I.

5.7K 292 35
                                    

16.03.2021r.

                                     Finnian

Przełykałem bursztynową ciecz nie czując już podłości jej gorzkiego smaku. Mama zawsze mawiała, że tylko alkoholicy piją w samotności, otoczeni jedynie własną, żałosną osobowością i alkoholem. Hektolitrami napoju, od którego oderwanie się było dla nich tak kłopotliwe.

Nigdy nie nazwałbym się nałogowcem, a jednak wtedy piłem całkiem sam przecząc w myślach tezom rodzicielki, które za dziecka zdawały się jedyną, słuszną prawdą życiową.

Wziąłem kolejnego łyka. Tracąc już ostatki kontroli nad własnym ciałem, a przede wszystkim nad własnymi myślami, które stawały się coraz ciemniejsze. Rozpruwały mi umysł.

Włączyłem telewizor, ale nawet donośne głosy bohaterów jakiegoś tandetnego serialu nie oddzieliły mnie od symfonii dźwięków rozgrywanej w głowie.

Odeszła.

Ariadna Pastorini odeszła.

W tych swoich uroczych bucikach na obcasie podreptała prosto do wyjścia nawet się nie odwracając. Nie sprawdzając, czy na nią patrzę.

Znalazłem światło w ludzkiej postaci i po raz pierwszy to światło sprowadziło na mnie sam mrok. Pieprzony mrok, gorycz, ból i gniew.

Myślałem, że to Valerio odebrał mi wszystko, co miałem. Chybiłem. Ona zabrała milion razy więcej.

Zniszczyła mnie.

Ukradła wszystko, co miałem. Sekrety, o których nie wiedział prawie nikt. Czułe słowa, którymi zwracałem się tylko do niej i te wszystkie głupie żarty, które bawiły tylko nas. Odebrała mi to.

Dzień po dniu, godzina po godzinie, minuta po minucie mam widzieć w głowie jej przeklętą twarz, której obraz z czasem zrobi się coraz bledszy? Albo może mam zadzwonić z ofertą pogodzenia się i usłyszeć jej głos ze świadomością, że zaraz po zakończeniu rozmowy wszystko znowu się zjebie?

Znów umrę, a ona wróci do rozdziału w nowym życiu, którego ja nie jestem częścią. Sam to wybrałem.

Nienawidziłem jej za to, co ze mną zrobiła. Przywróciła do życia zdesperowanego chłopaczka, który wydawało mi się, że już od dawna nie istniał.

Zrobiła ze mnie coś, czym nigdy nie chciałem się stać.

A najgorsze było to, że mimo jej winy w naszej kłótni, siebie zacząłem obwiniać bardziej. Znacznie bardziej. Tamtego dnia doszedłem do  etapu, że patrzenie w lustro sprawiało mi realny ból. Czułem obrzydzenie i nienawiść. Nienawiść do samego siebie i po części też do niej. Do Ariadny Pastorini, która w akcie desperacji między słowami życzyła mojej przyjaciółce śmierci.

Ja też nie byłem lepszy. Nie wytrzymałem, straciłem filtr i powiedziałem coś tak paskudnego, że jej furia nieszczególnie mnie zdziwiła.

Ariadna Pastorini była burzą. Nawałnicą. Huraganem, tsunami, tornado, trzęsieniem ziemi i każdą inną katastrofą naturalną. Nie dało się jej zatrzymać.

A może to ja nie umiałem jej zatrzymać, tylko doprowadzałem ją do jeszcze większej eksplozji?

Może nasza dwójka była dla siebie nawzajem zbyt destrukcyjna już od samego początku i tylko przez krótki moment udawało nam się to skutecznie wypierać?

—Jestem Aria i zawsze muszę postawić na swoim. — Mamrotałem pod nosem pijąc ciągiem, powoli odbierając sobie na własne życzenie kontakt z rzeczywistością. — Choćby skały srały i choćby cały świat miał stanąć w płomieniach i tak będzie po mojemu. — Ironizowałem dalej, na szczęście będąc w domu całkiem sam.

Senza Fine IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz