–Nalegam, żebyście zostali tutaj przynajmniej do twojego wyjazdu. – Zwróciłem się w jej stronę. Zmarszczyła ze zdezorientowaniem brwi i pytająco zerknęła na przyjaciół, jakby chcąc poprosić o wsparcie. Zaskakujące, jak szybko jej chora pewność siebie ulatniała się gdzieś daleko, kiedy chodziło o coś nieszczególnie ryzykownego.Miała ewidentny problem z dopasowaniem emocji do sytuacji, skoro bez wahania pognała do domu byłego męża rzucając się na niego z pięściami, a słysząc o mojej propozycji, którą traktowałem bardziej, jako rozkaz, speszyła się gubiąc język w gardle. Zabawne. Najzabawniejszym jednak była moja złość względem niej, która ulatniała się wraz z każdym spojrzeniem na jej twarz. Na jej włosy po transformacji. Na dłonie, których od dwóch i pół roku nie ściskałem swoimi.
Ale ona znowu wyjedzie. Za chwilę. Za dwa dni. Odejdzie i tym razem całkiem możliwe, że już na zawsze, a ewentualny powrót związany będzie z moim pogrzebem, o ile oczywiście się pofatyguje.
–Nie zostawię was z tym wszystkim samych. – Odrzekła przejeżdżając palcem po opatrunku zdobiącym jej polik. – Nie wyobrażam sobie zniknąć po wydarzeniach z ostatnich dni i bez wyjaśnień.
Coś mną drgnęło słysząc te słowa. Brzmiała nad wyraz pewnie, przez co z trudem zachowywałem spokój nie do końca wiedząc nawet, co konkretnego mną targa. Wiedziałem tylko, że Valerio Pastorini miał rację nazywając mnie egoistą. Dokładnie tym byłem, w stu procentach. Wiedziałem, że ona pragnie wyjazdu i powrotu do ukochanej, jak mniemam Nicei, a z poczucia obowiązku decyduje się zostać.
Powinienem był jej wtedy odrzec: "Aria, wyjedź. My damy sobie radę. Bądź bezpieczna daleko stąd, a my zajmiemy się całym tym burdelem." Nie przeszłoby mi to przez gardło w żadnym scenariuszu. W końcu byłem samolubny i wcale nie chciałem, by wyjeżdżała.
Dlaczego więc ją okłamałem? Dlaczego powiedziałem, że jej powrót do Francji jest dobry i wcale nie jest mi z tym najgorzej na świecie? Jedyna prawda, jaka wyszła tamtego wieczora z moich ust to ta o spokoju panującym w Palermo po śmierci jej rodziców, jak i jej przeprowadzce. Nie powiedziałam jednak, że ten spokój był dla mnie czymś wygodnym i pożądanym.
Ona była, jak najpiękniejszy sen, a ja przez ostatnie lata cierpiałem na bezsenność. Nie było opcji, bym sprzeciwił się temu postanowieniu.
–A co ze studiami?
–Nie wiem. Może uda mi się jakoś przenieść tutaj, tymczasowo. Rano zadzwonię, zapytam i zobaczymy. – Wzruszyła ramionami nie wydając się szczególnie przygnębiona ową wizją.
–Załatwię to. – Wyrwałem się w odruchu bezwarunkowym, a jej skołowany wzrok spotkał się z moim. – Mam parę znajomości na uczelni w Palermo. – Sprecyzowałem czując się już wtedy, jak ostatni, skończony desperat.
–Doprawdy? Skąd? – Zapytała.
–Poznałem się lepiej z rektorem, jak ustalałem indywidualny plan zajęć.
–Zacząłeś studia? – Szerzej otworzyła oczy przyglądając mi się z niedowierzaniem. Ja natomiast zaśmiałem się w duchu już nie mogąc doczekać się na to, jak zareaguje na wiadomość o tym, co konkretnie studiuję.
–Postanowiłem nieco poszerzyć horyzonty. Wybrałem chemię, gdybyś się zastanawiała.
Zdecydowanie potrzebowała czasu, by to przetrawić, a fakt, że akurat stała, ewidentnie jej wówczas nie pomagał. Patrzyła to na mnie, to na poinformowanych już przyjaciół, którzy nie raczyli wspomnieć o mojej nowej ścieżce kariery.
Było w tym coś doprawdy poniżającego, a jednocześnie ekscytującego. Uczenie się tego samego, co ona. Przygotowywanie tych samych referatów i pisanie tych samych kolokwiów. Gdyby spytała, dlaczego chemia, odpowiedziałbym.
CZYTASZ
Senza Fine II
RomanceHistoria Ariadny Pastorini nie mogłaby się zakończyć jedynie teatralną ucieczką i ułożeniem sobie dalszego, spokojnego życia w Nicei. Choć szczerze wierzyła, że tak właśnie się stanie, a wszystkie jej problemy znikną wraz z wylotem ze znienawidzonej...