XXII.

3.8K 325 91
                                    




02.10.2023r.

  Znajomy zapach i chłód uczelnianego budynku bardziej przypominającego pałac królewski zawitał do moich nozdrzy, chociaż kilka miesięcy wcześniej byłam pewna, że już nigdy go nie poczuję, a już na pewno nie w roli studentki wracającej na uniwersytet w Palermo. Wchodziłam po marmurowych schodach z Gabrielem u boku i rozglądałam się po niewidzianej ponad dwa lata architekturze. Patrzyłam też na twarze, a ich wścibskie, przeszywające spojrzenia wraz z szeptami, po raz pierwszy nie wprowadziły mnie w dyskomfort.

W głowie roiło się od... wszystkiego, toteż atencja, którą otrzymywałam za każdym razem dzięki słynnemu nazwisku, przy realnych problemach zdawała się niczym ważnym.

–Ten wykład ze spektroskopii trwa 3 godziny? Czy kogoś do cholery już całkiem posrało? Jak ja mam tyle wysiedzieć w jednym miejscu. – wrzasnął przyjaciel ciągnąc mnie z niezadowoleniem za rękę. – Porzygam się tam Aria, przysięgam.

–Zdrzemniemy się razem. – zarządziłam klepiąc go pokrzepiająco po plecach. – Średnio się wyspałam, więc mała drzemka będzie w sam raz. Koniecznie musimy usiąść z tyłu.

–Tak jak wtedy. No wiesz, gdy się spotkaliśmy na pierwszym roku.

–Racja. – przypomniałam sobie, jak to z zaciekawieniem wypytywał, dlaczego inni studenci na roku wyglądają, jakbym była chodzącym postrachem uczelni, przed którym trzeba uciekać w trybie natychmiastowym.

– Wolałabyś być w Nicei? – zapytał, gdy stanęliśmy już przed salą, 5 minut przed rozpoczęciem zajęć.

–I tak i nie. – przyznałam całkowicie szczerze. – Tam denerwowali mnie wykładowcy, bo strasznie olewczo podchodzili do studiów po angielsku, plus moja grupa składała się z samych dziwaków poza jedynymi normalnymi bliźniaczkami. No i mną oczywiście.

–Chciałabyś. – zażartował, a ja w odpowiedzi spiorunowałam go wzrokiem. – Sory niunia, ale oboje dobrze wiemy, że do bycia normalną to ci brakuje co najmniej miliona lat świetlnych.

–Nie zamierzam komentować tych bezpodstawnych obelg. – odrzekłam przesadnie wyniośle. – A wracając do pytania... studiowanie wolę tutaj, w ojczystym języku no i tutaj mam was, wiadomo.

–Ale wolałabyś być tam. – dokończył uśmiechając się smutno. – Ja to w pełni rozumiem Aria i wiedz, że nie mam do ciebie żadnego żalu. Przez ostatnie lata nie miałem i nic się nie zmieniło. Oczywiście załamię się, gdy w końcu tam wrócisz, ale też to zaakceptuję. Jakby nie patrzeć, to tam jest teraz twój dom.

Dom. Problem leżał już u samych fundamentów owego domu, gdyż ja nawet nie traktowałam go w ten sposób. Francja nie była domem, a Palermo tym bardziej. Nie wiem, czy cokolwiek, kiedykolwiek nim było.

–Dzięki Gabi, ale na razie się nigdzie nie wybieram, także możesz być spokojny.

– Po prostu myślałem, że będziesz chciała wyjechać najszybciej, jak tylko się da. A jeżeli akcja z tym dzieckiem się uda, dowiemy się wszystkiego już za moment.

  Ja też tak myślałam, Gabrielu. Byłam święcie przekonana, że wraz z pierwszym poniedziałkiem października usiądę wraz z Polly i Olive pod wieżą Eiffela wciskając w siebie makaroniki z ich piekarni, a po spotkaniu udamy się niechętnie na pierwsze zajęcia czwartego roku studiów. Wizja, choć przeze mnie dotychczas pożądana, utraciła już sporą część żywego koloru.

Obiecałam mu, że zostanę. A co gorsza, on sam tego chciał.

–Chyba jednak zmieniłam zdanie, wiesz? – wzruszyłam ramionami nie chcąc zasypywać go niepewnymi informacjami dotyczącymi mojej relacji z Finnianem. Doskonale wiedziałam również, że nie powstrzymałby się przed wydaniem ich Elenie, a ta nie dałaby mi żyć przez najbliższy miesiąc.

Senza Fine IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz