Prawda wyjdzie na jaw?

3.5K 204 11
                                    

- Melanie! - Wykrzyknął Marc widząc, że kobieta mdleje.
Na szczęście miał dobry refleks i udało mu się ją złapać. Znów była w jego ramionach. Trzymał jej głowę przy swoim sercu, które biło teraz jak szalone. Miał wrażenie, że świat wokół nich na moment się zatrzymał. Chciał się cieszyć tą chwilą jak tylko mógł, jednak wiedział, że musi działać. Próbował ją ocucić, jednak nie było to takie łatwe. Wziął jej delikatne ciało w ramiona i bezpiecznie przeniósł na kanapę do pokoju obok. Ułożył jej nogi wyżej od reszty ciała. Tylko to utkwiło mu w głowie z lekcji pierwszej pomocy, które miał lata temu w szkole. Przez moment stał w miejscu i intensywnie myślał nad tym, co może jeszcze zrobić. Zaczął przeszukiwać szafki w celu znalezienia jakiegoś ręcznika lub czegokolwiek. Znoczył go w zimnej wodzie i położył jej na czoło, modląc się w duchu, żeby chociaż to pomogło.
   Nagle usłyszał ciche pukanie do drzwi.
- Kto to u licha?! - Zdenerwował się. Czuł się winny, jakby miał ją na sumieniu. Bo w zasadzie to była jego wina. Lepiej, żeby nikt tego nie widział. Nie będzie otwierał drzwi, musi zająć się Melanie.
Jednak ktoś po drugiej stronie drzwi był równie uparty i zdeterminowany jak on. Zapukał jeszcze drugi i trzeci raz, aż w końcu nastała cisza. Marc cierpliwie wpatrywał się w spokojną twarz Melanie. Często wpatrywał się w nią w nocy, kiedy spali razem. Ona nie miała o tym pojęcia. Pewnie myślała, że chodzi mu tylko o jedno, ale prawda była inna. Zakochiwał się w niej coraz bardziej z każdym kolejnym dniem. A kiedy była całkiem sama w samochodzie z obcym mężczyzną, który na dodatek chciał jej zrobić krzywdę, jeszcze bardziej zdał sobie sprawę z tego jak ją kocha. Owszem, często bywał zazdrosny, ale tylko dlatego, że chciał mieć ją na wyłączność. Kiedy widział ją poprzedniego wieczoru razem z jakimś mężczyzną w kuchni zdał sobie sprawę z tego, że to niemożliwe. Sądził, że dziecko coś zmieni, że będzie żywym dowodem na to, że są jednością. Był przekonany, że już nikt nie tknie jego kobiety, jeśli będą rodziną.
Ponownie spojrzał na Melanie. Oddychała spokojnie. Odgarnął jej z twarzy splątane loki. Kobieta ani drgnęła. Marc poczuł pod palcami jej delikatną skórę. Co on zrobił? Przecież nigdy nie chciał jej skrzywdzić. Chyba już nigdy nie zaśnie spokojnie. Czy to wszystko było tego warte? Tak bardzo chciał ją mieć, że ją stracił. Nie mógł tego znieść.
- Co ty jej zrobiłeś?! - Odezwał się znajomy głos tuż za nim.
Marc gwałtownie się odwrócił.
- Kto ci pozwolił tu wejść? - Spytał. Był zdziwiony i przestraszony, ale dobrze umiał ukryć swoje emocje.
- Nie potrzebuję żadnego pozwolenia na to, żeby zobaczyć jak się miewa kobieta, która mi się podoba. - Daniel podszedł do niej i zajął się nią. Sprawdził jej puls ręką. Udawał że nie zauważa Marca, bo nie chciał więcej konfliktów. Teraz liczyła się tylko Melanie.
- Dzwonię po pogotowie. Co ty sobie myślałeś? Nie umiesz się nią dobrze zająć. - Powiedział, wybierając numer ratunkowy w telefonie.
Kilkanaście minut później obaj byli już na szpitalnym korytarzu i czekali na wieści o Melanie. Kiedy Dan zobaczył przypadkowego lekarza, który szedł akurat z analizą czyichś badań, zaczepił go, aby o nią zapytać.
- Kim pan dla niej jest? Nie mogę udzielać takich informacji przypadkowym osobom. - Usłyszał odpowiedź, której się nie spodziewał.
- Jestem jej mężem. - Skłamał bez zastanowienia.
- Pacjentka czuje się dobrze, ale musi bardziej dbać o zdrowie. Jest wyczerpana, proszę dopilnować, żeby porządnie wypoczęła.
- Oczywiście, zajmę się nią. Mogę wejść do niej na salę?
- Tak, sala numer osiem.
   Daniel delikatne otworzył białe drzwi na których naklejona była ósemka. Domyślał się, że Melanie śpi, dlatego nie chciał jej budzić. Zdziwił się, bo kobieta siedziała na łóżku. Płakała. Powoli podszedł i usiadł obok, obejmując ją ramieniem. Nie chciał, żeby czuła się niekomfortowo, ale było mu jej tak szkoda. Chciał ją jakoś pocieszyć. Żadna kobieta nie powinna płakać.
- Co się stało? - Spytał delikatnym głosem.
Melanie nie odpowiadała, tylko siedziała z początku trochę skrępowana, ale potem wtuliła się w Dana.
- Nie musisz mi mówić, jeśli nie chcesz, ale czasem lepiej jest się komuś wyżalić.
- Lepiej, żebyś o tym nie widział. Już nigdy nie spojrzałbyś na mnie tak samo...
   Jej uwagę przyciągnęły otwierające się drzwi. Szybko otarła łzy z oczu i usiadła prosto, jednak Dan nie chciał jej wypuścić z objęć.
   W drzwiach ukazał się nie kto inny jak Marc. Nie wyglądał na zaskoczonego tym co widział. Melanie widziała jaki jest wzburzony chociaż nie dawał tego po sobie poznać. Mimowolnie zaczęła płakać, chociaż bardzo tego nie chciała. Dan widząc to, objął ją jeszcze mocniej. Ten widok ściskał mu serce.
- Zostaw moją kobietę. Możesz już wyjść. Ja z nią zostanę. - Oznajmił chłodno, zbliżając się do szpitalnego łóżka.
- Wyobraź sobie, że nie zamierzam. Wydaje mi się, że ty stoisz za tym, że ona płacze.
- Ja? Niby czemu? - Marc zaczął swoją grę aktorską. Przecież to, co między nimi zaszło nie mogło wyjść na jaw.
- Ty mi powiedz. Od początku wydawało mi się, że jesteś czymś zaniepokojony.
- Wydaje ci się - uśmiechnął się na pokaz i zbliżył się do Melanie.
Chciał ją przytulić, żeby pokazać Danowi, że wszystko jest w porządku i że to jego dziewczyna. Zdziwił się, bo Melanie zaczęła protestować.
- Idź stąd i daj mi spokój, bo powiem prawdę.
- Kochanie, przestań. Źle się czujesz, musisz się położyć. - Próbował ją uspokoić.
- Czułabym się dobrze, gdybyś mi nie zrobił tego, co zrobiłeś draniu!
- Co on ci zrobił? - Wtrącił się Dan.
Melanie milczała, Marc wpatrywał się w nią kamiennyn wzrokiem. Kolejne sekundy mogły zmienić wszystko. Straci ją na zawsze przez tego faceta, jeśli zaraz czegoś nie wymyśli.
- Co jej zrobiłeś? - Skierował pytanie do Marca widząc, że od Melanie niczego się nie dowie, jednak mężczyzna ani myślał mu odpowiadać.
- On mnie zgwałcił - wydusiła z siebie.

  

Wzrok pełen pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz