Jeden telefon, wiele nieporozumień.

2.6K 186 8
                                    

   Wiedziała, że ten pokój utkwi w jej pamięci na zawsze, jednak w tej chwili to wszystko wydawało jej się tak odległe. Czuła, że nie powinna wracać, bo czeka ją coś złego. Ale to pewnie tylko złudne przeczucie. Melanie uważała się za realistkę, jednak tak naprawdę zawsze miała bardzo pesymistyczne nastawienie do życia. Tylko sama nie zdawała sobie z tego sprawy.

   Pewnie, z głową uniesioną do góry, szła zaraz za Markiem, który znacznie przewyższał ją swoim wzrostem. Spokojnie mogłaby się za nim schować, jednak teraz miała w planach coś zupełnie innego. Wiedziała, że zaraz pewnie spotka się oko w oko z recepcjonistką. Ściany w tym hotelu raczej nie są zbyt dobrze wygłuszone. Pewnie nie miała co robić w nocy i ,,przypadkiem" ich usłyszała. Melanie nie mogła się doczekać, aż zobaczy jej rozgoryczoną minę.

   Szli ostatnią prostą w stronę recepcji. Kobieta przyspieszyła kroku i znalazła się tuż obok Marca. Następnie wtuliła się w niego, a on machinalnie objął ją ramieniem. Tak. Teraz było dobrze. Zadowolona spojrzała na niego. Był pozytywnie zaskoczony. W jego oczach było widać coś więcej. Radość i dumę z tego, że był tutaj właśnie z nią. Melanie też się ucieszyła. W jednej chwili poczuła, że życie jednak może być proste i przyjemne.

   Jej oczom ukazała się blondyna, prężąca się za ladą na sam widok Marca. Po chwili jednak spostrzegła Melanie i jej spojrzenie z uwodzicielskiego stało się jakieś zagubione i zawistne. Melanie spojrzała na nią uśmiechnięta, wskazując dumnie wzrokiem trofeum u swojego boku, jakim był Marc, który właśnie oddawał kobiecie klucz do pokoju.

- Dobrze się państwu u nas spało? - Zapytała z wymuszoną sympatią w głosie, jednak była ona tak sztuczna, że chyba sama w nią nie uwierzyła.

   Spojrzeli na siebie trochę zakłopotani, po czym Marc powiedział:

- Tak, właściwie dobrze, tylko trochę krótko - spojrzał zadziornie na Melanie, oczekując jej reakcji.

- Tak, dokładnie - odparła, ciesząc się.

   Widziała jak w recepcjonistce narasta złość. Już nawet nie próbowała się do nich uśmiechać.

- W takim razie zapraszamy ponownie - wycedziła naburmuszona, jednak po chwili do hotelu wszedł jakiś mężczyzna w garniturze i jak za sprawą czarodziejskiej różdżki znów była pogodna i zadowolona z życia.

   Pewnie właściciel, stwierdziła Melanie, patrząc na eleganckie spinki od garnituru, które właśnie próbował sobie zapiąć. Co pieniądze robią z ludźmi... Gdyby tylko chciała, szepnęłaby mu jedno słówko o zachowaniu jego pracownicy i wyrzuciłby ją z tego hotelu. Ale nie chciała być aż taka zawistna. I tak w oczach tej tlenionej blondynki już była wygrana.

- Do widzenia - powiedziała, a wychodząc spojrzała na nią po raz ostatni.

   Oczywiście ich spojrzenia znowu się spotkały. Odpowiedział jej ironiczny uśmieszek pełnych ust, starannie obrysowanych różową konturówką. Wyglądało to trochę tandetnie, ale przecież nie jej to oceniać. Na pewno ta kobieta ma jakiegoś hmmm... chłopaka, narzeczonego, sponsora... A w sumie to może jednak nie. Który facet chciałby mieć przy swoim boku coś takiego? Na pewno nie Marc. On cenił u kobiet przede wszystkim klasę. Lubił kupować drogie przedmioty, więc kobieta u jego boku też powinna wyglądać elegancko, wręcz ekskluzywnie. To podnosiło jego męskie ego. Podobnie jak te wszystkie spojrzenia seksownych kobiet, które były dla niego w stanie zrobić wszystko. W pełnym tego słowa znaczeniu. Melanie musiała na nie uważać, chociaż ufała Marcowi. Udowodnił jej, że jest odporny na takie pokusy.

   Wsiedli do samochodu i już po chwili rozbrzmiał głośny silnik audi. Nie zauważyła nawet kiedy rozpędzili się do takiej prędkości, że drzewa i domy, które mijali zlewały się ze sobą, tworząc skupisko różnych kształtów i kolorów, z którego Melanie nie była w stanie odróżnić żadnego. Wiedziała, że Marc lubił się podpisywać i był świetnym kierowcą, a do tego zależało im na czasie, ale mimo tego nie czuła się komfortowo. Obleciał ją strach, że straci panowanie nad kierownicą. Spojrzała na niego dyskretnie. Był poważny. Zbyt poważny. Trzymał sztywno obie ręce na kierownicy i patrzył pusto w drogę  przed sobą, z zaciętym wyrazem twarzy. Miała nadzieję, że tylko jej się wydaje, ale przecież wyraźnie było widać, że coś jest nie tak. Odważyła się odezwać.

- Zwolnij, chcę dojechać w całości. - A jej ton głosu był jednocześnie przejęty i zakłopotany.

   Zamiast posłuchać jej prośby lub chociaż odpowiedzieć, zrobił coś zupełnie odwrotnego. Przyspieszył.

   Znowu na niego spojrzała, oczekując jakiejkolwiek wskazówki. Coś musiało go wkurzyć, ale zazwyczaj umiał doskonale kamuflować takie rzeczy. Nie chciała już nic mówić, bo bała się, że tym razem mężczyzna zrobi coś jeszcze głupszego. Czekała więc w sercem, które podskakiwało jej do gardła, aż odezwie się sam.

- Fajnie wam się rozmawiało? - Wycedził w końcu, dalej patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem.

   O nie. Zatem wszystko wiedział, tylko czekał na odpowiedni moment. Ale dlaczego akurat teraz, kiedy jest skazana na siedzenie z nim w samochodzie, przez kilka następnych godzin, bez możliwości ucieczki?

- Nie. Nie miałam nawet zamiaru odbierać, ale twój telefon nie dawał mi spać - mówiła, delikatnie dobierając każde kolejne słowo tak, żeby go jakoś uspokoić.

- Ale odebrałaś - drążył dalej.

- Tak. Sąsiad znalazł mój telefon i wystraszył się, że coś mi się stało. Ale wyjaśniłam mu, że jestem w dobrych rękach. - Powiedziała z udawanym zadowoleniem, a tak naprawdę w środku się bała.

- Tak? Dobrze wiedzieć - przytaknął ironicznie. - A więc twój kochaś jest jednocześnie twoim sąsiadem?

   Znów zaczynał się z nią droczyć, używając tego nieprzyjemnego wyrazu ,,kochaś". Przecież Dan wcale nie był jej kochankiem, ale tłumaczenie tego Marcowi to jak szukanie igły w stogu siana. Mogło by go tylko jeszcze bardziej rozzłościć.

- Nie mam kochanka. I nigdy nie miałam. Jesteś jedynym mężczyzną w moim życiu i nie próbuj mi wmawiać, że jest inaczej - odparła nadzwyczaj spokojnie, chociaż wewnątrz targały nią skrajne emocje.

- No nie wiem, będę musiał się chyba do niego przejść i wyjaśnić sobie z nim kilka kwestii. Niektóre już mieliśmy przyjemność sobie wyjaśnić... Nie wiedziałem, że lubisz takich walecznych. Tylko ze względu na ciebie nie otłukłem mu wtedy twarzy.

- Co?! Kiedy?

- Nieważne, rozmawiamy o czymś innym. Więc był w twoim mieszkaniu. Po co? Umiesz mi to jakoś logicznie wyjaśnić? Bo ja widzę tylko jeden powód, dla którego samotny, dorosły mężczyzna nachodzi kobietę samą w mieszkaniu.

- Jest moim sąsiadem. Tylko sąsiadem!  Może chciał pożyczyć cukier, jak to sąsiedzi mają w zwyczaju.

- Tak, a pewnie skończyłoby się na tanich komplementach, że jesteś słodsza od cukru i że woli pożyczyć ciebie... Tylko, że o zgodę na to musiałby spytać mnie, a ja bym go zabił za coś takiego. - Wbił palce w kierownicę, a jego oczy pociemniały. - O czym rozmawialiście przez te kilka długich minut?

- Mówię ci, że tłumaczyłam mu, że wyjechałam z tobą.

- I że resztę wyjaśnisz mu później? Ciekawe po co, skoro to tylko sąsiad. I ciekawe kiedy - zastanowił się. -Pewnie polecisz do niego, gdy tylko wrócisz do domu. - Przestał ukrywać swoje poirytowanie.

-Mogę do niego zadzwonić nawet teraz i wyjaśnić wszystko przy tobie. Albo sam zadzwoń i mu to powiedz, jeśli chcesz. Ale nie oskarżaj mnie więcej bezpodstawnie o zdradę! - Wkurzyła się.

  Była prawie pewna, że Marc nie będzie się bawił w jakieś wydzwanianie do Dana. Niestety się myliła, bo samochód zaczął zwalniać, aż zatrzymał się na poboczu. Marc wyciągnął z kieszeni komórkę i podał ją Melanie.

- Proszę, dzwoń.

   Nie wierzę, ale mam aż 50 tysięcy wyświetleń!!! Łał, jestem w ciężkim szoku, że to możliwe. A jednak. Dziękuję, że jesteście ♥

  

  

Wzrok pełen pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz