Nadal odmawiasz?

2.7K 165 22
                                    

- Która godzina?! - Zerwała się z łóżka, oślepiona porannym światłem, bijącym z okna prosto w jej zaspaną twarz.

   Była 7:30, mogło być gorzej. To znaczy, że miała dokładnie pół godziny na ogarnięcie się i dojazd do pracy. Szczerze mówiąc, graniczyło to z cudem.

   Wybiegła z mieszkania, nie zważając na Dana, który twardo spał. Była pewna, że nawet nie będzie pamiętał, że tu była.

   W mniej niż 15 minut doprowadziła się do porządku i dumna z siebie już miała dzwonić po taksówkę, jednak ktoś ją ubiegł. Na wyświetlaczu pojawił się numer Marca.

- Halo?

- Stoję pod blokiem - odpowiedział jej niski, poważny głos.

   Kamień spadł jej z serca. Czyli jednak zdąży. Uff...

   Wsiadła do samochodu i spojrzała na Marca, który wyglądał, jakby na coś czekał. Podniósł jedną brew, widząc, że Melanie nie bardzo wie o co mu chodzi.

- Witaj kochanie.

- Witaj - odparła.

- A może dostanę buziaka? - zerknął na nią, jakby jednocześnie prosił i żądał.

- A może nie? - Uśmiechnęła się i delikatnie go pocałowała.

   Jej usta musnęły gładki do perfekcji policzek, który zapewne dziś rano został przez niego starannie wygolony. Zobaczyła wyraz triumfu na twarzy mężczyzny. Osiągnął to, co chciał. Jednocześnie uwielbiała i nienawidziła jego pragnienie dominacji. Lubił zdobywać, a kiedy już poczuł, że ją zdobył, chyba wydawało mu się, że teraz ona powinna starać mu się przypodobać. Nic z tych rzeczy.

   Dojechali do firmy szybciej, niż się spodziewała. Cudem nie było korków, a zielone światła świeciły się przed nimi przyjaźnie na każdym skrzyżowaniu.

   Kiedy chciała już wychodzić, zatrzymał ją na moment.

- Czekaj, spotykamy się dzisiaj na lunch? - Spytał w pośpiechu, bo oboje się spieszyli.

- Bardzo bym chciała, ale mam zaległości w pracy. Chyba daruję siebie przerwę - odparła niemrawo, przytłoczona natłokiem obowiązków.

- Szkoda. Gdyby coś się zmieniło to wiesz, gdzie mnie szukać. - Mrugnął do niej i pojechał zaparkować samochód.

   Jasne, że wiedziała. Przecież Marc był czymś w rodzaju jej przełożonego. Jego biuro znajdowało się całkiem blisko niej, ale postanowiła nie nadużywać tej bliskości. Praca to praca, a nie jakieś romanse za biurkiem, albo i na...

   Usiadła przed komputerem i zabrała się do robienia wykresów oraz przeczesywania stert papierów. Nawet ona nie bardzo wiedziała, dlaczego to robi, ale nie miała wyboru. Ta praca była nudna i raczej średnio płatna, ale lepsza taka, niż żadna. No i mogła się poszczycić własnym gabinetem, co było dla niej nie lada sukcesem.

   Kiedy zdała sobie sprawę, że załatwiła nudne formalności szybciej, niż przypuszczała stwierdziła, że może jednak skorzysta z przerwy i spędzi ją z Markiem. Pewnie się ucieszy. Miała zamiar iść i mu to powiedzieć, ale zatrzymała ją koleżanka, której dawno nie widziała. Nie mogła przejść obojętnie i nie zamienić z nią ani słowa.

   Marc w najwyższym skupieniu wpatrywał się w monitor. Kontrolował prawie wszystko, co działo się w firmie. Z zamyślenia wyrwał go odgłos pukania do drzwi.

- Proszę - powiedział odruchowo, nie przerywając sobie.

   Drzwi otworzyły się z lekkością, a zaraz za nimi stała młoda kobieta o śniadej cerze i burzy czarnych włosów, które sięgały jej niemal do pasa. Wyglądała na rodowitą Hiszpankę lub kogoś w tym rodzaju. Weszła pewnie, odsłaniając swój śnieżnobiały uśmiech oraz świadomie eksponując dekolt. W sumie naprawdę nie miała się czego wstydzić.

   Marc podniósł głowę i spojrzał na kobietę. Nie miał pojęcia, czego mogła od niego chcieć. Zapewne sprawy biznesowe. Była dla niego zagadką, bo wydawało mu się, że widzi ją pierwszy raz.

- W jakiej sprawie pani do mnie przyszła? - Spytał, jak jedna z tych wpływowych osób.

   Kobieta podeszła bliżej i usiadła na fotelu po drugiej stronie biurka. A potem się trochę przysunęła i spojrzała na niego z nieodgadnionym wzrokiem. Było w nim trochę kokieterii, której być może nie chciała aż tak eksponować. Na razie badała grunt, czyli Marca i jego podejście.

- Pracuję tu od kilku dni i bardzo przypadł mi pan do gustu - wypowiedziała barwnym głosem, zagryzając delikatnie wargę. - Może spędzimy razem przerwę?

   Spojrzał na zegarek, właśnie się zaczynała. Z nikim się nie umawiał, więc czemu nie? Melanie siedzi w swoim biurze i nie ma czasu z nim wyjść.

- W zasadzie nie miałem żadnych planów. - Odparł mimo wszystko sceptycznie. Nie wiedział, czego chciała od niego ta kobieta, ale na pewno nie przyszła od tak sobie.

- To świetnie - zaszczyciła go swoim uśmiechem i wyciągnęła do niego zgrabną dłoń. - Jestem Camila.

- Marc, miło mi - uścisnął jej dłoń, patrząc w jej ciemne, hipnotyzujące oczy.

   Kobieta zaczęła go ewidentnie kokietować. Niby niechcący zwracała uwagę mężczyzny na swoje kobiece atuty. Poprawiła dekolt, który był stanowczo zbyt duży, nawet sam Marc stwierdził tak w myślach. Mimo tego nie mógł się powstrzymać, żeby nie spojrzeć. Przecież patrzenie to nie zdrada, pocieszył się w myślach, kiedy coś sugerowało mu, że mimo wszystko źle robi.

- Jak ci się u nas podoba, Camilo? - Nadał rozmowie bardziej oficjalny charakter, bo nie chciał, żeby ta kobieta sądziła, że może go sobie owinąć wokół palca.

- Bardzo, poza jednym szczegółem. Nie znam tu w zasadzie nikogo, brakuje mi towarzystwa. Zwłaszcza na przerwach, kiedy wszyscy gdzieś razem wychodzą. - Zrobiła skwaszoną minę i założyła nogę na nogę, huśtając swoim butem.

- Znam tu prawie wszystkich, z chęcią cię z nimi zapoznam. To naprawdę rewelacyjni ludzie. A do tego świetni pracownicy - rzekł wyraźnie ożywiony na samo wspomnienie o znajomych z pracy. - Idziemy?

- Hmmm, troszkę się wstydzę - spuściła wzrok, jednak wcale nie wstydziła się obmierzać Marca wzrokiem. Nawet jego zaczęło to krępować. - Może najpierw lepiej się poznamy, Marc?

- Jak wolisz - Odparł krótko i odsunął się od biurka czując, że Camila za bardzo stara się zmniejszyć dystans między nimi.

  Niespodziewanie kobieta wstała i wyprostowana podeszła do niego. Teraz on siedział na pozór zrelaksowany w fotelu, a ona stała przed nim. Mogło to wyglądać dość dwuznacznie. Marc był coraz bardziej zdezorientowany.

- Przepraszam, ale nie jestem zainteresowany rozwijaniem znajomości w ten sposób - oznajmił, mimo tego, że jego wewnętrzny głos wcale nie chciał, by wypowiadał te słowa.

- Ale w jaki sposób? - Roześmiała się na pozór niewinnie, zakręcając pasmo włosów wokół palca.

   Podeszła do okna i oparła się o parapet, stojąc do niego tyłem.

- Piękny widok - powiedziała, czując na sobie wzrok mężczyzny. Dokładnie o to jej chodziło.

   Marc zastanawiał się, co ma zrobić. Spoglądał na nią zestresowany i zrobiło mu się gorąco. Wstał i zaczął zdejmować marynarkę, aż podeszła do niego Camila i złapała ją z jednej strony, próbując mu pomóc. Przecież doskonale poradziłby sobie sam.

   Niby niechcący dotknęła jego koszuli. Marca przeszły ciarki pod wpływem dotyku nieznajomej kobiety. Była teraz tak blisko, że mógł jej się dokładnie przyjrzeć.

- Nadal odmawiasz? - Spytała, przestając udawać taką niewinną.

Wzrok pełen pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz