Szczere wyznania

2.8K 184 28
                                    

- Nie oczekuję, że odrazu wskoczysz mi w ramiona i powiesz, że też mnie kochasz. Po prostu poczułem impuls, żeby powiedzieć ci to właśnie tu i teraz. - Powiedział te bardzo ważne słowa, wpatrując się ze spokojem w jej oczy.
   Leżeli tak blisko siebie, a jednak żadne z nich nie czuło się niekomfortowo. Melanie miała wrażenie, jakby znała Dana od zawsze, ale problem polegał na tym, że nie umiała określić swoich uczuć do niego. Z jednej strony był bardzo przystojnym, wysokim mężczyzną o burzy ciemnych włosów, co niesamowicie jej się podobało, ale z drugiej traktowała go trochę jak swojego dobrego przyjaciela, który nigdy jej nie zawiódł. Być może nie miała jeszcze okazji zobaczyć w nim tego, co sprawiłoby, że zacznie na niego patrzyć w inny sposób. Wiedziała jednak, że Dan jest odpowiednim mężczyzną, w którym mogłaby się zakochać. A do tego potrzebowała tylko czasu.
- Jesteś ideałem mężczyzny, a do tego mnie kochasz. Jestem szczęściarą.
- Ale? - Przerwał jej, bo podejrzewał do czego zmierza. Był na to przygotowany.
- Potrzebuję czasu - wypowiedziała to durne zdanie, które dotychczas spotykała jedynie w marnych melodramatach.
- Kochasz go? - Chciał się tylko upewnić.
- Kogo?
- Marca. - Odparł jej grobowym tonem. Najwyraźniej nie chciał wypowiadać na głos tego imienia.
   Melanie zamilkła na moment. Nigdy się nad tym nie zastanawiała. To ona kogoś kochała? To było dla niej takim dużym zaskoczeniem, że nawet nie brała pod uwagę takiej możliwości. A jednak. Dan uświadomił jej, że tak naprawdę kochała Marca. Ale czy kocha go dalej po tym wszystkim? To już było wątpliwe. Jednak była zła sama na siebie, bo uświadomiła sobie, że jest w stanie przebaczyć Marcowi. Co ona w ogóle wyprawia?
- Nie mogę dać ci jednoznacznej odpowiedzi. - Oznajmiła trochę zasmucona.
    Nie chciała go ranić. Wolałaby, żeby wszystko było łatwe i oczywiste. Ale nie było. Przynajmniej z jej strony.
- Czyli coś jest na rzeczy. Tak myślałem.
- Zapomnę o nim i dam nam szansę. Wiem, że jesteś cierpliwy. - Spojrzała na niego łagodnie i oparła głowę na jego ramieniu.
- Nie będę cię do niczego zmuszał. Cieszę się, że mnie nie skreślasz. - Powiedział bardziej optymistym głosem, pełnym nadziei, jednak już po chwili uśmiech znikł z jego twarzy, jakby sobie o czymś przypomniał.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Rozmawiałem z Markiem i wspominał coś o dziecku. Waszym dziecku - dodał po chwili.
- Nie słuchaj Marca. On myśli, że potrafi sobie wszystko zaplanować.
- Ale przyznasz, że sama się boisz.
   Westchnęła ciężko.
- Tak. Niestety. Może się okazać, że spaprał mi życie. - Odparła świadoma tego, jak źle wygląda jej sytuacja.
- A gdybym powiedział, że wychowam to dziecko jak swoje? Oczywiście jeśli okazałoby się, że jesteś w ciąży i jeśli mi na to pozwolisz... - Zaczął hipotetycznie.
- Jesteś kochany. Ale nie chcę cię narażać. Marc powiedział, że wróci, żeby się upewnić, czy jestem w ciąży. Nie pozwoliłby ci się nawet zbliżyć. - Zasmuciła się powagą sytuacji.
- Dam sobie z nim radę. Już raz dałem.
- Nie wątpię w ciebie, ale sama się go boję. Jest zbyt nieprzewidywalny.
   Dan ułożył wygodnie swoją dłoń w talii kobiety i okrył ja kołdrą, bo swoją zostawiła na tamtym łóżku.
- Wszystko będzie dobrze - zapewnił, jednocześnie odgarniając z jej twarzy niesforny kosmyk włosów.
- Chciałabym w to wierzyć - odpowiedziała cicho, a z jej oczu popłynęły łzy.
   Pośpiesznie otarła je wierzchem dłoni, aby Dan nie zauważył, że płacze, jednak nic nie mogło umknąć jego uwadze.
   Nie powiedział już nic. Wiedział, że słowa były zbędne. Za to z całych sił ją przytulił, przyciskając jej głowę do swojej piersi. Czuł jak piżama wilgotneje mu od jej łez. Sam ledwo trzymał się w garści. Nie umiał patrzyć bezradnie na czyjeś cierpienie. A zwłaszcza na cierpienie ukochanej kobiety. Robił wszystko, żeby było lepiej, ale i tak wiedział, że w gruncie rzeczy jest bezradny. Tylko czas mógł uleczyć Melanie i pokazać najważniejsze. Jej przyszłość. Ich przyszłość. Najbliższe dni miały o niej zadecydować. Dan był pewny tego, że niezależnie od wszystkiego, dalej będzie przy Melanie. Przed nimi ciężki czas, ale mężczyzna patrzył optymistycznie w przyszłość. Sądził, że ze wszystkim sobie poradzą. I żadne przeciwności losu nie odciągną go od niej. Nawet Marc. Szczególnie on.
   Po chwili spostrzegł, że Melanie się uspokoiła. Przez cały czas leżała wtulona w niego. Najwyraźniej zasnęła z przemęczenia. Delikatnie się przesunął, żeby tylko jej nie obudzić. Trzymał ją w objęciach i nie zamierzał puścić. Czuł spokojne bicie jej serca i to, jak powoli unosi się i opada jej klatka piersiowa. Zamknął oczy i wyobraził sobie, że tak już będzie zawsze. Niestety nie był świadomy tego, że szczęście nie jest im pisane. Przynajmniej na ten moment, bo wydarzenia następnych dni miały zmienić wszystko. Dosłownie wszystko.

I oto już 30 rozdział. Nie spodziewałam się, że dam radę napisać aż tyle. A to wcale nie koniec ☺ Mam nadzieję, że i ja, i wy wytrwacie do końca. Wasze gwiazdki i komentarze dodawają mi weny na następne rozdziały. Dziękuję 😘

Wzrok pełen pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz