Kolejne zajęcia ciągnęły się w nieskończoność, a wizja powrotu do jego domu przyćmiewała mi każdą próbę zanotowania czegokolwiek. Finnian Troavto znów wtargnął do mojego umysłu robiąc z nim, cokolwiek tylko chciał, a ja dawałam na to bezrefleksyjne przyzwolenie. Ba, mi się to nawet podobało.
A może to błąd? Może obietnica złożona samej sobie miesiące wcześniej powinna zostać dotrzymana?
Miałaś go tylko przeprosić Aria, zapomniałaś? To samo mówiłaś terapeutce. Zapewniałaś, że jeżeli kiedykolwiek znów go spotkasz, przeprosisz za słowa, których wypowiedzenia żałujesz każdego dnia i o każdej porze. Nie wspominałaś nic o romansie.
–Jak tam Ari? Wszystko dobrze u ciebie? Mam nadzieję, że już żałujesz porzucenia nas.
Parsknęłam cichym śmiechem poprawiając się na siedzeniu samochodu Gabriela. Jego właściciel wybrał się nam po kawę i coś do przekąszenia, a ja w tym czasie postanowiłam zadzwonić do jednej z bliźniaczek z zapytaniem, jak mają się sprawy w Nicei.
–Oczywiście, że żałuję Oli. – westchnęłam teatralnie i uniosłam jedną z dłoni ku górze, choć rozmówczyni i tak nie była w stanie tego zobaczyć. – I tęsknie za wami niemiłosiernie, dlatego koniecznie musicie wpaść w któryś weekend.
–Wpadniemy wpadniemy. A na końcu wyciągniemy cię stamtąd siłą. – odpowiedziała ze sztucznym oburzeniem. – Tak poważnie, to przecież wszystko rozumiemy i nie mamy żadnego żalu, ale przykro nam bez ciebie. Ci ludzie są tacy kurwa dziwaczni, przysięgam. Ostatnio musiałyśmy robić projekt z jednym typem, tym... Jasonem? Tak, chyba tak. Tym z Irlandii. Czaisz, że zaprosiłyśmy go do domu, zrobiłyśmy obiad i w ogóle ugościłyśmy go, a on chuja zrobił tak naprawdę i jeszcze następnego dnia nawet się z nami nie przywitał?
–Co za bezczelny tuman. – skomentowałam wybuchając śmiechem. – Mam nadzieję, że dosadnie wyjaśniłyście mu, gdzie jego miejsce.
–Wyrzuciłyśmy go z projektu. – odrzekła dumnie. – Zostały dwa dni do prezentacji na forum, a on nie ma grupy. I co? I kto się śmieje ostatni?
–Na pewno nie Jason.
–Dokładnie. – przyznała. – U ciebie, jak tam na uczelni? I ogólnie w Palermo?
Oh, od czego by tu zacząć... no więc moja przyjaciółka nie żyje, ale to już doskonale wiesz, jednak okazuje się, że przyczyną jej śmierci może wcale nie być samodzielne przedawkowanie, a chłopak, z którym przez ostatnie lata się spotykała okazał się nie być tym, za kogo się podawał. Dodatkowo między mną, a byłym... niedoszłym na nowo odradza się uczucie, a poza tym on dostaje śmiertelne groźby i ktoś już raz majstrował mu przy samochodzie, by spłonął w jego wnętrzu. Czuję się, jakbym wróciła na stare śmieci, dosłownie!
–Jak na razie jest stabilnie, chociaż coś słabo z moją motywacją do nauki. Nic mi się nie chce. – odpowiedziałam po dłuższej chwili. – Liczę na poprawę, a jeżeli chodzi o Palermo, to... da się przeżyć.
–Przeżyć? – zapytała ze zdziwieniem, a powaga od tak przylgnęła do jej głosu. – A da się żyć?
Rozchyliłam spierzchnięte usta przejeżdżając po nich językiem. Odpowiedzi na pytanie Olive nie potrafiłam odnaleźć nawet w najskrytszych zakamarkach przepełnionej absolutnie wszystkim głowy. Było jednak coś, czego byłam pewna. Jedyna, niepodważalna prawda fundamentalna, albowiem wiedziałam, że gdyby przyszło mi udzielać odpowiedzi na to samo zapytanie kilka lat wcześniej, bez zastanowienia powiedziałabym: "nie". Tym razem było inaczej.
–Jestem tu raptem kilka dni, więc jeszcze się przekonam. – wraz z wypowiadaniem owych słów, dojrzałam się przyjaciela wychodzącego z lokalu nieopodal z papierową torebkę w jednej dłoni i dwoma kubkami w drugiej. – Muszę już kończyć ślicznotko.

CZYTASZ
Senza Fine II
RomansHistoria Ariadny Pastorini nie mogłaby się zakończyć jedynie teatralną ucieczką i ułożeniem sobie dalszego, spokojnego życia w Nicei. Choć szczerze wierzyła, że tak właśnie się stanie, a wszystkie jej problemy znikną wraz z wylotem ze znienawidzonej...