XIII.

3.8K 298 32
                                    


  Lamborghini stanęło w ogniu, a my w bezpiecznej odległości obserwowaliśmy jego powolną śmierć. Czekaliśmy na straż pożarną z przerażeniem patrząc na płonący samochód, a zdziwienie dotknęło każdego z nas, gdy odczuliśmy zatrważającą obojętność przejeżdżających ludzi. Nikt nawet nie raczył zatrzymać się z zapytaniem, czy wszystko w porządku. Każdy widział, patrzył, otwierał okno, by lepiej przyjrzeć się zdarzeniu, ale nikt nie zareagował. Myśli skumulowały się do jednego pytania: "Co gdyby nie wysiedli?"

Co, gdyby nie zauważyli nieprawidłowości podczas jazdy i w porę nie zareagowali? Co gdyby on dalej tam siedział nie mając już żadnej szansy na ucieczkę?

–Stary, ale przynajmniej w końcu pozbyłeś się tego szrota. – Obróciłam głowę widząc przed oczyma Milo klepiącego Finniana pocieszająco po plecach. Dopiero po chwili dotarło do mnie, jakim słowem nazwał ukochany pojazd przyjaciela. Ten od razu obdarował go rozeźlonym spojrzeniem i odepchnął od siebie jego rękę. – No co? Przecież sam go tak nazywasz.

  Ta informacja ewidentnie nie miała wyjść poza ich wąskie grono, bo wzrok speszonego Finniana spoczął na mnie w trybie natychmiastowym. Nie wiem, jak to się stało. Nie wiem również, co siedziało w mojej głowie, ale może chęć poprawienia mu humoru skłoniła mnie do posłania mu subtelnego uśmiechu. Szybko jednak przypomniałam sobie o jego słowach i o... mojej siostrze. Przeklętej siostrze, która widywała się z nim przez ostatnie dwa lata.

–Wiesz, kto może za tym stać? – Odchrząknęłam na nowo przywdziewając zobojętnienie. – Skoro mój ojciec nie żyje, kto mógłby chcieć cię zabić?

  Zanim zdążył odpowiedzieć na pytanie, ciszę pełną zniecierpliwionych zerknięć przerwał dźwięk dzwonka mojego telefonu. Sięgnęłam po niego, a zaraz po tym zmarszczyłam brwi napotykając na wyświetlaczu zastrzeżony numer.

–Odbierz Ari. Może to właśnie on. – Poinstruowała mnie Aurora, gdy trudno było mi wykonać najmniejszy ruch. Wreszcie odebrałam. Głośno przełykając ślinę i zaciskając na urządzeniu spoconą od nadmiernego stresu dłoń.

–Halo?

  Nicość. Poza odgłosami obcego oddechu w słuchawce nie rozbrzmiało nic. Pustka okazała się być znacznie gorsza od słów, nawet gdyby te byłyby iście obezwładniające. Czekaliśmy tak kilkadziesiąt sekund bezsłownie kontaktując się ze sobą pełnymi napięcia spojrzeniami. A jego oczy... jego przerażone, wstrząśnięte oczy utkwiły w mojej pamięci na długo.

–Nie płaczesz. – Wyraźnie zmodulowany, niski i zachrypnięty głos w końcu zakłócił nieprzyjemną pustkę. Naturalnie z nieznajomym rozmawiałam na głośniku, toteż wszyscy zebrani mieli pełen dostęp do konwersacji.

–A dlaczego miałabym płakać? – Wyszeptałam.

–Nie udało się, prawda? Finnian Trovato żyje?

Skrzyżowałam z nim wzrok. Niespodziewany smutek zagościł na jego twarzy, tak jakby już wtedy wiedział. Wiedział, że nie przyleciałam na Sycylię jedynie po to, by pochować przyjaciółkę i dostatecznie się z nią pożegnać. I ja... ja chyba też już wtedy wiedziałam.

–Żyje i ma się świetnie. – Odpowiedział za mnie sam zainteresowany. – Nie mam pojęcia, kim jesteś, ale naprawdę sądziłeś, że nie poczuję zapachu benzyny, albo nie zauważę, że silnik inaczej pracuje we własnym aucie? – Przysunął się bliżej mnie wrzeszcząc do telefonu.

–Miałem nadzieję, że nie zdążysz. – Rozbawienie w robotycznym wręcz głosie przyprawiało mnie o gęsią skórkę. – Wiesz... z wieloma rzeczami nie udało ci się zdążyć. Na przykład z uratowaniem przyjaciółki. – Zaśmiał się szyderczo, a Finnian wyglądał, jakby za moment miał wskoczyć prosto w płomienie i stoczyć z nimi równą walkę.

Senza Fine IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz