🤍31🤍Noah🤍

178 5 2
                                    

Po drodze do domu weszłam do morza, żeby ochłodzić rozgrzane biegiem ciało. Potem, kiedy szłam brzegiem, żeby wyschnąć, wpadłam na Maria, kelnera z bandy Nicka, który zawiózł mnie na wyścigi.

Mario: Hei, siostrzyczko Nicka - przywitał mnie z uśmiechem prezentera telewizyjnego, ciągnąc na smyczy uroczego owczarka niemieckiego.

Noah: Cześć! - krzyknęłam z prawdziwą radością. Schyliłam się i podrapalam psa za uchem.

Mario: Zmęczyła cię już rodzina Leisterów? - zapytał rozbawiony. Miał bardzo białe zęby i zarażliwy uśmiech.

Noah: Wszystko mnie zmęczyło, jeszcze przyzwyczajam się do mojego nowego życia tutaj - odparłam swobodnie. Nie chciałam przytłaczać biednego chłopaka swoimi problemami. Szliśmy obok siebie.

Mario: Jak chcesz, mogę pokazać ci miasto. Znam miejsca, które na pewno ci się spodobają - zaoferował grzecznie.

Uśmiechnęłam się do niego, jednak obawiając się, że Mario ma jakiś inny plan związany z nami. Nie to, żeby mi się nie podobał, ale nie chciałam nowych problemów z facetami. Wystarczyły mi te, które miałam.

Noah: Faktycznie nie miałam czasu nic zwiedzić, a teraz, kiedy zaczynam pracę, będę mieć jeszcze mniej czasu.

Spojrzał mi w twarz.

Mario: Super! Gdzie?

Noah: Bar 48 na promenadzie. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień - odpowiedziałam trochę nerwowo.

Przytaknął w zamyśleniu.

Mario: Znam ludzi stamtąd, to przyjemne miejsce - skomentował, ale zmarszczył przy tym trochę brwi.

Właśnie wtedy doszliśmy do zbocza i kamiennych schodów, które prowadziły prosto do mojego ogrodu.

Noah: Wpadnij do mnie, kiedy chcesz. Nie mogę zaprosić cię na piwo, ale postawię ci colę - powiedziałam z uśmiechem.

Wybuchnął śmiechem.

Mario: Na pewno przyjdę - zgodził się, a w orzechowych oczach pojawił się błysk. - I pamiętaj, że moja oferta jest nadal aktualna - dodał, odnosząc się do propozycji zwiedzania.

Przytaknęłam niezobowiązująco i mu pomachałam.

Kiedy weszłam po schodach, zmierzając do siebie, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zajrzeć do pokoju Dana. Nie było tam śladu ani jego, ani jego rzeczy.

Czy byłam idiotką, jeśli było mi smutno z powodu nieobecności kogoś, kto tak mnie skrzywdził? W każdym razie nie chciałam już tego rozpamiętywać. Poszłam do pokoju, wzięłam prysznic i ubrałam się do pracy.

Zaparkowałam samochód na parkingu i weszłam do Baru 48. To był przyjemny lokal, na ścianach wisiały zdjęcia gwiazd rocka, w głębi znajdowała się scena, na której pewnie występowały jakieś zespoły. W całej przestrzeni stały stoliki z czarnymi fotelami, centralne miejsce zajmował duży bar z alkoholami. Kiedy weszłam, menedżerka zaczęła mi wyjaśniać moje obowiązki.

Menedżerka: Tu się przebieramy, zaraz dam ci koszulkę - powiedziała, wskazując na drzwi prowadzące do małego magazynu, który służył też za przebieralnię. - Gdy przychodzisz i gdy kończysz pracę, musisz podbić kartę. Jeśli ktoś chce zamówić u ciebie alkohol, mówisz mi albo innej kelnerce.

Przytaknęłam. Byłam zadowolona, ta praca bardzo przypominała poprzednią, którą miałam w Meksyku. Menedżerka przedstawiła mnie trzem innym kelnerkom, które pracowały dziś ze mną na zmianie od siódmej do dziesiątej wieczorem. To była krótka zmiana, ale miałam nadzieję, że zarobię wystarczająco na napiwkach.

𝓜𝓸𝓳𝓪 𝓦𝓲𝓷𝓪  (𝓘𝓷𝓼𝓹𝓲𝓻𝓸𝔀𝓪𝓷𝓮)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz