Pół godziny później wchodziłam już do baru. Nie żebym nie lubiła pracować, ale tego wieczoru Bar 48 był ostatnim miejscem na ziemi, gdzie chciałam być. W dodatku skłamałam, nie czułam się dobrze, bolały mnie żebra tam, gdzie upadła kula, a w głowie czułam takie pulsowanie, jakby miała za chwilę wybuchnąć.
Jenni: Cześć, kochanie - przywitała mnie Jenni, jedna z kelnerek, która pracowała na mojej zmianie. Była miła, choć nie miałyśmy ze sobą dużo wspólnego. - Ale się strzaskałaś, ty suko!
Rozumiecie, co mam na myśli, kiedy mówię, że nie jesteśmy do siebie podobne?
Zmieniłam T-shirt na służbowy i zaczęłam pracę. To był czwartek, lokal był zapełniony. Kończyłam zmianę o dziesiątej i nie mogłam się doczekać, żeby wrócić do domu.
Szef: Hej, Noah - zawołał szef, który ledwie nadążał z nalewaniem drinków. - Możesz dziś zostać dłużej? Odrobisz wolne.
Nie, proszę!, miałam ochotę krzyknąć, ale nic nie mogłam zrobić. Schowałam się na chwilę w pokoju socjalnym. Wzięłam trochę lodu z dużych toreb, które tam stały, i przyłożyłam go do czoła. Przeszywający ból nie chciał zniknąć, czułam się naprawdę źle.
Wróciłam do pracy i musiałam dwa razy wyjść do toalety dla personelu, żeby zwymiotować. Kiedy wypłukałam usta i wyszłam stamtąd, myślałam, że dostanę zawału: w barze był Ronnie.
Siedział w kącie z kolegami. Czułam, jak mi się kręci w głowie. List, który nadal miałam w kieszeni, zaczął mnie palić, musiałam powstrzymywać się, żeby stamtąd nie uciec. Nadal pamiętałam jego twarz, kiedy do nas strzelał.
Szef: Zanieś to tym w rogu - kazał, podając mi tacę z mnóstwem szotów. Cholera. Wprawdzie nie mogłam podawać alkoholu, ale lokal był pełny po kokardkę, a kiedy tak się zdarzało, gdzieś mieli przepisy.
Nie mogłam nawet poprosić Jenni o pomoc, była jeszcze bardziej zajęta niż ja.
Chwyciłam tacę i postanowiłam szybko ich obsłużyć, ale oczywiście nie było to możliwe.
Ronnie: Nie wierzę własnym oczom - powiedział, chwytając mnie za rękę, zanim zdążyłam odejść od ich stolika.
Noah: Puść mnie - poprosiłam, starając się kontrolować.
Ronnie: Daj spokój, usiądź z nami - odparł, mocniej ściskając mi ramię. Jego nienawiść do mnie była wyczuwalna, wiedziałam, że mną pogardza. Upokorzyłam go, a koleś jego pokroju nie mógł tego po prostu odpuścić.
Jego kumple zaśmiali się głośno.
Noah: Czego chcesz, Ronnie? - spytałam przez zęby.
Ronnie: Wyruchać cię tysiąc i jeden raz. Co ty na to? - odpowiedział, a jego kumple pokładali się ze śmiechu.
Noah: Najlepiej będzie, jak mnie puścisz, jeśli nie chcesz, że bym zawołała ochronę, która wyrzuci cię stąd na kopach - postraszyłam go, zbierając w sobie odwagę i starając uwolnić się z jego uścisku.
Ronnie: Jak się ma twój chłopak? - spytał, ignorując moją groźbę. - Ostatni raz, kiedy go widziałem, płakał jak niemowlak, żebyśmy zostawili go w spokoju.
Przypomniałam sobie, jak pobili Nicka, w dodatku z mojej winy, a mdłości, które miałam już przez całe popołudnie, wróciły z podwójną siłą.
Noah: Puść mnie, to boli - powiedziałam, wykręcając nadgarstek w jego żelaznym uścisku.
Na jego twarzy nagle pojawiło się zdecydowanie, jakby podjął decyzję. Nie wiedziałam, co zrobi, rozbolał mnie brzuch.
Ronnie: Słuchaj mnie teraz uważnie - powiedział, przyciągając mnie za rękę do swojej obrzydliwej twarzy. - Powiedz Nicholasowi, że...
Ale właśnie w tej chwili czyjeś ramię objęło mnie w talii, tępe uderzenie oderwało rękę Ronniego ode mnie, zmuszając go, żeby odchylił się w tył, a po chwili przede mną stanął Nick, zasłaniając mnie swoim ciałem.
Nick: Co ma mi powiedzieć? - spytał spokojnie. Ronnie zaśmiał się i stanął przed nim.
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Proszę, nie, znowu...
Ronnie: Że tęsknimy za tobą, ziom - odpowiedział z uśmiechem, ale w jego oczach pojawił się złowrogi błysk, który mnie przestraszył. - Nie ma cię ostatnio... Jakbyś zidiociał - popatrzył znacząco w moją stronę.
Nicholasowi napięły się mięśnie w całym ciele.
Nick: Zostaw Noah w spokoju - wysyczał, zaciskając pięści.
Ronnie: A jak nie to co? - rzucił mu wyzwanie, dając krok w przód i prawie dotykając go nosem.
Chwyciłam Nicholasa z całej siły za rękę.
Noah: Nie rób tego, Nicholas - poprosiłam cicho, ale wiedziałam, że dobrze usłyszał, co powiedziałam. Ronnie też i kiedy chciał podejść jeszcze bliżej Nicholasa, ten powstrzymał go silnym ruchem ręki.
Nick: Zniknij mi z oczu, Ronnie. Nie potrzeba ci problemów. Za dużo tu świadków, nie chcesz ryzykować powrotu do więzienia.
Ronnie zacisnął szczęki i uśmiechnął się z wysiłkiem. Wtedy podszedł menedżer razem z szefem ochrony.
Szef: Wy dwaj - powiedział do Ronniego i Nicka - wynocha stąd. Już.
Trzęsłam się. Nie mogłam przestać drżeć.
Poszłam za bramkarzem do wyjścia. Nicholas poszedł do swojego samochodu, a Ronnie do swojego, to znaczy do ferrari, które należało do Nicka. Wsiadł do auta i nie przestawał się uśmiechać, aż przejechał przed Nickiem i zniknął w dole ulicy.
Podeszłam do Nicka z bardzo dziwnym uczuciem.
Nick: Dobrze się czujesz? - spytał, biorąc mnie pod brodę i z niepokojem oglądając moją twarz.
Noah: Tak, dobrze... tylko... - odpowiedziałam, ale wtedy poczułam dziwne łaskotanie w całym ciele. Obraz Nicka przed moimi oczami się zamazał i nagle wszystko zrobiło się czarne.
CZYTASZ
𝓜𝓸𝓳𝓪 𝓦𝓲𝓷𝓪 (𝓘𝓷𝓼𝓹𝓲𝓻𝓸𝔀𝓪𝓷𝓮)
RomanceKsiążka inspirowana powieścią Culpa Mía (po polsku Moja wina). Stworzony w lepszej wersji. Sceny, które były świetne w oryginale, są jeszcze lepsze w mojej wersji, a zakończenie z oryginału zostało rozszerzone i od tego momentu są już tylko całkowic...