XVIII.

6.2K 373 136
                                    

Zamilkłam. Głośno przełknęłam ślinę nieprzerywanie topiąc wzrok w jego oczach. Szukałam w nich odpowiedzi. Zrozumienia. Odnalezienia sensu, którego od powrotu na Sycylię nie ujrzałam ani razu.

Nad nami zrobiło się poufniej. I może byłam niekonsekwentna w swych działaniach i przemyśleniach, ale jego nadmierna agresja względem Marco nagle przestała być aż tak haniebna w moich oczach. Wybaczyłam mu bez otrzymania jakichkolwiek przeprosin, a to... to wprawiało mnie w nurtującą zadumę.

Dłuższą chwilę ciszy przerwał nieprzyjemny dźwięk burczenia w brzuchu. Moim brzuchu. Odkaszlnęłam tuszując odgłosy wydawane przez żołądek, jednak nie na tyle skutecznie, by umknęło to Finnianowi.

—Jesteś głodna? — Zapytał odsuwając się ode mnie.

—Nie, to pewnie przez piwo. — Wytłumaczyłam uśmiechając się niezręcznie, a dosłownie chwilę później brzuch zaburczał ponownie działając przeciwko mnie.

Finnian pokiwał głową w odpowiedzi, by zaraz po tym otworzyć lodówkę i przejrzeć pobieżnie jej zawartość.

—Ravioli z sosem, czy Caprese? Nic lepszego nie mam, no chyba, że wolisz tosty.

—Nic nie chcę Finnian, naprawdę. Nie kłopocz się. — Trwałam przy swoim, jednak patrząc na jego zniecierpliwioną minę, coraz mniej pewnie szło mi to przekonywanie.

—Czyli Ravioli. Nie ma problemu.

—Tosty. Niech będą tosty. — Odrzekłam poddając się.

—No i takie trudne to było dziwaczko?

—Po prostu zapomniałam, że mam do czynienia z panem nieprzyjmującym odmowy. — Westchnęłam przybierając maskę udawanego oburzenia. — Daj, pomogę ci. — Pchnęłam go ramieniem i chwyciłam za opakowanie sera, z którym próbował się uporać.

—Akysz! — Trzasnął mnie w dłoń i odepchnął od siebie.

—Z jedną ręką będzie ci trudno.

—Uwierz mi, że wiele jestem w stanie zrobić jedną ręką. Bardzo wiele.

—Jak chcesz. — Uniosłam dłonie w geście obronnym i usiadłam na wysokim krześle przy blacie i bezczynnie czekałam, aż przyrządzi mi jedzenie. Dwuznaczny dowcip pozwoliłam sobie zostawić bez komentarza.

Właściwie, mimo drobnych problemów z otwarciem plastikowego opakowania, reszta poszła mu całkiem sprawnie i bez większych przedłużeń.

Obserwowałam każdy jego ruch i oddech. Samą mnie zaskoczył fakt, że dało się robić zwykłe tosty w tak finezyjny sposób, w jaki robił to Finnian i to bez użyteczności jednej kończyny.

Wreszcie przysunął mi pod nos talerz z dwoma gorącymi kanapkami, a obok postawił keczup.

—Sobie nie robisz? — Zapytałam marszcząc brwi, gdy Finnian zajął miejsce na przeciwko.

—Nie.

—Niezręcznie jeść przy kimś, kto tylko patrzy.

—Mam wyjść? — Zaśmiał się sarkastycznie, przez co odruchowo pokręciłam przecząco głową. — No właśnie. Jedz i nie marudź.

  Trudno było mi go odgadnąć właściwie od zawsze. Odkąd tylko się poznaliśmy stanowił zagadkę, której nie potrafiłam rozwiązać. Nie znałam, bądź nie rozumiałam kierujących go motywów, a o uczuciach już nie wspomnę. Co czuł? Co czuł przez ostatnie dwa i pół roku i co czuje teraz?

—Co się zmieniło? — Wyrwało mi się z ust w przerwie między przeżuwaniem pierwszego tosta. Spojrzał na mnie pytająco i upił kilka łyków wody czekając, aż rozwinę pytanie. — Przez te lata. Co się zmieniło?

Senza Fine IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz