🖤10🖤Noah🖤

279 8 0
                                    

Gdy Nick wyszedł, usiadłam na łóżku, żeby uspokoić oddech. Wyścigi... To był mój czuły punkt. To jedna z niewielu rzeczy, które odziedziczyłam po ojcu, i jedna z niewielu okazji, kiedy dobrze się bawiłam w jego towarzystwie. Pamiętam, jak siedziałam na podłodze pod jego nogami, gdy w telewizji leciały zawody z serii NASCAR... Mój ojciec był jednym z najlepszych kierowców swoich czasów, zanim wszystko się nie posypało...
Pamiętam twarz matki, kiedy ostatecznie zabroniła mi zbliżać się do samochodów, wyścigów i całego tego świata. Gdy miałam dziesięć lat, potrafiłam już doskonale prowadzić. Gdy tylko zaczęłam sięgać nogami do pedałów, ojciec pozwalał mi jeździć ze sobą na rajdy. To jedno z moich najpiękniejszych wspomnień, wciąż pamiętałam euforię prędkości, piasek przyklejający się do szyb i wpadający do kabiny, pisk opon... Ale przede wszystkim pamiętam ten spokój umysłu, który mi to przynosiło. Jechałam, aż wszystko inne przestawało mieć znaczenie. Byłam tylko ja i samochód, nic więcej.
Ale to już dawne dzieje... Matka absolutnie zabroniła mi zbliżać się do samochodów wyścigowych i musiałam po prostu się z tym pogodzić, choćbym nie wiem jak za tym tęskniła.
Z westchnieniem usiadłam na łóżku i podniosłam telefon, który nie przestawał wibrować. Moi przyjaciele najwyraźniej nie za bardzo za mną tęsknili. Tego wieczoru wybierali się na kolejną imprezę i nie zorientowali się, że wciąż jestem w grupie, na której ustalali wszystkie szczegóły na temat napojów, zaproszonych osób i kto się w co ubiera.
Poczułam ukłucie bólu, a także złości. Dan do mnie nie zadzwonił. Ja nie mogłam się doczekać, żeby usłyszeć jego głos, porozmawiać z nim tak, jak rozmawialiśmy, zanim wyjechałam, całymi godzinami... Czemu nie dzwonił? Już o mnie zapomniał?
W takim nastroju wyszłam z pokoju i w korytarzu spotkałam Willa i mamę. William miał na sobie smoking i wyglądał jak hollywoodzki aktor, z tą elegancją i charyzmą, którą, na moje nieszczęście, odziedziczył także jego syn. Muszę przyznać, że kiedy zobaczyłam Nicka w czarnym garniturze i białej koszuli, musiałam powstrzymywać się, żeby nie wytrzeszczyć oczu i nie poprosić go o zdjęcie. Koleś był naprawdę przystojny, trzeba mu to przyznać. Ale na tym kończyła się lista jego pozytywnych cech... Zaskoczyło mnie też, że zajmował się wyścigami samochodowymi... Czyli jednak łączyło nas coś więcej niż tylko tatuaż.
Matka wyglądała przepięknie. Dziś wieczorem wszyscy się będą jej przyglądać, a było na co patrzeć.
Raffaella: Noah, wyglądasz ślicznie - powiedziała cała rozpromieniona. Oczywiście, byłam jej dzieckiem, dla niej zawsze będę najpiękniejsza.
Will przyjrzał mi się i zmarszczył brwi. Zrobiło mi się nieprzyjemnie.
Noah: Coś nie tak? - spytałam zaskoczona i wkurzona jednocześnie. Chyba nie zamierza mi powiedzieć, żebym włożyła coś przyzwoitszego, prawda? Jakby się nad tym zastanowić, to może miałby nawet rację, ale gdyby odważył mi się to po wiedzieć... Nie wiem, do czego byłabym zdolna.
Rozchmurzył się.
William: Ależ nie, wyglądasz oszałamiająco! - zapewnił mnie ¡ znów się zmarszczył.
Raffaella: Poczekaj, jeszcze jedno - powiedziała Raffaella. Wyciągnęła z torebki małą buteleczkę i skropiła mi nią ramiona i dekolt. - Będziesz błyszczała jeszcze jaśniej.
Przewróciłam oczami. Matka wciąż myślała, że jestem małą dziewczynką z warkoczykami, tak jak powiedział Nicholas.
Przed domem czekała na nas lśniąca limuzyna. Otworzyłam szeroko oczy z zaskoczenia i niedowierzania. Jakimi jeszcze samochodami będą nas tu wozić? Nie wiem, czemu mnie to tak dziwiło, ale nie mogłam przywyknąć do tego elitarnego stylu życia.
Matka z Willem nalali sobie po lampce szampana i, ku mo- jemu zaskoczeniu i radości, mnie także zaproponowali kieliszek, który opróżniłam i uzupełniłam prawie natychmiast, tak że się nawet nie zorientowali. Jeśli mam przetrwać jakoś ten wieczór, będę potrzebowała więcej takich kieliszków.

Time skip
Nicholas pojechał sam. Zazdrościłam mu tego, że może chodzić, gdzie chce, i robić, co chce. Musiałam szybko znaleźć pracę, ponieważ chciałam kupić samochód. Nie zamierzałam być wiecznie od kogoś uzależniona.
Wyjęłam telefon z torebki i zobaczyłam, że nie mam nieodebranych połączeń od Dana ani żadnych powiadomień z czatu. Wzięłam kilka głębszych oddechów i wytłumaczyłan sobie, że na pewno zadzwoni, że pewnie coś mu się stało ze tefonem albo Bóg jeden wie, co jeszcze, i że dlatego nie móg dotknąć kilku ikonek na ekranie i ze mną porozmawiać.
W tym doskonałym humorze dotarłam do hotelu. Ku mojemu zaskoczeniu wielu fotografów czekało, aby uwiecznić moment, w którym William Leiser ogłosi powiększenie swojej wspaniałej firmy i pomnożenie majątku. Czułam się tak nie na miejscu, że chybabym uciekła, gdybym nie miała na sobie tych zabójczych obcasów.
William: Nicholas powinien już tu być - powiedział William zatroskanym tonem. - Wie przecież, że zdjęcie z rodziną trzeva zrobić na samym początku - dodał i po raz pierwszy zobaczyłam go naprawdę rozgniewanego.
Czekaliśmy ponad dziesięć minut, siedząc w limuzynie, podczas gdy ludzie na zewnątrz zachęcali nas okrzykami, żebyśmy wysiedli i żeby mogli nas sfotografować. To siedzenie było idiotyczne, ale podejrzewam, że milionerzy nie mają problemu z tym, żeby kazać na siebie czekać setkom fotografów i zaproszonych gości tylko dlatego, że chcą mieć jakieś głupie zdjęcie.
Nagle zaczęło się prawdziwe tornado. Reporterzy rzucili się z aparatami gdzieś indziej i zaczęli wykrzykiwać imię mojego brata.
William: Nareszcie jest! - zawołał William jednocześnie z ulgą i irytacją. - Chodźmy, kochanie - zwrócił się do mojej matki, gdy otwierali nam drzwi.
Gdy wysiadłam z samochodu, zobaczyłam, jak flesze praktycznie oslepiają Nicka i jego towarzyszkę. Wyglądało to, jakby byli jakimiś gwiazdami telewizji. Jakim cudem był tak znany?
Nasze oczy się spotkały. Patrzyłam na niego obojętnie, choć znów oszołomił mnie jego wygląd. On natomiast posłał mi lodowate spojrzenie i odwrócił się do swojej dziewczyny, przyjaciółki, kochanki czy kto to tam był. Pocałował ją w usta i lampy błyskowe kompletnie oszalały.
Gdy się od siebie odkleili, reporterzy zaczęli pokrzykiwać i prosić ich o więcej.
William: Dzień dobry, Anno - Will przywitał się z przyjaciółką syna, równocześnie mrożąc go wzrokiem. - Wybacz, musimy zrobić sobie rodzinną sesję, zaraz do ciebie wrócimy - zakomunikował bardzo dyplomatycznie.
Anna przez chwilę uważnie mi się przyglądała, nie ulegało wątpliwości, że dziewczyna mnie nie cierpi, z pewnością z powodu tych wszystkich strasznych rzeczy, które jej naopowiadał o mnie Nicholas. Bo ja nawet nie miałam przyjemności jej poznać.
Nie zwracając na nią uwagi, podeszłam do matki, żeby już nam w końcu zrobili to cholerne zdjęcie. Ustawili nas na jakimś podwyższeniu, coś tam pokrzyczeli i natychmiast oślepiły mnie flesze.
Kiedy matka wyszła za jednego z najważniejszych i najbardziej znanych przedsiębiorców i prawników w Stanach Zjednoczonych, podejrzewałam, że od czasu do czasu może się pojawić w jakiejś gazecie czy czasopiśmie, ale to było kompletne szaleństwo. Wszędzie wisiało logo Leister Enterprises i można było spotkać kilka naprawdę sławnych osob. Najbardziej zaniemówiłam, kiedy w jakimś kącie zobaczyłam Johannę Mavis w pięknej sukni.
Noah: Proszę, powiedz mi, że tam wcale nie stoi moja ulubiona pisarka - złapałam za ramię osobę stojącą najbliżej mnie z prze konaniem, że to moja matka. Umięśniona ręka, która znalazła się pod moimi palcami, nie mogła jednak należeć do niej.
Nick: Chcesz, żebym cię jej przedstawił? - spytał Nicholas.
Natychmiast puściłam jego ramię i jednocześnie otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
Noah: Znasz ją? - spytałam z niedowierzaniem.
Nick: Tak - potwierdził jakby nigdy nic. - Kancelaria mojego ojca prowadzi wiele spraw dla różnych sławnych osób z Hollywood. Już jako dziecko poznałem więcej gwiazd niż ktokolwiek inny w Los Angeles. Sławni ludzie dbają o adwokatów, którzy wielokrotnie pomogli im uniknąć więzienia.
Sięgnęłam po kieliszek szampana z tacy, którą właśnie zaprezentował nam jeden z kelnerów. Znów poczułam kłębek nerwów w żołądku.
Noah: A twoja dziewczyna? - zagadałam, żeby pomyśleć o czymś innym. - Chyba jej nie zostawisz samej po tych publicznych czułościach, prawda?
Zmarszczył brwi i się zdenerwował.
Nick: Chcesz, żeby cię przedstawić czy nie? - spytał jednocześnie oschle i zdecydowanie.
Noah: Po co się pytasz, oczywiście, że chcę! Jestem jej fanką od zawsze, ona pisze najlepsze książki na świecie - odpowiedziałam, rozbawiona jego postawą. Co to za sposób, żeby komuś zro bić przysługę!
Nick: Chodź, tylko nie zacznij piszczeć jak opętana, bardzo cię proszę.
Podeszliśmy do Johanny. O mój Boże... Jej twarz pojaśniała uśmiechem, gdy tylko zobaczyła Nicka.
Johanna: Nick, świetnie wyglądasz! - zawołała, przytulając go. Jeśli do tej pory świrowałam, to teraz kompletnie straciłam głowę.
Nick: Dzięki, ty wyglądasz pięknie jak zawsze. Widziałaś się już z ojcem? - spytał ją, a ja śledziłam każdy najmniejszy jej ruch i starałam się go zapamiętać. Ależ przydałby mi się w tym momencie aparat.
Johanna: Tak, już mu pogratulowałam - odpowiedziała, śmiejąc się. - Potrzeba nam więcej takich prawników...
Po tym krótkim wstępie Nicholas odwrócił się w moją stronę.
Nick: Johanno, przedstawiam ci twoją największą fankę, to moja przyszywana siostra Noah - powiedział, nabijając się ze mnie, ale mnie było to zupełnie obojętne, naprawdę.
Uśmiechnęła się do mnie serdecznie, a ja rzuciłam pierwsze, co mi przyszło do głowy.
Noah: Jesteś tak niesamowita jak twoje książki - wyznałam drżącym głosem. Pięknie, przez tyle lat trenowałam w głowie, co mogłabym jej powiedzieć, a teraz jedyne, co mi przyszło do głowy, to typowe wyznanie psychofanki.
Stojący obok Nicholas usiłował się ze mnie nie śmiać, ale widziałam drwinę w jego oczach.
Johanna: Dziękuję ci- odpowiedziała i uścisnęła mnie. Uścisnęła! Mnie!!!
Johanna: Chcesz sobie zrobić ze mną zdjęcie? - spytała, ciągnąc mnie za rękę, bym stanęła koło niej.
Noah: O rety! Ale ja nie mam aparatu - wyznałam, z przerażeniem patrząc na Nicholasa.
Zaśmiał się.
Nick: Na Boga, Noah, przecież masz telefon!
Uśmiechnęłam się i pojęłam, jak bardzo straciłam głowę. Johanna objęła mnie ramieniem. Nick uniósł swojego iPhone'a i najlepsza chwila w moim życiu została uwieczniona.
Noah: Dziękuję bardzo - powiedziałam cała szczęśliwa.
Johanna: Nie ma za co, kochanie - odpowiedziała, uśmiechnęła się i odeszła razem ze swoją osobą towarzyszącą.
Nick: Masz u mnie dług, siostrzyczko - Nick schował telefon do kieszeni i nachylił się, żeby wyszeptać mi do ucha: - Na przykład taki, żeby trzymać buzię na kłódkę.
Gdy poczułam jego oddech na szyi, dreszcz przeszedł mi po kręgosłupie. Przestało mnie obchodzić, w co Nick może być wplątany, po prostu nie mogłam przestać się uśmiechać.
Mój telefon zawibrował. Otworzyłam wiadomość, zakładając, że to zdjęcie z Johanną, które mógł mi wysłać Nick. I wtedy wszystko się zawaliło.

Serce mi stanęło... Moje ręce zaczęły się trząść i poczułam falę gorąca wędrującą po kręgosłupie. To nie mogła być prawda.
Dostałam zdjęcie... Zdjęcie Dana całującego się z jakąś dziewczyną. Z dziewczyną, którą znałam lepiej niż samą siebie.
Noah: Nie wierzę... - wyszeptałam przepełniona bólera. Poczułam gule w gardle, która oznaczała, że gdybym tylko mogła, wylałabym w tym momencie wszystkie łzy, które trzymam w sobie od lat.
Nick: Co się stało? - zapytał ktoś. Uświadomiłam sobie, że Nick wciąż stoi obok i na pewno widział zdjęcie na ekranie mojego telefonu,
Poczułam, że oddech mi przyspiesza. Zdrada, rozpacz, kłamstwa... Musiałam stamtąd wyjść.
Wcisnęłam mu telefon do ręki i wybiegłam z sali bocznymi drzwiami... Potrzebowałam świeżego powietrza... Chałam być sama...
Jak mógł mi to zrobić? Jak mogła? Czułam się jak ona największa idiotka na świecie, czułam się taka upokorzona... Moja najlepsza przyjaciółka. Czemu to zrobiła? Co sobie myślała?
Weszłam do hotelowej łazienki i podeszłam do lustra. Oparlam się o blat i popatrzyłam w dół, na stopy.
Spokojnie... spokojnie... trzymaj się... Nie płacz, nie teraz, nie zasługuje na to...
Uniosłam głowę i popatrzyłam na swoje odbicie. Co mnie bardziej bolało? Że pierwszy chłopak, którego pokochałam, zdradził mnie z dziewczyną, która była dla mnie kimś jeszcze bliższym niż siostra?
Beth... Beth!
Chciałabym na kogoś nakrzyczeć, chciałabym w coś uderzyć, wyładować gdzieś cały ten nagromadzony gniew. Muszę coś zrobić, bo jak nie, to rozpadnę się na tysiąc kawałków...
Właśnie wtedy, kiedy zawalił się cały mój świat, kiedy wyladowalam całkiem sama w nowym mieście, gdzie nie miałam przyjaciół, gdzie nikt mnie nie znał, gdzie nikogo nie obchodziłam...
Gnojek, sukinsyn... Wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić. Jeszcze się przekona, do czego jestem zdolna.
Gdy odzyskałam panowanie nad sobą, wróciłam do sali, w której wszyscy rozmawiali z ożywieniem o zupełnie nieistotnych sprawach. Nie mieli pojęcia o cierpieniu, jakie właśnie przeżywałam. Wszyscy ci powierzchowni, zajęci blahostkami ludzie nie wiedzieli, jak straszną mam ochotę krzyczeć, wrzeszczeć, zrzucić na ziemię wszystkie te kieliszki z szampanem.
Szampan... świetny pomysł. Poszłam prosto do baru.
Wyglądający na Meksykanina chłopak, który zajmował się serwowaniem drinków, podszedł do mnie, wycierając ręce w mokrą ścierkę.
??: Co mogę pani podać? - zapytał, na co przewróciłam oczami i wybuchnęłam śmiechem.
Noah: Blagam cię, mam siedemnaście lat, a ty pewnie tyle samo, nie traktuj mnie, jakbym była jedną z tych sztywnych pind - powiedziałam cierpko. Ku mojemu zaskoczeniu wy buchnął serdecznym śmiechem.
??: Mocne słowa jak na kogoś z tej samej bajki - odparł spglądając na tlum milionerów kręcący się za moimi plecami.
Noah: Błagam cię, nawet nie sugeruj, że do nich pasuję - odparowałam. - Jestem tu tylko dlatego, że moja szalona i nieczuła matka postanowiła wyjść za Williama Leistera, a nie dlatego, żeby my sie tu podobało - dodałam, po czym wychyliłam naraz cały kieliszek szampana, podałam go barmanowi, żeby mi go napełnił.
??: Czekaj, czekaj - rozejrzał się, po czym wbił we mnie zszokowane spojrzenie. - Ty jesteś przyszywaną siostrą Nicka? - spytał oszołomiony.
O mój Boże, tylko nie kolejny koleżka tego zjeba, błagam.
Noah: We własnej osobie - odpowiedziałam, czekając tylko, żeby napełnił mój kieliszek i żebym mogła wrócić do swoich zmartwień.
??: Moje kondolencje - powiedział chłopak, nalewając mi w końcu szampana. Humor mi się nieco poprawił. Każdy, kto nie cierpiał Nicka, trafiał automatycznie na listę moich ulubionych osób.
Noah: Skąd go znasz, poza jego oczywistą sławą złamasa i bufona? - dopytywałam z ciekawością.
??: Nie chcesz wiedzieć - odpowiedział i znów napełnił mój kieliszek. Tym razem nie musiałam go o to prosić.
W tym tempie upiję się przed północą.
Noah: Jeśli masz na myśli wyścigi, to już o tym wiem - powiedziałam i nagle zdałam sobie sprawę, że bardzo chciałabym na nie pójść. Mam siedzieć całą noc otoczona ludźmi, których nie znam, a których z całych sił nie cierpię? Mam porzucić coś, co najbardziej lubię, bo matka mnie o to poprosiła? Czy ona mnie pytała o zdanie, gdy postanowiła wyrzucić na śmietnik całe nasze dotychczasowe życie? Gdybym nie wyjechała, nadal miałabym chłopaka i najlepszą przyjaciółkę... Chyba że wyjazd pomógł mi tylko odkryć prawdę...
Noah: Pojadę na te wyścigi, a ty mnie mnie tam zawieziesz - powiedziałam do barmana i poczułam to mrowienie w całym ciele, które oznaczało, że zamierzam zrobić coś złego, które kojarzyło mi się z wolnością i ryzykiem, które zapowiadało, że zamierzam porzucić rolę grzecznej dziewczynki, za jaką wszyscy mnie uważali.
Tej nocy będę robić to, na co mam ochotę, a jeśli przy okazji uda mi się zemścić za tę zdradętym lepiej.

𝓜𝓸𝓳𝓪 𝓦𝓲𝓷𝓪  (𝓘𝓷𝓼𝓹𝓲𝓻𝓸𝔀𝓪𝓷𝓮)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz