XVII.

4.6K 320 74
                                    

   Wrześniowa pogoda nie rozpieszczała, a krople deszczu spływające po wypucowanych oknach mimo przezroczystości, zdawały się szare. Zmoczyłam usta w butelce piwa i przyciągnęłam kolano do brody odpływając na moment od toczącej się przy stole dyskusji. Mówiliśmy głównie o Sofie, jak i o groźbach, które spłynęły na nas po jej pogrzebie.

—Nie pozostaje nam tak naprawdę nic poza czekaniem. — Stwierdził Clayton sącząc whisky z pokaźnego, zdobionego kubka. — Będziemy pilnować tego idioty na każdym kroku, a gdyby ktoś ponownie usiłował go zabić, nie umknie nam.

—Właściwie to gdzie on jest? — Spytała Aurora.

—Śpi. Przeleżał cały cały dzień, później się wyrzygał, wykąpał i poszedł spać znowu. — Odpowiedział rzeczowo. — Niech lepiej dobrze wypocznie, bo za trzy dni studia.

No właśnie, studia. Finniann w przerwie między spaniem, a kolejnym spaniem zdążył bez większych komplikacji załatwić mi tymczasowy powrót na uczelnię w Palermo. Mając już pewność, że rzeczywiście zostanę, zadzwoniłam do bliźniaczek i powiadomiłam je o przedłużeniu się wyjazdu, na co zareagowały głośnym lamentem i całkiem uroczym wyrażaniem tęsknoty.

Również za nimi tęskniłam.

A przez krótką chwilę rozważałam też skontaktowanie się z nim. Wtedy pomyślałam, a co gdyby zapytał o to, gdzie jestem? Co bym mu powiedziała? „A wiesz, tak się ciekawie złożyło, że przebywam w domu mojego niedoszłego byłego, razem z jego wcześniejszą byłą i innymi znajomymi"? Prędzej spłonęłabym z zażenowania.

—Skoro mamy go pilnować, kto będzie miał na niego oko podczas zajęć? — Zapytała Elena. — On zacznie drugi rok, a my czwarty. Zgaduję, że nie będziemy się nawet mijać na korytarzach.

—Ochroniarz będzie za nim chodził. — Odrzekł dumnie. — Niczym jego pierdolony cień. Krok w krok. Bez przerwy.

—Finnian nigdy się na to nie zgodzi. — Wtrąciłam własną sugestię będąc jej całkowicie pewna.

—Nie dostanie wyboru.

—Od tej chwili nie pytamy się go o zdanie w żadnej kwestii. Jest narażony na jebaną śmierć z rąk jakiegoś psychopaty, więc średnio interesuje mnie, czy z czymś się nie zgadza. — Dorzucił Milo.

   Ja również w pełni podpisywałam się pod ich zarządzeniami, jednak wiedziałam, że wdrożenie ich w życie zwłaszcza przy niewątpliwie specyficznym charakterze Finniana Trovato może okazać się delikatnie ujmując, awykonalne.

   Omówiliśmy jeszcze parę kwestii związanych z rygorystycznym i nadopiekuńczym podejściem do skacowanego chłopaka, aż wreszcie wybiła północ. Wraz z nią ja zdążyłam opróżnić już trzy butelki alkoholu.

—Wiem, że zjechaliśmy się tutaj w... w tragicznych okolicznościach, ale skoro wy już tu z nami jesteście... — Aurora wskazała na mnie i na kolegów z Las Vegas posyłając nam wybiórczo lekko niepewne spojrzenia. —...no wiecie, jutro sobota. Ma być też w miarę ładnie na zewnątrz. Może gdzieś się razem wybierzemy?

—Sądzę, że to świetny pomysł, bo kiszenie się tutaj powoli doprowadza mnie do furii. — Wycedził Gabriel wydymając usta.

—Ty tylko ciągle śpisz, więc się nie dziw, że jesteś sfrustrowany od nadmiaru snu. — Zaśmiała się Elena uderzając go w ramię.

—Moja głowa tak naprawdę pracuje! I to na najwyższych obrotach! Muszę się wyspać na zapas przed tymi jebanymi studiami! — Wykrzyczał wymachując energicznie dłońmi, co mimo przesadnej ekspresji, było niesamowicie zabawne. — Dobrze Aria, że do mnie wrócisz. Przynajmniej będziemy w tym razem.

Senza Fine IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz