Mimo wczesnej godziny, pokój oświetlony był już przez poranne słońce. Nikt nie zasłonił rolet weneckich w dużym oknie i w rezultacie Melanie w pełni rozbudzona o szóstej rano była już gotowa zacząć nowy dzień. Potraktowała to jako szansę od losu, aby uniknąć niezręcznej sytuacji, kiedy to Dan obudzi się zdziwiony tym, co ona porabia razem z nim w łóżku. Wyglądało na to, że nie obudził się ani razu przez te dwie lub trzy godziny, które z spędzili leżąc obok siebie. Ucieczka nie była jednak łatwa, ponieważ jego umięśnione ramię przygniatało jej długie, błyszczące w słońcu na złoto włosy. Przy każdym ruchu miała wrażenie, że go nimi łaskocze, więc przestawała na chwilę, aby wrócił do twardego snu. Stresowała ją ta sytuacja. Przecież w każdej chwili mógł otworzyć oczy i spojrzeć na nią jak na idiotkę. Albo co gorsza, pomyśleć, że między nimi jest coś więcej. Do takiej sytuacji nie mogła dopuścić, więc walka z jego ramieniem była tak naprawdę batalią nie bez znaczenia. Melanie znalazła się już w pozycji klęczącej przy kanapie, jednak odrobinę jej włosów wciąż przygniatała ręka Dana. Wtedy niespodziewanie z dworu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Ani otwarte okno, ani śmieciarka nie sprzyjały jej tego poranka. Dan obudził się gwałtownie i usiadł na łóżku wypatrując źródła hałasu, a kobieta w tym czasie odskoczyła, aby stwarzać pozory, że wcale jej tu nie było, lecz jej niezdarność pozwoliła jej tylko na niezbyt zgrabny fikołek na dywanie. Teraz, zamiast tworzyć pozory, leżała rozwalona na podłodze patrząc w sufit i modląc się w duchu, aby przyszło jej do głowy jakieś sensowne usprawiedliwienie jej pobytu w tym miejscu. Dan chyba już trochę rozbudzony rozejrzał się najpierw po pokoju, jakby nie do końca zdając sobie jeszcze sprawę, gdzie jest, a następnie wyciągnął do niej rękę.
- Co jest, wypadłaś z łóżka? Chodź tutaj z powrotem - wyszeptał cichym głosem lekko rozbawiony jej widokiem.
Melanie wstrząsnął dreszcz. Jak to, czyżby się zorientował? Przecież to niemożliwe. Spał twardo i od kilku godzin nawet się nie ruszył. Postanowiła nie dawać za wygraną i ciągnąć dalej to, co zaczęła.
- Yyy, ja już właściwie to dawno wstałam, tylko ta śmieciarka mnie trochę przestraszyła. Zwykle przyjeżdża później, śmieciarze chyba nie mogli spać przez tę pełnię. Ja z resztą też - wydukała z udawanym oburzeniem w głosie.
- Doprawdy? - Zmarszczył nieco brwi, a to w połączeniu z dwudniowym zarostem nadawało jego twarzy powagi. - Byłem prawie pewien, że spałaś bardzo dobrze, szczególnie przez ostatnie kilka godzin. Hmmm, mógłbym się nawet o to założyć, przecież specjalnie leżałem nieruchomo jak mumia, żebyś mogła się choć trochę wyspać. Teraz niemalże nie czuję rąk - mrugnął do niej, rozmasowując swoje bicepsy, tricepsy i wszystkie inne mięśnie, których nazw Melanie nie znała, a które również bez wątpienia posiadał.
Dopiero teraz zorientowała się, że Dan nie miał na sobie koszulki, a ona gapiła się na niego bezceremonialnie już od dłuższego czasu. Boże... pomyślała. Podwójna wtopa. Albo i potrójna... Czuła wypieki na policzkach i chciała zapaść się ze wstydu, ale uświadomiła sobie, że wciąż znajduje się na podłodze, a Dan wciąż na nią patrzy i oczekuje jakiegoś wyjaśnienia. Winny się tłumaczy, pomyślała i postanowiła przeciągnąć tę gierkę bez zważania na to, na ile wiarygodna ona była.
- Musiało ci się przyśnić, że tu byłam. Przez cały czas tak chrapałeś, że nawet głuchy nie byłby w stanie tu spać, a co dopiero ja. A już na pewno nie na własne życzenie. Przyszłam tu tylko, żeby zamknąć okno, ale jak widać nie zdążyłam - uśmiechnęła się sztucznie, aby wyglądać na zdystansowaną. Buraczkowy kolor już chyba zszedł jej z twarzy, więc może miała jeszcze szansę zachować choć jedną setną swojej wiarygodności.
- Może masz rację. W końcu często miewam takie sny. Ten był jednak nadzwyczaj realistyczny. - Udał, że się nad tym głowi jednocześnie dając jej do zrozumienia, że ta sytuacja była przez niego bardzo mile widziana.
Melanie jednak nie chciała ciągnąć tego dalej. Ogarnął ją wstyd, tym bardziej, że stała przed nim z burzą nieuczesanych włosów, w krótkiej piżamie i w dodatku bez stanika pod spodem.
- Możesz się nad tym zastanawiać jak długo tylko chcesz, ja jednak nie mam całego poranka. Muszę się ubrać i skoczyć do sklepu po coś na śniadanie dla nas. Mam nadzieję, że tu na mnie poczekasz, to nie potrwa długo.
- Sądzisz, że każę ci wychodzić samej i targać zakupy po tych starych skrzypiących schodach? Szczególnie w tym stanie? - Spojrzał na nią wymownie, a ona nagle zdębiała, przypominając sobie o całej tej "oprawie" sytuacji, w której się znaleźli. - Wracam za 10 minut. No może 15, jeśli okaże się, że ta cukiernia na ulicy obok jest już otwarta. A ty możesz nam zrobić kawę. Dla mnie podwójną, bo coś, albo ktoś trochę się wiercił w nocy - skinął głową porozumiewawczo z głupawym uśmieszkiem, ubrał się i wyszedł z mieszkania.
CZYTASZ
Wzrok pełen pożądania
RomanceMelanie poznaje Marca, który jest dla niej ideałem mężczyzny. Jednak później odkrywa jego prawdziwe, brutalne oblicze. Czy mężczyzna wykorzysta jej naiwność do własnych celów? Namiętny romans, który wciąga od pierwszego rozdziału. Okładka autorstwa...