🖤36🖤Nick🖤

170 8 0
                                    

Kiedy wyszedłem z klubu, skręciłem w jedną z bocznych uliczek i usiłowałem zignorować męczącą mnie myśl, że mam kompletnie przejebane. Byłem roztrzęsiony i zatopiony we własnych myślach i nie zorientowałem się, że przy końcu uliczki stoją jacyś ludzie. Dopiero gdy dotarło do mnie kilka znajomych głosów, podniosłem wzrok i automatycznie cały się spiąłem.

Ronnie oraz trzech jego dilerów stało opartych o samochód, o ferrari, żeby być dokładnym... moje ferrari.

Zatrzymałem się i wbiłem zaciśnięte pięści w żebra. Poczułem wściekłość, którą, wiedziałem to, będzie mi tru kontrolować.

Ronnie: Proszę, proszę, kogóż my tu mamy? - zsunął się z maski i zaczął iść w moją stronę. - Synalek tatusia - zaśmiał się. Reszta mu zawtórowała. Znalem tych gości: dwóch czarnoskórych dilerów, wytatułowanych i zakolczykowanych po samo czoło, oraz Latynos, prawa ręka Ronniego - Cruz.

Ronnie: Przyszedłeś błagać, żebym ci oddał samochód? - zapytał z szerokim uśmiechem. Z przyjemnością bym mu go starł z tej buziulki.

Nick: Ten samochód, który wygrałeś podstępem? - odpowiedziałem spokojnie. - Może jak pojeździsz trochę porządnym autem, to nauczysz się w końcu prowadzić. Nie chciałbyś chyba znowu przegrać z siedemnastolatką, co?

Poczułem satysfakcję, widząc, że moja wypowiedź go dotknęła, uśmiech zniknął mu z twarzy, a żyły na szyi zaczęły pulsować.

Ronnie: Pożałujesz tego - ostrzegł mnie z udawanym spokojem. - Trzymajcie go! - krzyknął.

Wiedziałem, że do tego dojdzie, wiedziałem, od kiedy tylko ich zobaczyłem - więc byłem przygotowany. Gdy dilerzy zaczęli się do mnie zbliżać, wysłałem pięść przed siebie i z uśmiechem obserwowałem, jak łamię jednemu z nich nos. Ktoś złapał mnie od tyłu, więc uniosłem wysoko łokieć i uderzyłem w coś twardego, tym razem to musiała być szczęka. Cruz postanowił się przyłączyć, ale wcześniej jeszcze pozwolił mi walnąć zbira numer jeden w lewą stronę twarzy. Przyszła kolej na mnie. Ktoś przyłożył mi w prawe oko tak mocno, że zachwiałem się na bok, ale jeszcze zdążyłem się obrócić kopnąć tego, który próbował przytrzymać mnie za ręce. Opierałem się, ale trzech na jednego to było za dużo nawet jak dla mnie, szczególnie że Cruz bił się niemal tak dobrze jak Lion, jeśli chodziło o zadawanie ciosów. Gdybym był z nim sam na sam, na pewno bym go wykończył, ale gdy dwóch gości trzymało mnie za oba ramiona, nie miałem za dużego pola do popisu.

Cruz zaczął od bicia mnie po żebrach, raz za razem, a ja powstrzymywałem się, żeby nie zacząć krzyczeć. Chciałbym zabić go gołymi rękami. Podszedł do nas Ronnie, a ja wbiłem w niego wzrok z zapewnieniem, że to się tak nie skończy.

Ronnie: Przekaż swojej siostrzyczce, że nie zapomniałem o tym, co się stało na wyścigach - powiedział, a ja wyobraziłem sobie niewinną twarz Noah. Ronnie chwycił mnie za włosy i przysunął swoją twarz do mojej. Poczułem tanie piwo i trawę. - I powiedz, że jak się spotkamy, to zapłaci mi za to, tylko że w trochę innej formie... - dokończył. Przed oczami zobaczyłem czerwone plamy. Zalała mnie wściekłość. Chciałem zabić tego skurwiela.

Ronnie: Rozłożę jej nóżki, Nick - trzymał mnie mocno, więc nie mogłem przyłożyć mu czołem w tę pustą czaszkę. - I zrobię z nią takie świństwa, że potem nawet ty nie będziesz chciał się do niej zbliżyć.

Nick: Zabiję cię - ostrzegłem go. Dwa słowa, jedna obietnica.

Zaśmiał się i przyłożył mi pięścią w brzuch. Wyleciało ze mnie całe powietrze i musiałem spuścić głowę, aby wykaszleć i wypłuć krew, która zebrała mi się w ustach.

Ronnie: Nie pokazuj się tutaj, bo to ja cię zabije. Naprawdę to zrobię - zagroził, puszczając mnie i odwracając się tyłem. Znów ktoś mi przyłożył, tym razem w szczękę, i znów musiałem splunąć, żeby nie zakrztusić się własną krwią.

Jebane zbiry.

Na drżących nogach doszedłem do auta i ledwie byłem w stanie wrócić do domu. Wszyscy spali, było już po pierwszej, ale gdy wszedłem na górę, zauważyłem, że pod drzwiami Noah nie sączy się żadne światło. Niemożliwe, żeby jeszcze nie wróciła... Bez pukania otworzyłem drzwi i zobaczyłem jej zaścielone łóżko.

Zakląłem przez zaciśnięte zęby, wszedłem do swojego pokoju i zacząłem ściągać z siebie ubranie, starając się nie umrzeć z bólu. Ci gnoje kompletnie mnie przemielili, od bardzo dawna nikt mnie tak nie pobił żeby być dokładnym: od czterech lat. Byłem durny, że polazłem tam sam: wystawiłem im się jak na widelcu.

Wszedłem pod prysznic i pozwoliłem, żeby woda spłukała krew i pot z mojego ciała. Bili mnie przede wszystkim po brzuchu i żebrach, więc będę mógł schować siniaki pod ubraniem. Podbite oko i rozcięta warga to inna historia - będę musiał wymyślić dobrą wymówkę, żeby usprawiedliwić się przed ojcem albo unikać go do czasu, aż ślady nie znikną. Niezbyt często pozwalałem, żeby mnie bito po twarzy, ale gdy walczyłem na ringu, czasem coś mi się dostało.

Nie mogłem przestać myśleć o groźbie Ronniego wobec Noah. Nie miałem wątpliwości, że po upokorzeniu, jakie zafundowała mu, wygrywając z nim wyścig, najchętniej udusiłby ją gołymi rękami, ale sama myśl, że ten skurwiel mógłby ją dotknąć, doprowadzała mnie do takiego szału, że musiałem się kontrolować, żeby nie walnąć pięścią w lustro, które miałem przed sobą.

Wytarłem się szybko i założyłem dres. Koszulkę odpuściłem, bo jedna z ran ciągle krwawiła. Wypłukałem usta wodą i upewniłem się, że nie złamali mi żadnego zęba. Rozwalili mi tylko wargę, która już przestała krwawić i zaczynała sinieć, podobnie jak lewe oko. To limo z pewnością będzie widoczne przez dłuższy czas.

Chwyciłem telefon, żeby sprawdzić, gdzie do cholery podziewa się Noah, a przy okazji pójść po lód.

Pięć minut później wychodziłem z kuchni z paczką groszku na skroni i telefonem przy uchu, gdy z cichym chrobotaniem klucza otworzyły się drzwi i stanął w nich powód mojego rozdrażnienia.

Jej telefon wibrował, ale przestał, gdy się rozłączyłem. Wtedy podniosła wzrok i spojrzała na mnie. W jej oczach z początku malowało się zaskoczenie, a potem zastąpiło je przerażenie.

Nick: Gdzie ty się, do cholery, włóczysz? - zmroziłem ją wzrokiem.

𝓜𝓸𝓳𝓪 𝓦𝓲𝓷𝓪  (𝓘𝓷𝓼𝓹𝓲𝓻𝓸𝔀𝓪𝓷𝓮)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz