Poranny jogging

6.3K 256 6
                                    

   Melanie otworzyła spuchnięte oczy. Spojrzała na zegarek, na którym zobaczyła tylko jakąś niewyraźną cyfrę. Po kilkunastu sekundach jej wzrok się poprawił i o mało nie dostała zawału. Już 11 a ona miała tyle do zrobienia. Przespała pół soboty. Było to spowodowane zapewnie tym, że poprzedniej nocy była zajęta czymś innym niż snem... Nieważne. Teraz musiała szybko się uwinąć, żeby za trzy godziny być już w drodze do domu rodziców. Postanowiła, że pójdzie do sklepu po składniki i szybko upiecze ciasto. Nie chciała jechać z pustymi rękami.
Ubrała się w czarne, obcisłe spodnie i czarną koszulę w kwiatki. Na codzień nie zwracała szczególnej uwagi na swój wygląd. Sobota była tym jednym, jedynym dniem w tygodniu, kiedy nie musiała się starać, ani świetnie wyglądać. Zwykle zakładała wtedy ulubiony dres i sprzątała, a sobotnie wieczory spędzała na oglądaniu ulubionych seriali i jedzeniu lodów. Wiedziała, że w tym tempie zaraz zacznie jej przybywać dodatkowych kilogramów, więc dla równowagi wprowadziła nowy sobotni zwyczaj. Bieganie o poranku. Teraz nie miała już nad czym się zastanawiać, bo poranek dawno się skończył. Trudno, jeśli raz sobie odpuszczę to chyba nic się nie stanie, stwierdziła. Jednak po chwili pomyślała, że jednak chce jakoś wyglądać i zamiast jechać taksówką, przebiegnie się do sklepu.
Na dworze było wyjątkowo chłodno, więc przynajmniej w ten sposób mogła się trochę rozgrzać. Zanim przebiegła pierwsze sto metrów, dostała zadyszki i czuła się jak staruszka. Nie zwracając na to większej uwagi, z wielkim wysiłkiem przebiegła kolejne sześćset metrów i jakimś cudem dotarła do sklepu. Nie wierzyła, że to możliwe. A jednak.
Niewielki spożywczak znajdował się pomiędzy blokami, jednak w środku nie było zbyt wielu klientów. Pewnie dlatego, że znajdowały się tam tylko podstawowe produkty pierwszej potrzeby. Takie, po które zwykle idzie się do sąsiadki.
Melanie chwiejnym ruchem przemieszczała się pomiędzy półkami. Miała już mąkę, teraz tylko mleko i będzie mogła wracać do domu. Nie zastanawiając się dłużej, może trochę zbyt gwałtownie się odwróciła. Morderczy maraton tak ją wykończył, że straciła równowagę i poleciała w stronę wysokiego mężczyzny, który akurat wybierał kawę. Ten na szczęście miał niezły refleks i rozstawił szeroko ramiona, aby Melanie nic się nie stało. Kobieta wpadła wprost na niego, obdypując go mąką. Wokół nich unosił się biały pył. Melanie odskoczyła do tyłu jak oparzona i tym razem poplątały jej się nogi. Mężczyzna, trochę już rozbawiony znów interweniował i próbował ją złapać. W jednej ręce trzymał puszkę z kawą, a wolnym ramieniem ją obejmował. Kobieta, zażenowana tym, co zrobiła odetchnęła i stanęła na równe nogi. Nieznajomy jeszcze przez dłuższą chwilę przyglądał jej się badawczo, analizując, czy może będzie potrzebowała jeszcze pomocy. Potem zaczął się szaleńczo śmiać. Melanie stała z sypiącą się mąką w ręce i chciała zapaść się pod ziemię. Trzeba było jednak jechać taksówką, powtarzała sobie w głowie.
- Wszystko w porządku? - Spytał, nie kryjąc rozbawienia.
- Ze mną tak, ale z pana bluzą już trochę gorzej. - Spojrzała na ciemnoszarą bluzę, która cała obsypana była mąką.
Mężczyzna, który miał około trzydziestu lat, znów zaczął się śmiać strzepując z siebie mąkę.
- Już od dawna zbierałem się, żeby ją wyprać. Jestem Dan - miłym głosem się przedstawił.
- A ja Melanie. Przepraszam, tak mi głupio. Wypiorę tą bluzę - ochoczo zaproponowała, żeby pozbyć się trawiącego ją poczucia winy.
- A ja odprowadzę cię do domu, bo boję się, że coś ci się stanie. - Uśmiechnął się jednocześnie patrząc na nią wyczekująco.
- Ze mną już wszystko dobrze. To przez bieganie. - Powiedziała zawstydzona swoją kiepską kondycją.
- To pójdę choćby po to, żeby dopilnować, żebyś dalej nie biegła.
Melanie nie była dłużej w stanie oprzeć się urokowi jego niebieskich dużych oczu. A poza tym wydawał jej się bardzo miły i opiekuńczy.
- Chodźmy - powiedział, nie dając jej czasu na odpowiedź. Sięgnął po nową mąkę i podał ją Melanie.
Ta poszła jeszcze po mleko i razem udali się do kasy.
Przez pół drogi do domu śmiali się i zastanawiali, jak mogło dojść do takiej sytuacji. Potem mężczyzna spytał:
- Mieszkasz w okolicy?
- Tak, niedaleko parku.
- Żartujesz? Ja też. Od miesiąca - powiedział podekscytowany.
- Chcesz powiedzieć,  że być może jesteśmy sąsiadami i widzimy się dopiero pierwszy raz? 
- Tak to bywa w dużym mieście. Nikt nikogo nie zna. - Zaczął i zamilkł w głębokim zamyśleniu.
Gdy byli już pod mieszkaniem Melanie, Danowi zadzwonił telefon. Odebrał, a na jego twarzy malował się głęboki smutek. Kiedy skończył rozmowę spojrzał na kobietę, a jego oczy pociemniały.
- Moja babcia trafiła do szpitala. Prawdopodobnie miała zawał. Przepraszam, ale muszę lecieć.
- Zaczekaj. Zostaw bluzę, wypiorę ją. Chyba nie pokażesz się w szpitalu cały w mące?
- Racja. - Spojrzał i szybko zrzucił z siebie bluzę. Nie lubił robić nikomu kłopotu, ale w tej sytuacji nie miał czasu nad tym myśleć.
- Jeszcze jedno. Gdzie mieszkasz? - Spytała w pośpiechu.
- Pod ósemką - Zdążył powiedzieć i wybiegł.

Wzrok pełen pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz