwi. Zacisnęła rękę w pięść i zmartwiona przyłożyła ją do klatki piersiowej. To, że zaklęcie zostało rzucone, nie oznaczało, że wszystko się udało. Czekała więc z sercem pełnym obaw na informacje.

Z pokoju po kolei wychodziło czternaście wiedźm. Od razu dostrzegła ich zmęczenie. Niektóre z nich musiały podpierać się ściany, niektóre wsparły swoją siostrę z sabatu, nie pozwalając jej upaść. Nie miała wątpliwości co do tego, że było to najbardziej wymagające zaklęcie, jakie doświadczyły w swoim życiu. A przecież i tak część roboty została wykonana przez kogoś innego. One jedynie musiały dociągnąć to do końca. Zapleść pasma przeznaczenia w splot.

– Siostro Nadio – zwróciła się do niej Tuva, najmłodsza ze wszystkich przebywających w tym domu. Z niewiadomej dla niej przyczyny nazywała ją siostrą, mimo posiadanej wiedzy, że nie należała do sabatu i była nieprzemienioną Błękitną. Same tęczówki ją zdradzały. U niebieskookich ludzi kolor nigdy nie był tak jaskrawy i jednolity. 

– Skończone – poinformowała ze słyszalną ulgą w głosie.

Złapała ją szybko za ramię, dostrzegając, jak młoda wiedźma zachwiała się na nogach.

– Muszę tylko odpocząć – rzuciła Tuva w odpowiedzi na troskę wymalowaną na twarzy Nadii.

– Zaprowadzę cię...

– Nie – zaprzeczyła, ściągając z siebie rękę blondwłosej kobiety. – Idź do nich. – Jej kąciki ust uniosły się, próbując za maską uśmiechu ukryć swoje prawdziwe samopoczucie. Blada i sina twarz, zapadnięte policzki oraz podkrążone oczy tworzyły kontrast z uśmiechem.

Nadia wiedziała, że wiedźma nie tylko była wyczerpana fizyczna, ale też psychicznie. Tego typu zaklęcia wymagały znacznie więcej. Czasami nawet poświęcenia o najwyższej cenie.

Nadia nie chciała zostawiać towarzyszki, lecz wiedziała, że nie miała innego wyjścia. Czekało na nią inne zadanie. Kiwnęła więc jedynie głową i minęła ją, ruszając w kierunku pokoju.

Złote ciernieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz