VI.

4.3K 237 39
                                    

01.04.2021r.

   Twarz sama wykrzywiła się w uśmiechu na widok równie uradowanych przyjaciół pędzących w moim kierunku z walizkami ciągniętymi za sobą.

—A co to za cudeńko? — Odbiłam się od maski auta i wyściskałam Gabriela z całych sił. — Porsche 911? — Dopytał odsuwając się po chwili, by ponownie skupić wzrok na nowiutkim pojeździe.

—Si.

—Myślałem, że gardzisz sportowymi autami. — Skomentował, gdy ja tuliłam kolejno Aurorę, Sofie i Elenę.

—Gardzę, ale tylko wybranymi. — Odrzekłam pomagając całej przybyłej czwórce spakować walizki do bagażnika. — Zresztą tutaj musiałam zaopatrzyć się w coś małego, co nie znaczy, że zapomniałam o Jeepie. Mam nadzieję, że dobrze go traktujecie. — Zerknęłam na Sof i Aurorę, którym przed wyjazdem postanowiłam oddać pojazd. Wiedziałam, że nie wrócę do jeżdżenia nim, a jednocześnie nie chciałam, by trafił w niepowołane ręce, tudzież ręce jakiegoś roztrzepanego nastolatka, co ledwo zdał egzamin na prawo jazdy i nie potrafi obejść się z tak nostalgicznym dla mnie samochodem.

—Sof już zdążyła go rozdziewiczyć. — Blondynka przewróciła oczyma spoglądając wymownie na przyjaciółkę, która natychmiast okryła się rumieńcem. — No dalej, pochwal się.

—Poznałam na odwyku takiego chłopaka...— Westchnęła skupiając największą uwagę na czubkach czarnych trampek. —...jechaliśmy razem z Rosą do weterynarza i jakoś tak wyszło.

—Zrobiliście to przy kocie?! — Uniosłam głos żywo gestykulując dłońmi w zszokowaniu na ową informację. — To przegięcie pały, naprawdę. — Dodałam kręcąc głową, by zaraz po tym dokładniej przyjrzeć się dziewczynie. — Pięknie wyglądasz Sof. Zresztą wy wszyscy pięknie wyglądacie, ale ty w szczególności.

—Odwyk. — Odparła z uśmiechem, który odwzajemniłam okrywając się niemałą dumą z powodu pomyślności jej zrywania z uzależnieniem. — I poznałam kogoś, kto przechodzi przez to samo, więc jest jakoś tak łatwiej. O wiele łatwiej i przyjemniej.

—W to akurat nie wątpię. — Prychnęłam próbując wyrzucić z głowy obraz biednej kotki, która zaraz przed wizytą u weterynarza, musiała oglądać akt seksualny jednej ze swoich właścicielek.

—O której macie jutro koncert? Zapomniałam już. — Spytała Elena pakując się na przednie miejsce pasażera.

—O dwudziestej. — Odpowiedziałam z narastającą ekscytacją na zbliżające się wielkimi krokami wydarzenie. — A lot do Paryża mamy jutro o dwunastej. Mam już dla nas hotel i wszystko.

—Jestem w szoku, że już od tygodnia nie czatujesz pod stadionem w namiocie.

—Bardzo śmieszne El. — Klepnęłam ją w ramię zapinając pas i ułożyłam dłonie na błyszczącej nowością kierownicy.

    Musiałam nacieszyć się tym widokiem, bo w ciągu góra miesiąca wnętrze samochodu zmieni się w mój prywatny, przewoźny śmietnik i przyzwyczaję się do niego równie prędko pozostawiając owy syf conajmniej do skończenia studiów, a może i dłużej.

—Boże już nie mogę się doczekać, aż go zobaczymy! — Za plecami rozbrzmiał równie rozentuzjazmowany głos Sofie nawiązujący do piosenki puszczonej przeze mnie, autorstwa artysty, na którego występ się jutro wybierałyśmy. — Finnian pęknie z zazdrości.

  Uradowanie diametralnie zmalało, a drastyczną zmianę panującej atmosfery dało się odczuć bez problemu. Po dłużącej się chwili niezręcznej ciszy, rozmowa zeszła na tematy zajęć na studiach okraszonych lamentem Gabriela odnośnie braku mojej obecności, a co najważniejsze, moich rzetelnych i przejrzystych notatek.

Senza Fine IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz