Następnego dnia Melanie szła z zakupami, które ledwo udało jej się upchnąć do dwóch ogromnych toreb. Do domu jeszcze kawał drogi, a ona pomyślała, że zdrowo będzie się przejść. Już po jakichś dwóch minutach stwierdziła jednak, że się myliła.
- Trudno. Jestem twarda, dam radę - dopingowała się w myślach, spoglądając na plastikowe torby, które były jak dwie tykające bomby. W każdej chwili mogły pęknąć.
Kobieta dobrze o tym wiedziała, dlatego podkręciła trochę tempo i ze spaceru zrobiła się walka o przetrwanie. Starała się nie myśleć o tym, jak bolą ją ręce. To, czy wogóle miała tam jakieś mięśnie był dla niej wątpliwe.
Silny wiatr dodatkowo utrudniał jej zadanie. O tej porze roku to normalne, ale dlaczego akurat dzisiaj? Niech sobie wieje w każdy inny dzień, najlepiej z daleka od niej. Włosy, które rano tak skrzętnie układała rozwiały się na wszystkie strony świata. Może jeszcze spróbowałaby je jakoś okiełznać, ale brakowało jej wolnej ręki. Trudno. Miała tylko nadzieję, że już dziś nie spotka nikogo znajomego. Ani wogóle nikogo.
Kiedy przechodziła akurat obok szpitala, zza chmur wyłoniło się słońce. Podniosła wzrok i zobaczyła, że pod ogromnym budynkiem stoi ktoś znajomy. Dan rozmawiał ze starszą kobietą. To musiała być jego babcia. Melanie nagle oprzytomniała. Zupełnie o niej zapomniała. Może poczuła się już na tyle dobrze, że wypisali ją ze szpitala? Z jednej strony chciała poznać kobietę, która podobno go wychowała, a z drugiej zupełnie nie miała na to siły.
- Będzie jeszcze okazja. A teraz skup się na tym, żeby dotrzeć do domu. - Nakazała sobie w myślach i przyspieszyła nieco kroku, żeby przejść obok niego niezauważona.
- Podwieźć cię? - Usłyszała wołanie z drugiej strony ulicy. Wiedziała kto pytał.
Nieśmiało spojrzała w jego kierunku z przepraszającym uśmiechem.
- Dziękuję, dam sobie radę - krzyknęła, chociaż sama w to nie wierzyła.
- Nie żartuj tylko chodź. Musisz poznać moją babcię - wykrzyknął ucieszony.
Melanie przeszła przez pasy cały czas zważając na torby, które były już rozciągnięte do granic możliwości. Mogła nie kupować tylu jabłek, ale przecież miała zamiar upiec jabłecznik... Zupełnie zapomniała, że w tym tygodniu musi odwiedzić matkę, jednak nie miała czasu o tym teraz myśleć.
Kiedy podeszła bliżej, zobaczyła uśmiechnętą, dość żywiołową staruszkę. Jej oczy były identyczne jak Dana - wielkie, ciemnoniebieskie i takie prawdziwe. Były zwierciadłem duszy. Malowała się w nich radość połączona z zatroskaniem. Cienkie zmarszczki staruszki poruszyły się w lekkim uśmiechu.
- Mój wnuk mi o tobie opowiadał. Cieszę się, że wreszcie mogę cię poznać. Greta, miło mi - powiedziała wyciągając do niej rękę. Jej uścisk był niespodziewanie mocny. Widać, że wróciła już do pełni sił.
- To ta piękna sąsiadka o której tyle razy wspominałeś? - Spytała bardzo głośnym szeptem mężczyznę, który przepraszająco się uśmiechał.
- Porozmawiamy o tym później - zapewnił Gretę, która jednak domagała się natychmiastowej odpowiedzi.
- Tylko odpowiedz na moje pytanie.
- Tak - szepnął, rozglądając ręce.
Kobieta wyraźnie zadowolona ponownie spojrzała na Melanie i rzuciła jej porozumiewawcze spojrzenie, a następnie w poufalnym geście chwyciła ją za rękę.
- Może przyjdziesz dziś do nas na obiad? Dan pewnie nie chwalił ci się jeszcze jak świetnie potrafi gotować.
- Bardzo bym chciała, ale muszę upiec ciasto. - Wypaliła na poczekalniu.
- Oj tak. Piec też umie. Wszystkiego nauczył się ode mnie. Może razem się tym zajmiemy?
Starsza kobieta miała w sobie tyle uroku osobistego, że nie sposób było jej odmówić. A do tego mina Dana wyrażała więcej niż tysiąc słów. Z jednej strony widać było jego radość, a z drugiej zmieszanie i lekkie zawstydzenie. Jego ciemne włosy były w twórczym nieładzie. Dziwiło ją to, że nie działa na nie nawet grawitacja.
- Jedźmy już, bo zaraz zacznie padać - stwierdził, zerkając na samochód. Jego buick riviera wyglądał zupełnie jak żywcem wyciągnięty z innej epoki.
Dan bez ociągania zabrał Melanie torby z zakupami.
- Co ty tam nakładłaś? - Spytał ze zdziwioną miną.
Wyruszyła ramionami i odpowiedziała mu niewinnym uśmiechem.
Kiedy byli już na miejscu, Dan wtaszczył torby bo schodach, a Melanie wzięła pod rękę staruszkę, która najwyraźniej miała w głowie ułożony plan. Musiała bardzo polubić Melanie, bo traktowała ją już jak członka rodziny, a przecież znały się raptem pół godziny. Kobieta miała chwilami wrażenie, że Greta wie o niej dużo więcej niż się wydaje. Może Daniel faktycznie o niej opowiadał?
Przekroczyła po raz trzeci próg jego przytulnego, choć dość minimalistycznego mieszkania. Brakowało tu kobiecej ręki. Gdzieś w głowie układał jej się obraz, jak mogła by sprawić, żeby wnętrze wyglądało lepiej.
Zagadała się siedząc przy stoliku z babcią. Ta obrała teraz nieco inną taktykę.
- Taka piękna kobieta pewne kogoś już ma, prawda?
- Hmmm, można powiedzieć, że to skomplikowane.
- Miłość nie jest skomplikowana. Albo jest, albo jej nie ma. A jeśli już jest to się ją czuje - uśmiechnęła serdecznie.
Jej słowa wstrząsnęły Melanie. Cała prawda w dwóch krótkich zdniach. Zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem to co łączy ją z Markiem to nie miłość, a czyste pożądanie. Nigdy nie popierała związków opartych na seksie, więc co się z nią stało?
- Gotowe - usłyszała za sobą niski głos. Zaraz po tym ujrzała talerz ze smakowitym daniem.
- Łał. Jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałam się, że jesteś taki zdolny. Musisz często gotować.
- Nie mam dla kogo gotować, więc robię to sporadycznie. - Odparł po chwili zastanowienia.
Robiło się już ciemno, Melanie pomyślała, że Dan długo nie widział babci i z pewnością chciałby z nią porozmawiać. Z resztą było jej głupio jeść z nimi obiad. Przecież nie byli w tak bliskich relacjach żeby spędzać ze sobą popołudnia i jadać wspólne obiady.
- Dziękuję za wszystko. Będę już szła.
Podnieśli wzrok zdziwieni.
- Zostań jeszcze chwilkę. Tak miło się nam siedzi, prawda? - Babcia spojrzała na Dana.
- Pewnie. Może razem coś upieczemy? Wiem jak mozolnie robi się samemu jabłecznik. - Zaśmiał się lekko.
Melanie nie chciała go wykorzystywać, ale musiała przyznać mu rację. A z resztą nie uśmiechało jej się wracać do pustego, ciemnego mieszkania.
- W takim razie teraz zapraszam do mnie. Wypijemy herbatę i pomyślimy nad tym ciastem.
- Bardzo cię przepraszam, ale ten dzień był dla mnie wyjątkowo długi i muszę się położyć. - Zerknęła porozumiewawczo na Dana, którego trochę skrępowała ta aluzja.
- W takim razie odpocznij. W razie czego będę piętro niżej.Ostatnio nie pisałam, bo mam teraz mniej czasu, ale postaram się to nadrobić. Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do tego momentu :) Jeśli Wam się podobało, zostawcie gwiazdkę, to dla mnie dodatkowa motywacja co pisania ;)
CZYTASZ
Wzrok pełen pożądania
RomanceMelanie poznaje Marca, który jest dla niej ideałem mężczyzny. Jednak później odkrywa jego prawdziwe, brutalne oblicze. Czy mężczyzna wykorzysta jej naiwność do własnych celów? Namiętny romans, który wciąga od pierwszego rozdziału. Okładka autorstwa...