🖤52🖤Noah🖤

156 8 0
                                    

Dzień minął bez żadnych incydentów. Jenna była bardzo lubiana w szkole i przedstawiła mi mnóstwo ludzi. Większość lekcji miałam razem z nią, oprócz hiszpańskiego i matematyki. Za to na wszystkich był ze mną Mark, ten przystojniak, albo zakochana w Nicku Sophie. Cassie też miała ze mną większość przedmiotów i potwierdziło się moje przypuszczenie, że nienawidzi mnie z całego serca. Cały czas usilowała mnie ośmieszyć, wywracała oczami za każdym razem, kiedy coś mówiłam. Cassie też wszyscy znali i lubili, ale ku mojemu zdziwieniu powód tej popularności stanowiła jej siostra, która jak się okazało była legenda w tej szkole dla milionerów, podobnie jak Nick. Wszyscy mnie o niego pytali: co robi, jak to jest z nim mieszkać.. Inni, ci, którzy byli na wyścigach i widzieli walkę, którą spowodowałam, uważali, że mają prawo krzywo na mnie patrzeć albo udawać, że nie istnieję. Przeklęty Nicholas Leister, ciągle musi mi komplikować życie! Wszyscy też mówili o imprezie z okazji pierwszego dnia szkoły, jaką organizowali w piątek. Wtedy też witali nowych. Nie miałam pojęcia, co to znaczy, ale za każdym razem, gdy była o tym mowa, wszyscy wbijali we mnie wzrok, w sposób, który budził we mnie niepokój.

W końcu ostatni dzwonek. Przy wyjściu czekała na mnie matka. Wypytywała mnie o wszystko i wszystkich, ale byłam tak wykończona, że przez całą drogę do domu ledwie się odzywałam. Miałam tylko chwilę na odpoczynek i cieszyłam się, że nie muszę tego dnia iść do pracy w barze. Położyłam się zaraz po przyjściu, ale obudził mnie znany głos i podskoki na moim łóżku.

Jenna: Obudź się, wstawaj! - usłyszałam i zorientowałam się, że to Jenna.

Noah: Co jest, czego chcesz? - zapytałam, otwierając oczy po najdłuższej sjeście w moim życiu.

Jenna: Jackson i Mark zaprosili nas na małe spotkanie w domu. Będą prawie wszyscy z ostatniej klasy. Musisz przyjść! -zachęcała mnie z promiennym uśmiechem.

Noah: Jest poniedziałek, Jenna, jutro mamy lekcje - zaprotestowałam, wiedząc, że na nic zdadzą się moje narzekania.

Jenna: I co z tego? - wywróciła oczami. - Imprezy na rozpoczęcie roku są najlepsze. No naprawdę, Noah, nie będzie łatwo sprawić, żebyś była popularna.

Potrząsnęłam głową.

Noah: Nie obchodzi mnie bycie popularną - odpowiedziałam, patrząc na nią poważnie.

Jenna: Czasami jesteś jak z innej planety. Chodź, weź prysznic, a ja ci wybiorę ubranie.

Wyciągnęła mnie z łóżka, a ja starałam się nie zwracać na nią uwagi, kiedy brałam gorący prysznic.

Jenna: Co się tak grzebiesz? - krzyknęła z drugiej strony drzwi.

Wyszłam owinięta w ręcznik, z kapiącymi włosami. Jenna potrafiła być bardzo upierdliwa, jak sobie coś postanowiła. Kiedy suszyłam włosy, siedząc przed toaletką, otworzyłam szufladę, żeby wyjąć kosmetyki do makijażu, i zobaczyłam koperty, które przełożyłam tam z szafki nocnej. Te cholerne listy rujnowały mi życie, nie mogłam o nich zapomnieć. Chciałam o nich komuś opowiedzieć, ale nie odważyłam się, ze strachu, że spowoduję jeszcze więcej problemów. Mimo że nadal byłam zła na Nicka, nie chciałam, żeby wdał się w kolejną bójkę, szczególnie z mojego powodu, a wiedziałam, że tak dokładnie by się stało, jeśli pokazałabym mu listy. Zamknęłam zdecydowanie szufladę i powtarzałam sobie, że to tylko głupi żart, że Ronnie nie był taki głupi, żeby wysyłać mi listy z pogróżkami, i że są setki dziewczyn które mnie nienawidzą tylko dlatego, że jestem przyszywaną siostrą Nicka.

Spojrzałam w lustro i postanowiłam zająć się czymkolwiek innym, nie chciałam, żeby znowu zżerały mnie nerwy. Musiałam zrobić coś, co pozwoli mi o tym zapomnieć. Zaczęłam się malować, podczas gdy Jenna poszła przygotować się u siebie. Miałam zamiar spędzić cały czas przed lustrem, nie chciałam mieć ani chwili wolnej, żeby znowu nie zacząć łamać sobie tym głowy. Gdy już się umalowałam, postanowiłam jeszcze uczesać włosy w kok, co zabrało mi co najmniej pół godziny, a kiedy skończyłam, zaczęłam przymierzać wszystkie ubrania, które kupiła mi matka i które nadal wisiały w garderobie z metkami. Wybrałam spódnicę z falbanką i obcisły top w kolorze czarnym.

Kiedy właśnie miałam zadzwonić do Jenny i spytać, o której po mnie przyjedzie, usłyszałam krzyki za drzwiami. Na bosaka i z butami na obcasie w ręku, wyjrzałam, żeby zobaczyć, co się dzieje. Hałas dochodził z pokoju matki i Williama. Wyszłam na korytarz, żeby lepiej słyszeć... Kłócili się.

Raffaella: Co miałam zrobić?!? - krzyknęła matka. Zawsze, kiedy krzyczała w ten sposób, była po prostu wściekła... Zastanawiałam się, co zrobił William, żeby doprowadzić ją do takiego stanu.

Will: Powinnaś była mi powiedzieć - zagrzmiał, jeszcze bardziej zły niż ona. - Jesteś moją żoną, na Boga! Po takim czasie... Jak mogłaś ukrywać coś takiego przede mną?!?

Matka mogła ukrywać przed nim wiele rzeczy, ale tylko jedna mogła doprowadzić go do szału.

Raffaella: Nie mogłam! - odparła.

Kiedy wytężałam słuch, ktoś chwycił mnie w talii. Buty wypadły mi z ręki. Odwróciłam się, przestraszona.

Noah: Co robisz? - pisnęłam do Nicholasa, który stał za mną z uniesionymi brwiami, patrząc na mnie z ciekawością.

Nick: To ja się pytam - odparł, gapiąc się bezwstydnie na moje ubranie. Ja też nie mogłam uniknąć zerknięcia na jego pierś i białą koszulę bez krawata, która tak świetnie na nim leżała. Boże, wyglądał niesamowicie w białym, kontrast z jego ciemnymi włosami był powalający!

Noah: Wiesz, o co się kłócą? - spytałam oszołomiona. Spojrzał za mnie, skąd dochodziły głosy, teraz przyciszone, bo zamknięto drzwi od pokoju.

Nick: Nie odpowiedział po prostu. Wziął moją twarz w dłonie. Przycisnął mnie do ściany. Nagle zabrakło mi powietrza. - Już się do mnie odzywasz? - spytał. Moja uwaga była skupiona na jego ustach, wargach, oddechu na mojej twarzy...

Noah: Odsuń się, Nicholas - nakazałam, usiłując zapanować nad emocjami.

Miałam ochotę go odepchnąć, ale zabroniłam sobie go dotykać, nie miałam zamiaru tego robić, nie dotknę go nawet jednym palcem.

Nick: Jak długo masz zamiar to ciągnąć? - rzucił sfrustrowany. Nadal dotykał mnie wbrew mojej woli.

Wzięłam głęboki oddech.

Noah: Aż zrozumiesz, że nie chcę, żebyś był blisko mnie.

Na jego ustach pojawił się uśmiech, ale nie dotarł do oczu.

Nick: Umierasz z ochoty, żeby mnie pocałować.

Poczułam ból w żołądku, nie cierpię tak się denerwować. Byłam wściekła, że to, co pojawiło się między nami, stało się takie trudne.

Noah: Umieram z ochoty, żeby cię kopnąć.

Uśmiechnął się. Skrzyżowałam ramiona w oburzeniu.

Nick: Wychodzisz? - spytał po chwili.

Noah: Tak.

Nick: Z Jenną?

Noah: Nie. Z twoim ojcem - wysiliłam się na sarkazm. - Znam tu kogoś innego?

Zdjął dłoń ze ściany i położył mi ją na policzku. Jego twarz się zmieniła, patrzył na mnie teraz inaczej, zbyt intensywnie, żebym mogła to znieść.

Noah: Nie utrudniaj jeszcze bardziej - poprosiłam.

Nie chciałam, żeby stał blisko mnie, już nie. Mimo że bolał mnie ten dystans, mimo że chciałam zapomnieć o tym, co się stało, nie mogłam mu znowu zaufać. Widziałam jego ból. Nie wiem, co robiłam, zaprzeczając własnym uczuciom do niego, ale bałam się zbliżyć, bałam się znowu otworzyć serce, a szczególnie dla kogoś takiego jak on. Lepiej być samą, nikt nie będzie mnie kontrolował, nikt nie będzie mi mówił, co mam robić, i nikt nie będzie mi sprawiał bólu.

Tamtego wieczoru miałam zamiar zapomnieć o wszystkim - listach, prześladowcy i Nicholasie. Tamtego wieczoru miałam zamiar się upić i pozwolić, żeby alkohol wymazał wszystkie smutki z mojego życia.

𝓜𝓸𝓳𝓪 𝓦𝓲𝓷𝓪  (𝓘𝓷𝓼𝓹𝓲𝓻𝓸𝔀𝓪𝓷𝓮)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz