Tak czy nie?

2.9K 166 26
                                    

   Melanie przeżywała skrajne emocje. Zawsze chciała usłyszeć to pytanie. Ale dlaczego akurat teraz? Nie tak to sobie wyobrażała.
   Mężczyzna, klęczący przed nią zamarł i czekał na jej reakcję. Melanie dostrzegła jego trzęsącą się brodę, ukrytą pod kilkudniowym zarostem. Nigdy wcześniej nie widziała Marca w takim stanie. Podkrążone, przekrwione oczy i włosy w nieładzie. Zarost tylko podkreślił jego rysy i sprawił, że wydawał się jeszcze bardziej władczy. Ale nie był. Jego koszula była pognieciona jak nigdy dotąd. Coś się w nim zmieniło, nie widziała w nim tego samego faceta, co przedtem. Musiał być załamany, a to, co w tej chwili robił, wydawało się jego ostatnią deską ratunku, żeby jej nie stracić.
   Kobieta wpatrywała się w niego w milczeniu. Nie chciała go zasmucić odpowiedzią, więc wolała z nią poczekać. Sama też nie była do końca przekonana. Bała się, że pomyśli jedno, a powie jak zwykle coś innego. To przyniosłoby ze sobą nieodwracalne konsekwencje. Jej życie zmieniłoby się nie do poznania. Żywiła do niego skrajne uczucia. Nienawidziła go za to wszystko, ciężko było to opisać słowami. Ale w jednym momencie uświadomiła sobie coś zupełnie innego. Tak. Kochała go. Nie chciała krzywdzić go tak, jak on skrzywdził ją. Nie chciała patrzeć na jego cierpienie ani go karać. Trzymała się na dystans, bo miała świadomość tego, że kiedy tylko poczuje jego ciepło, zapach... Będzie gotowa rzucić mu się w ramiona i zapomnieć o przeszłości. A może właśnie to będzie najlepszym rozwiązaniem? Tym bardziej, że być może jest w ciąży. Przecież nie pozbawi dziecka ojca, to byłoby najgorsze, co mogłaby zrobić.
   Z drugiej strony Dan był ideałem mężczyzny. Ale nie czuła do niego tego samego, co do Marca. Dlaczego zawsze musiała kombinować? Odgarnęła kosmyk włosów, który po chwili nieposłusznie z powrotem opadł jej na twarz. Wiedziała, że już stanowczo zbyt długo przeciąga ten moment. Powie to teraz i wszystko się skończy. Tak będzie najrozsądniej.
- Nie mogę się na to zgodzić. - Powiedziała, ukrywając swój smutek.
   Czuła, że to silniejsze od niej, a nie chciała się przy nim rozpłakać.
- Dam ci tyle czasu, ile tylko zechcesz. Wiem, że nie możesz podjąć odrazu tak ważnej decyzji. - Odparł beznamiętnie.
   W jego głosie było słychać, że jest już wyprany z emocji. Najwyraźniej wydarzenia ostatnich dni odbiły się nie tylko na niej.
- Sądzisz, że będę umiała ci znowu zaufać? Nie mam już siły na to wszystko. Powiem ci, co zrobimy. Zrobię test za kilka dni i zakończymy tą bezsensowną sprawę. - Przeszły ją dreszcze na samą myśl, że może już więcej nie zobaczyć Marca. I to na własne żądanie. Nie rozumiała siebie, ani tego, co w tej chwili robiła, ale gdzieś w środku miała świadomość, że tak właśnie trzeba.
- Tak nazywasz nasz związek i moją miłość do ciebie? ,,Bezsensowną sprawą"? - Wypowiedział te słowa jak największe przekleństwo. Zraniła go tym.
- Sam sobie zawiniłeś. Ja tylko próbuję sprawić, żebyś poniósł jakiekolwiek konsekwencje, chociaż żadne nie oddadzą mojego cierpienia. - Zmarszczyła brwi, powstrzymując łzy ostatkiem sił.
   Dlaczego nie mogła tak po prostu powiedzieć ,,tak" i go przytulić? Przecież gdzieś w głębi właśnie tego chciała. Nie chciała toczyć z nim bezsensownych walk. Czuła, że właśnie niszczy własne szczęście. I otacza się grubym murem, którego nawet ona sama nie była w stanie zburzyć. Przestała panować nad swoimi emocjami i tym, co robiła.
- Dobrze, nie będę ci się więcej narzucał, skoro właśnie tego chcesz. Ale proszę, pozwól mi spędzić z tobą jeszcze jeden dzień, ten ostatni. Potem mogę dać ci spokój. - Uniósł wzrok, jednak nie mógł jej dokładnie zobaczyć przez zaszklone od łez oczy.
   A jednak. Nawet on był skłonny do emocji. Nie mógł być taki zły, skoro przecież żałował tego, co zrobił. Po prostu raz nad sobą nie zapanował.
   Melanie zdziwiła jego propozycja, jednak poczuła, że może być to dla niej pewnego rodzaju okazja. Może poczuje się jak kiedyś?
- Zgadzam się. Ale o nic więcej mnie nie proś - odparła chłodno, żeby nie robić ani sobie, ani jemu zbytnich nadziei.
- To znaczy, że jeszcze nie wszystko stracone? - W jego głosie pojawiła się iskierka nadziei, która jednak zgasła, gdy spojrzał w jej oczy i zobaczył pustkę.
   Nie była tą kobietą, którą poznał i którą pokochał. Był tuż obok niej, ale czuł jej obecność jak przez gęstą mgłę, która ją otaczała. Biła od niej niedostępność. Miał nadzieję, że mimo wszystko, będzie jak kiedyś. Może żądał zbyt dużo od losu, ale nie chciał płacić za swoje błędy. Nie chciał już więcej cierpieć. Życie dało mu wystarczającą nauczkę, nigdy więcej nie weźmie narkotyków i jej nie skrzywdzi.
- To jak masz zamiar wykorzystać ten czas? - Zapytała w końcu, przerywając jego zawiłe rozważania.
- Pojedziemy gdziekolwiek. W miejsce, gdzie będziemy mogli sobie wszystko wyjaśnić i... - Chciał powiedzieć, że przebaczyć, ale nie miał śmiałości. Nie chciał złościć jej jeszcze bardziej.
- Nie wiem, co jeszcze możemy sobie wyjaśniać. I co miało znaczyć to niedokończone zdanie?
- I przekonamy się, czy jest nam dane być jeszcze razem. - Zgrabnie wybrnął.
- Ten dzień pokaże, czy zmienię zdanie, czy może już nigdy więcej się nie zobaczymy. - Wypowiedziała słowa, które sprawiły ból im obojgu.

  

Wzrok pełen pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz