Miewałam liczne problemy z podejmowaniem kretyńskich, żałosnych decyzji, o których już na starcie wiedziałam, że są złe. Tak również było wtedy i jakaś cząstka mnie od początku miała pewność o tragiczności owego pomysłu, a jednak brnęłam w to dalej z przeświadczeniem, iż wycofanie się jest niemożliwe. Wręcz przeciwnie. Mogłam się wycofać, wykonać krok do tyłu i nie działać na własną rękę.
Terapeutka zawsze wspominała o dogłębnym przeanalizowaniu każdego działania, by posiąść pewność na temat jego słuszności. Ja jednak zamiast myśleć, kolejny już raz zdecydowałam się działać.
Ariadno troglodyto Pastorini, gratulacje za nieustraszoność, która najprawdopodobniej w niedalekiej przyszłości zaprowadzi cię do grobu.
Wysiadłam z taksówki i spojrzałam na własny dom rodzinny. Obok bramy już czekał wyraźnie zaskoczony Marco nerwowo obracając w dłoni telefon. Nabrałam powietrza do ust po uprzednim pożegnaniu kierowcy i stanęłam z nim twarzą w twarz.
–Nie tutaj. – syknął dostrzegając, że już przymierzam się do powiedzenia czegoś. Szarpnął mnie za rękę i poprowadził w kierunku Mercedesa nakazując, bym posłusznie zajęła miejsce pasażera. Zrobiłam to. – Dlaczego po raz kolejny masz czelność mnie nachodzić? – zapytał z rozwścieczeniem chwilę po odjechaniu.
Miałam okazję, by bliżej przyjrzeć się jego wciąż poobijanej twarzy, na której dumnie widniały pozostawione przez Finniana rany. Wolałam nawet nie myśleć, jak te wyglądały na świeżo, gdyż nawet w procesie gojenia przyprawiały mnie o wymioty.
–Okłamałeś mnie Marco. – wycedziłam za wszelką cenę starając się nie wybuchnąć. – Te groźby, ten cały nieistniejący Luigi, to wszystko twoja sprawka, mam rację? – spytałam nie zwracając uwagi na przerażająco wysoką prędkość pojazdu. – Wiem, że pewnie znów spróbujesz zaprzeczyć, ale odradzam. Mam parę pomysłów, jak wydusić z ciebie prawdomówność i uwierz mi, raczej by ci się nie spodobały. – dorzuciłam prychając najpodlejszym śmiechem, na jaki tylko było mnie stać.
–Spokojnie, nie zamierzam ponownie kłamać. – odpowiedział lakonicznie, najwidoczniej nie bardzo kłopocząc się mym rezolutnym odkryciem prawdy. – Lawrence cię poinformował, prawda?
–Nie. – skłamałam. – Sama to zrozumiałam. Możesz mi nie wierzyć, ale zbyt dobrze znam ciebie i mojego ojca. Przygotował się na każdą ewentualność. Nawet tą zawierającą w sobie własną śmierć.
–Ah tak? I jak myślisz, co dla ciebie zaplanował? – Jechał coraz szybciej nie zważając na zasady ruchu drogowego i gdyby na szali nie wisiało życie bliskich mi osób, najprawdopodobniej stoczyłabym z nim wielce ryzykowną walkę o kontrolę nad autem.
–Śmierć Finniana, to oczywiste. – odrzekłam wpatrując się nienawistnie w jego paskudną, przepełnioną grozą twarz. – Przysięgam ci, że nie istnieje żadne uniwersum, w którym pozwolę mu zginąć. Weź rozbieg i wbij to sobie w ten kretyński łeb, zanim znów zakpisz z jego życia.
Zastanawiałam się również, czy Finnian Trovato po dowiedzeniu się, co mądrego znów uczyniła Ariadna Pastorini, będzie skłonniejszy podziękować jej za niebywałe oddanie, czy też nazwie ją imbecylką bez grama pomyślunku.
–Myślisz, że to wystarczy? Że twoje durnowate słowa niepodparte żadnymi czynami odciągną mnie od spełnienia ostatniej woli Valerio? – spytał uśmiechając się szeroko. – To nie jest twoja gra Aria. Ty swoją już dawno przegrałaś.
Ściągnęłam brwi dostrzegając po prawej stronie budynek uniwersytetu, a kiedy dotarliśmy do kolejnego skrzyżowania, miałam już pewność, dokąd zmierzaliśmy.
CZYTASZ
Senza Fine II
RomanceHistoria Ariadny Pastorini nie mogłaby się zakończyć jedynie teatralną ucieczką i ułożeniem sobie dalszego, spokojnego życia w Nicei. Choć szczerze wierzyła, że tak właśnie się stanie, a wszystkie jej problemy znikną wraz z wylotem ze znienawidzonej...