🤍39🤍Noah🤍

151 7 0
                                    

Resztę dnia spędziłam w swoim pokoju, czytając i pisząc opowiadanie, które zaczęłam dawno temu. Bardzo lubiłam pisać i czytać. Marzyłam, żeby w przyszłości być wielką pisarką. Czasami wyobrażałam sobie, że jestem synną na całym świecie autorką wielu książek sprzedawanych na całym świecie i muszę podróżować, żeby je promować, że piszę historie, które ludzie będą zawsze pamiętać.

Matka do niczego w życiu nie doszła, bo zaszła ze mną w ciążę, gdy miała szesnaście lat. Ojciec miał wtedy dziewiętnaście i żadnej przyszłości na uczelni, mógł tylko jeżdzić w rajdach. Matka ciągle mi mówiła, jak trudno jej było mnie wychować, bo sama była jeszcze dziewczynką. Dlatego starała się dać mi wszystko, czego ona chciała w moim wieku. Dobra szkoła, uniwersytet... zawsze o tym dla mnie marzyła i teraz w końcu jej się udało. Dążyłam do najlepszych stopni, byłam w drużynie siatkówki, czytałam i pisałam od małego. Zawsze będę się starać, żeby była ze mnie dumna.

Kiedy moje myśli błądziły bez celu, a ja wyglądałam przez duże okno mojego pokoju, ktoś zapukał do drzwi i zaraz wszedł. Matka przyniosła torbę, na której był emblemat szkoły Saint Mary's. Wiedziałam, że to, co jest w środku, zepsuje mi resztę dnia.

Raffaella: Przyszedł twój mundurek. Przymierz go i zejdź na dół, żeby Prett zrobiła poprawki - położyła torbę na łóżku. - Zaraz będzie tort dla Nicka. Oni tu nie zdmuchują świeczek tak jak my, ale już czas, żeby zmienili swoje okropne zwyczaje - powiedziała z uśmiechem.

Noah: Mamo, nie sądzę, żeby Nick to docenił – zauważyłam, starając się go sobie wyobrazić, jak siedzi przy stole i myśli o życzeniu.

Raffaella: Bzdury - zamknęła drzwi i poszła.

Wyjęłam mundurek z torby. Był tak okropny, jak myślałam. Spódnica w zieloną kratkę, z przodu zapinana, z tyłu plisowana. Długa aż za kolano. Biała koszula była na mnie dosyć luźna, ale ku mojemu przerażeniu zobaczyłam, że w komplecie jest czerwono-zielony krawat, pasujący do szaro-czerwono-zielonego sweterka. Do tego zielone podkolanówki. Kiedy spojrzałam w lustro, musiałam okropnie się skrzywić. Założyłam spódnicę i koszulę, tylko tu można było zrobić poprawki, i poszłam szukać Prett.

Gdy tylko dotarłam na półpiętro, pojawił się Nick z telefonem przy uchu. Kiedy mnie zobaczył, otworzył szeroko oczy i o mało nie wybuchnął śmiechem. Zgromiłam go wzrokiem i podparłam się pod boki.

Nick: Przepraszam, muszę kończyć, muszę się z kimś spotkać - skończył rozmowę, schował telefon do kieszeni spodni i wybuchnął śmiechem.

Noah: Myślisz, że jesteś zabawny? - wypaliłam, a policzki palily mnie ze wstydu.

Podszedł z uśmiechem na twarzy.

Nick: Myślę, że to najlepszy prezent urodzinowy, jaki mogłaś mi zrobić, Piegusko - powiedział, spoglądając na mnie z góry i śmiejąc się ze mnie.

Noah: Tak? A co powiesz, jak dam ci jeszcze to w prezencie? - pokazałam mu środkowy palec i zepchnęłam go z drogi. Skierowałam się do salonu, gdzie czekała na mnie matka z kucharką.

Nick: Jak spędzisz dziś ze mną wieczór, obiecuję, że nie upublicznię zdjęć, które ci właśnie zrobiłem - wyszeptał mi do ucha. Odwróciłam się wkurzona. Nieźle się bawił.

Noah: Dziś wychodzę na kolację z Mariem, więc nie, dziękuję - odpowiedziałam, wiedząc, że to go zdenerwuje.

Stał cicho, aż doszłam do środka salonu, gdzie był podnóżek, na którym stanęłam, żeby lepiej mogły wziąć miarę. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, że Nick rozpiera się na kanapie, patrząc na mnie w zamyśleniu, z oziębłą miną.

Raffaella: Podnieś ręce, Noah - powiedziała. Pomagała Prett ze szpilkami. Starałam się ignorować obecność Nicholasa, który nie odwracał wzroku od mojego ciała, ale nie bardzo mi się udawało. W dodatku nie mogłam przestać myśleć o tym, jak się całowaliśmy w basenie, i o czym rozmawialiśmy. Nie byłam pewna, czy uda mi się oprzeć jego bliskości, jego pieszczotom. Ale jedno było dla mnie jasne: nie pozwolę, żeby robił ze mną, co tylko chce. Dlatego miałam zamiar wyjść z Mariem tego wieczoru. Chciałam korzystać z wakacji, umawiać się z różnymi chłopakami, nie wiązać się z nikim, a przede wszystkim zapomnieć o tym palancie Danie.

Noah: Auć! - pisnęłam, bo poczułam ukłucie w udo. Ten idiota Nick zaśmiał się na kanapie.

Raffaella: Stój i się nie ruszaj, dobrze? - poprosiła. Prawie skończyły, skróciły spódnicę nad kolana i zwęziły koszulę, żeby była bardziej kobieca.

Pięć minut później byłam gotowa, żeby zdjąć mundurek i dać go Prett do przeróbki. Nick też wstał, zmierzając za mną na górę. Matka chwyciła nas oboje za łokieć i pociągnęła do kuchni.

Raffaella: Dziś są twoje urodziny, Nick. Zdmuchniesz świeczki jak jak robimy to ja i Noah, i cała reszta świata - powiedziała rozbawiona.

Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam, widząc niedowierzanie na jego twarzy. Przy mnie wydawał się taki dorosły.

Nick: Nie trzeba... - zaczął protestować.

Raffaella: Właśnie, że trzeba - ucięła matka.

William był w kuchni z laptopem, miał na nosie okulary. Na pewno pracował. Kiedy nas zobaczył, uśmiechnął się.

Will: Bardzo ładnie wyglądasz, Noah - powiedział, patrząc na moje przebranie pełne szpilek. Przy każdym ruchu musiałam uważać, żeby się nie ukłuć.

Noah: Pewnie - odpowiedziałam sarkastycznie.

Moja matka zmusiła Nicholasa, żeby usiadł, i przyniosła tort czekoladowy zrobiony przez Prett. Nick był tak zdezorientowany tą sytuacją, że nie mogłam się powstrzymać, by nie śmiać się z niego, tak jak on ze mnie parę minut temu.

Na torcie były dwie świeczki z cyfrą dwa. Matka pospieszyła je zapalić. Po chwili zaczęła śpiewać Sto lat, szturchając Williama, żeby się przyłączył. Wyglądało to tak komicznie, że i ja dołączyłam do chóru, śmiejąc się pod nosem z miny Nicka, który gromił mnie wzrokiem.

Noah: Nie zapomnij pomyśleć o życzeniu - przypomniałam, zanim zdmuchnął świeczki.

Utkwił we mnie wzrok i nawet kiedy dmuchał, nie przestawał na mnie patrzeć.

Czego może życzyć sobie ktoś, kto ma wszystko?

𝓜𝓸𝓳𝓪 𝓦𝓲𝓷𝓪  (𝓘𝓷𝓼𝓹𝓲𝓻𝓸𝔀𝓪𝓷𝓮)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz