XXVI.

6.1K 308 43
                                    

–No Finnie, co tu jest centralnym atomem? Przecież to łatwe. – ponagliłam go spoglądając na niechlujnie zapisany w zeszycie związek kompleksowy.

–Ale ja nie wiem. – jęknął bawiąc się długopisem. – Chlor?

–Nie. – odpowiedziałam powoli tracąc ostatnie pokłady cierpliwości. – No rusz główką chociaż przez chwilę.

–Wczoraj już się wystarczająco naruszałem. – odpyskował uśmiechając się z niby dumą, a jednak wyraźnie wydawał się już zmęczony nauką, o którą sam mnie poprosił zaraz po wstaniu i przypomnieniu sobie, że ma do odrobienia pracę domową. – Możesz tak na mnie nie patrzeć? – zapytał z oburzeniem widząc moje poirytowanie jego wcześniejszym, wybitnym tekstem.

–A ty możesz spróbować się skupić? Chociaż na 10 minut? – zapytałam sprawdzając przy okazji godzinę na wyświetlaczu telefonu. – Za godzinę muszę wyjechać na uczelnię.

–Odwiozę cię. – zarządził przeciągając się na krześle. – Ja mam pierwszy wykład dopiero po południu. Ale pomyślałem, że wieczorkiem moglibyśmy sob... – figlarnie zatrzepotał tymi swoimi długimi rzęsiskami, jednak wtrąciłam mu się w słowo nim do reszty mnie omamił.

–Finnian. Zadanie. – przypomniałam.

–No świetnie. – burknął nienawistnie wpatrując się w nieskończoną pracę, nad którą siedzieliśmy już dobre pół godziny. – Kobalt jest tym centralnym atomem?

Uniosłam dłonie z wdzięcznością. Eureka! Szkoda, że zdążył wymienić już właściwie wszystkie atomy i trafił dopiero przy ostatnim, jednak nie chciałam gasić zapału przyszłego chemika.

–A reszta to...?

Zmarszczył brwi intensywnie przyglądając się zapiskom. Miałam wrażenie, jakby na moment rzeczywiście zaczął się przykładać.

–Ligandy?

–Tak! – krzyknęłam nieco nazbyt entuzjastycznie i poklepałam go po ramieniu. – Widzisz, jak chcesz, to potrafisz. Teraz oblicz liczbę koordynacyjną.

Z niechęcią podpartą grymasem na twarzy, z niemałym trudem i paroma błędami, które pomogłam mu skorygować, wreszcie dotrwał do końca. Zleciłam mu jeszcze wykonanie kilku innych, dodatkowych ćwiczeń w ramach powtórki, za co zbeształ mnie bezsłownie wzrokiem, aż finalnie zabrał się za zadaną mu pracę.

–Z tym wieczorem... – zaczął wertując między stronami książki dotyczącej kompleksów i związków koordynacyjnych. – ...to myślałem, że moglibyśmy pójść na kolację. Wiesz, pierwsza randka w związku.

Uśmiechnęłam się pod nosem widząc krztę zakłopotania w jego głosie. Zupełnie, jakby nadal nie był do końca pewien, czy zeszła noc wydarzyła się naprawdę, a zawarte w niej obietnice były rzeczywistością.

–Już nie mogę się doczekać, mój chłopaku.

–Ja bardziej, moja dziewczyno. – powtórzył parskając cichym śmiechem.

  Nie dowierzał podobnie, jak ja. Jeszcze większą niepewność czułam na myśl o przyznaniu się przyjaciołom do wczorajszego występku i o ich reakcji na ową sytuację. Byłam pewna, że pożrą mnie żywcem za skrajnie głupie decyzje, lub szczerze pogratulują ciesząc się razem ze mną. Nie było absolutnie nic pomiędzy.

–A co wy robicie tak wcześnie? – zaspany Clayton zjawił się w kuchni spoglądając na nas podejrzliwie.

–Uczymy się chemii. – odrzekł Finnian dumnie wypinając pierś. – Właściwie, to Aria uczy mnie.

Senza Fine IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz