Mały problem z alkoholem

2.5K 152 33
                                    

   Melanie wzięła komórkę Marca i trzęsącą się dłonią przytknęła ją do ucha. Marc nie dał się przechytrzyć, wybrał numer za nią, żeby ona nie wykręciła mu żadnego numeru.

   Ze wstrzymanym oddechem odliczała kolejne połączenia, aż zrodziła się w niej nadzieja, że Dan nie odbierze. Pewnie wiedział, co kombinuje Marc, ale nie miała stuprocentowej pewności. Nie miała pojęcia, co by się stało gdyby jednak odebrał. Ale na pewno nic dobrego.

   Poczuła, że kamień spadł jej z serca. Nie mogła jednak dać po sobie poznać tego, jak bardzo jej ulżyło. Z miną pełną powagi i obojętności zarazem, oddała Marcowi telefon.

- Jeszcze raz - zażądał, nie przyjmując od niej telefonu.

   Tym razem sama nacisnęła zieloną słuchawkę. Odczekała chwilę, ale nie usłyszała nawet sygnału.

- Nie odbiera. Pewnie jest czymś zajęty.

- Ciekawe czym jest taki zajęty. Przynajmniej nie tobą - uspokoił się odrobinę.

   Pewnie zaczynał sobie zdawać sprawę z tego, jak się zachował. Największy przypływ zazdrości już mu przeszedł. Teraz pewnie zastanawiał się nad tym, co powiedział, ale i tak Melanie nie miała co liczyć na słowa skruchy z jego ust. Miał swoje przekonania i ślepo za nimi podążał choćby nie wiem co.

   Kobieta zrobiła się senna. Spoglądała na wyświetlacz komórki, upewniając się, czy aby na pewno nie zadzwoni.

   Nie wiedziała w którym momencie zasnęła. Obudziła się dopiero gdy ryk silnika ustał. Otworzyła zaspane oczy i zobaczyła znajome miejsce. Jak to możliwe, że byli już w domu? Jakim cudem przespała całą drogę? Przecież to musiało trwać dobrze kilka godzin.

- Wyspałaś się? - Spytał od niechcenia, bo sam był zmęczony i pewnie zazdrościł jej tych kilku godzin snu.

- Tak - odpowiedziała lakonicznie, przełykając zaschniętą ślinę w gardle.

   Nie czuła się najlepiej, ale nie chciała mu tego mówić. Powinna być wyspana, a czuła się zupełnie odwrotnie. Ogarnęła ją taka senność, że nie marzyła o niczym innym, jak tyłko kilkugodzinne spotkanie z jej własnym łóżkiem.

   Postanowiła rozprostować nogi. Niezgrabnie wyszła z samochodu i na chwilę straciła równowagę. Zaczęło jej się kręcić w głowie. Zwykle lepiej znosiła podróże. Była zupełnie wybita z rytmu. Marc przez cały czas śledził ją wzrokiem, jednak wydawał się równie przemęczony, co ona.

- Jadę do domu. Widzimy się jutro w pracy - stwierdził.

   Chyba zapomniał o Danie. Dzięki Bogu, wyszeptała sama do siebie.

- Dziękuję za udany wyjazd.

   W tej chwili normalna dziewczyna pewnie pocałowałaby go na pożegnanie, ale ona nie miała na to najmniejszej ochoty. Nie zamierzała się do tego zmuszać. Nagle cała ta atmosfera namiętności między nimi prysła, ustępując miejsca codzienności. Melanie nie lubiła, gdy ktoś na nią patrzył, kiedy sama nie wiedziała jak wygląda. A wyglądała pewnie fatalnie po tej całej ,,drzemce".

- Ja też. Było miło.

   Nie był zbyt wylewny. Może liczył na to, że Melanie zaprosi go do mieszkania?

   Machnął do niej ręką i odjechał z jakąś nieopisaną pustką w oczach. Może go zawiodła? Nie, to on zawiódł ją. Znowu przekonała się, że nie może czuć się przy nim bezpiecznie. Przy Danie nigdy nie musiała się bać. Ale Marc był odosobnionym przypadkiem. Kochała go i się go bała. A potem nie wiedziała już, czego tak na prawdę chce.

   Odprowadziła wzrokiem oddalający się samochód i udała się w stronę mieszkania, jednak zanim do niego weszła przypomniała sobie o Danie. Upewniła się jeszcze, czy Marc na pewno odjechał, bo to nie było w jego zwyczaju. Mogła się spodziewać wszystkiego ale miała to gdzieś.

   Zapukała do drzwi sąsiada i cierpliwie czekała. Nikt jej nie otworzył. Zapukała więc po raz drugi i już miała się wracać, kiedy usłyszała jakiś huk. Nacisnęła na klamkę i wtargnęła do mieszkania, które nie wyglądało tak samo jak dwa dni temu. Wszędzie panował bałagan, niepozmywane naczynia w kuchni, a pomiędzy nimi puste butelki. Ewidentnie po alkoholu. Weszła dalej, żeby zobaczyć źródło hałasu. Zobaczyła straszny widok. Mężczyznę, leżącego na brzegu kanapy z niemrawą miną i butelką w ręku. Znajdowały się w niej resztki alkoholu.

- Dan! - Wystraszyła się i natychmiast do niego podbiegła.

   Nagle zrobiło jej się gorąco. Był pijany, ale żył. Odetchnęła z ulgą. Próbowała mu delikatnie wyjąć butelkę z dłoni, ale obudził się, spoglądając niewyraźnym wzrokiem w jej zmartwione oczy.

- Melanie, miłość mojego życia wróciła z wyjazdu z innym mężczyzną - wybełkotał prawie entuzjastycznie.

   Chciał wstać i się przywitać, ale okazało się to ponad jego siły. Kobieta musiała go powstrzymywać. Opadł całym swoim ciężarem na kanapę, jednak znalazł jeszcze siłę, żeby podnieść rękę z butelką wina i przechylić ją do samego dna.

- Miałaś mi wyjaśnić - wydukał, przełykając spory łyk.

- Później ci wyjaśnię, przestań pić - wyrwała mu butelkę. - Czemu jesteś w takim stanie?!

- Czekałem na ciebie i chciałem sobie eee, noo umilić czas. - Śmierdzialo od niego alkoholem na kilometr.

- Idź spać - rozkazała, ściągając mu buty i kładąc go wygodniej na kanapie.

   Następnie okryła go jakimś kocem, który leżał obok i zabrała nieszczęsną butelkę z zasięgu jego wzroku. Sama miała ochotę się napić, ale myślała o ewentualnym dziecku... Nie chciała go, ale była odpowiedzialna. Tak jej się przynajmniej wydawało. Chociaż szansa na ciążę nie była zbyt duża, kobieta zauważyła, że jest jakaś inna. Nie umiała tego wytłumaczyć. Ale na jakiekolwiek oznaki było jeszcze stanowczo za wcześnie, więc nie musiała się przejmować.

   Nie chciała zostawiać Dana samego w takim stanie. Była padnięta. Stwierdziła, że zostanie z nim i położy się w pokoju obok. Tak samo, jak tamtej nocy. Było piękne, a wszystko zepsuła. To ona doprowadziła go do takiego stanu. Nigdy więcej go nie zrani. Nigdy.


Wzrok pełen pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz