🤍59🤍Noah🤍

104 6 0
                                    

Kiedy dojechałyśmy do szkoły, musiałyśmy wyłączyć muzykę w kabriolecie Jenny i wejść ukradkiem. Impreza była na tyłach, w sali gimnastycznej, tam, gdzie jest basen, żeby nie było słychać muzyki. Fajnie było przeskakiwać przez ogrodzenia razem z innymi, którzy przyjechali w tym czasie co my. Latarnie umieszczone w regularnych odstępach rozjaśniały ciemności, więc nie musiałam się martwić, kiedy szłyśmy przez dziedziniec i dotarłyśmy w okolice basenu - ogromnego, o różnych głębokościach. Obok znajdowała się część treningowa, z ciężarkami i maszynami do ćwiczeń. Była tam większość uczniów liceum, wszyscy z plastikowymi kubkami w rękach. Wiele osób stało w wodzie, a muzyka była ogłuszająca. Odwróciłam się do Jenny i uśmiechnęłam się.

Noah: To się nazywa impreza.

W miarę, jak robiło się coraz później, zaczęły się dziać dziwne rzeczy, które wcale mi się nie podobały. Żarty, które robili nowym uczniom, były ciężkiego kalibru. Na przykład jednej dziewczynie związali ręce i nogi i wrzucili ją do basenu. Trzeba było widzieć, jak biedna usiłowała wypłynąć na powierzchnię i rozwiązać się, aż w końcu jakiś chłopak wskoczył i ją wyciągnął, żeby się nie utopiła. Kiedy zobaczyłam, jak płacze, zdałam sobie sprawę, że te zabawy nie są takie, jak sobie na początku wyobrażałam. Jednemu chłopakowi z trądzikiem i miną, jakby nie wiedział, gdzie jest i co tu robi, zdjęli ubranie, zostawili mu tylko bokserki i upokorzyli go, wyśmiewając się z niego. Innego zmusili, żeby zjadł jakąś obrzydliwą breję, biegł potem do łazienki, żeby zwymiotować...

Co im przychodziło do głowy?!?

Kiedy zobaczyłam, jak rozwija się impreza, postanowiłam wrócić do domu. Jenna w przeciwieństwie do mnie świetnie się bawiła. Nawet nie zauważyła tego, co działo się wokół niej, bo Lion zabrał ją do jednej z sal, żeby być z nią sam na sam. Zostałam więc sama otoczona imbecylami.

Wyjęłam komórkę i bez zastanowienia napisałam wiadomość do Nicka.

Powiedziałeś wcześniej, że pomożesz mi, jeśli cię potrzebuję... Możesz po mnie przyjechać?

Odpowiedź przyszła natychmiast.

Czekam na ciebie na parkingu.

Wiedział, gdzie jest ta impreza, i powiedziałam sobie, że jeśli się dowiem, że brał udział w tych żartach, naprawdę usunę go ze swojego życia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wiedział, gdzie jest ta impreza, i powiedziałam sobie, że jeśli się dowiem, że brał udział w tych żartach, naprawdę usunę go ze swojego życia. W ogóle nie podobała mi się atmosfera i chciałam natychmiast stamtąd pójść.

Kiedy dotarłam do drzwi sali gimnastycznej, czterech kolesi oraz ta idiotka Cassie i jej przyjaciółeczki zastąpili mi drogę. Obserwowałam ich przez moment, zastanawiając się, czego, do diabła, chcą.

Noah: Chcę wyjść - powiedziałam, bo nie ruszyli się z miejsca.

Cassie zaśmiała się rozbawiona.

Cassie: Ty też jesteś nowa... - odpowiedziała.

Och, nie!

???: Musisz przejść chrzest, tak jak wszyscy, przykro mi ogłosił jeden z większych chłopaków.

Noah: Nie próbuj mnie dotknąć nawet palcem - postraszyłam go, ale czułam już ogarniającą mnie panikę.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że inni otoczyli mnie, zamykając mi odwrót.

Cassie: Ktoś nam wyjawił, że boisz się ciemności - ogłosiła tonem, który aż za bardzo przypominał ton głosu jej siostry. To pewnie był jej pomysł. - Chyba wyjdzie ci na dobre, jeśli przełamiesz swój strach, jesteś już duża.

Moje serce zatrzymało się. Chyba nie ma na myśli... Zrozumiałam, że to mój osobisty horror, kiedy dwóch chłopaków trzy razy większych ode mnie złapało mnie z tyłu.

Noah: Puśćcie mnie! - wydzierałam się jak opętana. Panika ogarnęła całe moje ciało. - Puśćcie mnie! - powtórzyłam, a oni nieśli mnie do szafy, w której były różne basenowe akcesoria.

???: Tylko na chwilę - powiedział jeden z tych, którzy trzymali mnie z całej siły, bo przez cały czas wywijałam się i próbowałam się uwolnić, jakby od tego zależało moje życie.

Noah: Nie, proszę! - krzyczałam na cały głos. Dookoła wszyscy się śmiali.

Wtedy mnie zamknęli.

A ja straciłam kontrolę.

Mama wyszła. Tamtego wieczoru jestem sama z tatą. Wiem, że to się dobrze nie skończy, tata brzydko pachnie, jak ta butelka, którą kiedyś rozlałam niechcący. Boję się, bo nie ma mamy, a wtedy on denerwuje się na mnie. Nigdy nie zrobił mi krzywdy, ale nieraz już groził.

Kiedy przyszedł, kolacja stała na stole. To, co przygotowała mama, ja musiałam tylko odgrzać... Ale kiedy unosi widelec do ust, wiem, że coś jest nie tak. Twarz mu się zmienia, mruży oczy i nagle wywraca stół. Wszystko, co na nim stoi, talerze i szklanki z zawartością kończą na podłodze, rozlewa się wszystko, co w nich było. Uciekam do kąta i staram się być jak najmniejsza. Teraz będą krzyki i uderzenia, a potem krew... Ale mamy nie ma... Co się teraz stanie?

Jonás: Ella! - zaczyna wrzeszczeć - Co to, kurwa, jest?!?

Kurczę się jeszcze bardziej, przypominając sobie nagle, że zapomniałam doprawić filety i ziemniaki sosem, który powinien być jeszcze w lodówce. Zapomniałam... i teraz tata się wścieka.

Jonás: Gdzie jesteś, do kurwy nędzy?!? - krzyczy. Strach ogarnia całe moje ciało. Kiedy krzyczy w ten sposób i tłucze wszystko, mam się chować w swoim pokoju. Wybiegam więc i niechcący trzaskam drzwiami. Chowałam się pod kołdrę.

Tata dalej krzyczy, z każdą minutą jest coraz bardziej wściekły. Pewnie nie pamięta, że mamy nie ma tego wieczoru, że poszła do nowej pracy i że miał się mną zająć, zanim ona wróci. Kolejne trzaśnięcia drzwi wskazują na to, że zbliża się do mojego pokoju. Kurczę się jeszcze bardziej pod kołdrą i wtedy słyszę skrzypienie otwierających się drzwi.

Jonás: Tu jesteś... Chcesz się dziś bawić po ciemku?

𝓜𝓸𝓳𝓪 𝓦𝓲𝓷𝓪  (𝓘𝓷𝓼𝓹𝓲𝓻𝓸𝔀𝓪𝓷𝓮)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz