Koszmar trwa

6.2K 221 4
                                    

Melanie wzięła gorący prysznic. Postanowiła, że makijaż zmyje później. Chciała jak najszybciej pozbyć się wspomnień sprzed zaledwie kilkunastu minut. Wiedziała jednak, że prawdopodobnie pozostaną z nią do końca życia. Postanowiła zachowywać się jak najbardziej obojętnie i tłumić w sobie wszystkie uczucia, aż same przejdą i wszystko wróci do normy. Jej podejście do Marca nieco się zmeniło. W końcu gdyby nie on, stało by się coś strasznego. Uratował ją, ale w zasadzie to przez niego znalazła się w tej sytuacji. To jego wina, że poszła do restauracji i przez niego z niej wybiegła. Mogła zostać w domu i jak zwykle spędzić wieczór przed telewizorem. Postanowiła, że od teraz każdy jej wieczór będzie spędzała właśnie w ten sposób.

Młoda kobieta miała silny charakter, dlatego nie użalała się zbytnio nad sobą. Przede wszystkim chciała udowodnić Marcowi, że poradzi sobie sama. Przez cały czas był w jej mieszkaniu. Widziała po nim, jaki był zmieszany całą tą sytuacją i jednocześnie tłumił gniew, który przez cały czas w nim narastał.

Wyszła z łazienki, ubrana w sam szlafrok, z ręcznikiem na głowie. Normalnie nie chciałaby, żeby Marc ją taką widział, ale teraz było jej to obojętne. Weszła do pokoju, gdzie mężczyzna gorączkowo chodził w tą i z powrotem. Nie zauważył jej. Usiadł na skraju łóżka i masował sobie skronie. Postanowiła się zachowywać tak, jakby go tam nie było, jednak już po chwili odwrócił się i spojrzał na nią zdziwiony.

- Jak się czujesz? - Spytał niepewnie, ale z troską w głosie.

- A jak mam się czuć? Nieco gorzej niż zwykle, ale poza tym wszystko w porządku.

- Melanie, ja... - Zaczął, ale nie dała mu możliwości dokończyć.

- To nie twoja wina. W innych krajach takie rzeczy dzieją się na porządku dziennym i nikt się tym nie przejmuje- odparła, czesząc swoje długie, splątane włosy.

- Mylisz się. To moja wina. To wszystko przeze mnie. - Powiedział łamiącym się głosem i ukrył twarz pomiędzy rękami.

- To moja wina, bo jestem kobietą. To moja wina, bo się tak ubrałam. I to moja wina, bo zapuściłam się sama wieczorem w niebezpieczną stronę miasta! - Podniosła głos, ale w końcu nie wytrzymała nerwowo. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy.

Marc, słysząc, że zamilkła, odwrócił się. Kiedy zobaczył, że płacze, podszedł do niej i czule ją przytulił. Oparła głowę na jego ramieniu i poczuła przyjemne ciepło jego ciała. Już jest dobrze. W jego ramionach jestem bezpieczna, tłumaczyła sobie w duchu, ale wciąż była w szoku. Kiedy tylko pomyślała o tamtym mężczyźnie, jej ciało przeszyła fala dreszczy. Wcale nie była taka silna, za jaką próbowała uchodzić. Zaczęła głośno szlochać i nie umiała tego powstrzymać.

- Już dobrze, po wszystkim. To się nigdy więcej nie powtórzy. Zawsze będę przy tobie, pamiętaj. Tu, ze mną nic ci nie grozi- pocieszał ją przez cały czas, chociaż sam był w niemałym szoku.

Melanie najchętniej tkwiłaby przez cały czas w jego ramionach, ale wiedziała, że musi wziąć się w garść. Nie lubiła, kiedy ktoś widział jej słabość. Otarła łzy wierzchem dłoni i odsunęła się od Marca.

- Już dobrze- oznajmiła ze spuszczonym wzrokiem. Było jej głupio. Wiedziała, że mężczyzna wpatrywał się w nią zdziwiony.

- Jesteś pewna? - Zapytał, ale nie dostał odpowiedzi, bo Melanie zachowywała się tak, jak gdyby nigdy nic. - Przede mną nie musisz udawać. Wyobrażam sobie, jak się teraz czujesz.

- Naprawdę, już mi przeszło. Możesz wracać do domu- mówiąc to, przemogła się, żeby spojrzeć mu w oczy, chociaż było to dla niej bardzo trudne.

Marc stał przez chwilę na środku pokoju, nie bardzo wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Po dłuższej chwili stwierdził jednak, że musi dać Melanie czas dla siebie, więc niechętnie udał się do wyjścia. Kobieta przez chwilę stała, udając, że czesze włosy. Gdy tylko usłyszała, jak drzwi się zamykają, zaczęła głośno szlochać. Z jednej strony chciała być sama, żeby się trochę uspokoić, a z drugiej pragnęła, by ktoś ją przytulił. Wyjrzała przez okno, czarne audi właśnie odjeżdżało. Bezsilnie usiadła na podłodze, opierając się o ciepły grzejnik. W samym szlafroku, z rozmazanym tuszem i skołtunionymi włosami wyglądała jak siedem nieszczęść. Spojrzała na zegarek, chociaż jej powieki były podpuchnięte od płaczu. Była druga w nocy. Kobieta była zmęczona i stwierdziła, że pora iść spać. Położyła się na brzegu łóżka i ogarnął ją twardy sen. Tym razem nie śnił jej się żaden z tych przyjemnych snów. Zamiast tego, śniło jej się to, co wydarzyłoby się, gdyby Marc nie przyszedł w porę. Przeżywała to samo od nowa, tylko że teraz jej koszmar się nie kończył. Krzyczała z całych sił, bo miała nadzieję, że to pomoże jej się obudzić. Już nie wiedziała, czy krzyczy w myślach, czy na głos. Nie wiedziała też, czy to był tylko sen, aż poczuła, że ktoś ją dotyka. To było straszne, ten facet był tak blisko niej. Usłyszała jakiś głos. Męski, ale dużo przyjemniejszy, niż głos zboczeńca ze snu. Obudziła się i wszystkie traumatyczne obrazy zniknęły jej sprzed oczu. Odwróciła się. Nad jej łóżkiem stał Dan. Był jednocześnie zaniepokojony i zmieszany.

- Przepraszam, że cię nachodzę i budzę, ale strasznie krzyczałaś. Słyszałem z mojego mieszkania, więc przyszedłem zobaczyć, czy nic ci nie jest. Drzwi nie były zamknięte na klucz, a nie słyszałaś mojego pukania, więc wszedłem.

- Miałam koszmar i nie mogłam się obudzić, dziękuję, że się o mnie martwisz. - Spojrzała na Dana, który nie miał pojęcia, czym był spowodowany jej koszmar.

Dawno nie czuła się tak niekomfortowo. Wyobrażała sobie, jak może wyglądać i wolała nie patrzeć w lustro. Zakryła się pierzyną.

- Czy coś się stało? - Spytał z troską w głosie. - Nie chcę być wścibski, bo to nie moja sprawa, ale wyglądasz, jakbyś przepłakała całą noc.

Melanie przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, ale postanowiła udawać, że nic się nie stało. W końcu była to rzecz dość intymna.

- Nie, nic się nie stało- zapewniła. - Zapraszam cię na kawę, tylko daj mi parę minut na to, żeby się ogarnąć.

Dan poszedł do kuchni, a Melanie w szaleńczym tempie próbowała rozczesać nieład, który powstał na jej głowie. Potem spojrzała w lustro i się wystraszyła. Podkrążone oczy, spuchnięte powieki i rozmazany makijaż z wczoraj... Dan najwyraźniej umiał świetnie udawać, że jej uwierzył. Musiała znaleźć lepszy pretekst.

Kiedy w końcu udało jej się doprowadzić twarz do normalnego stanu, poszła do kuchni i usiadła razem z Danem przy kawie. Przez kilka chwil siedzieli w ciszy, aż spojrzała na mężczyznę i zobaczyła, że oczekuje od niej jakiegokolwiek wytłumaczenia.

- No dobrze. Byłam wczoraj na imprezie, wróciłam pijana i nie miałam na nic siły, więc poszłam spać. A w nocy często miewam koszmary.

Dan westchnął i przysunął się do niej.

- Nie znamy się długo, ale wiem, że nie jesteś taka. Coś przede mną ukrywasz. Nie jestem dla ciebie nikim bliskim, więc rozumiem, że nie chcesz mi powiedzieć, ale czasem dobrze jest się komuś wyżalić. - Powiedział, wpatrując się w nią swoimi niebieskimi oczami.

Westchnęła.

- Skoro naprawdę chcesz wiedzieć to... - Zaczęła niepewnie, aż poczuła dłoń Dana na swojej. To dodało jej otuchy. Po chwili milczenia wydusiła wreszcie. - Wczoraj ktoś chciał mnie zgwałcić.

Spojrzała mu prosto w oczy i widziała, jak maluje się w nich zaskoczenie.

Wzrok pełen pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz