Łzy w damskiej toalecie

4.3K 197 43
                                    

     Zaraz po krótkim sygnale w telefonie odezwał się przyjemny damski głos.

- Słucham?

     Marc przez cały czas się wahał, ale co miał do stracenia? Teraz już zupełnie nic. A nawet było to wskazane dla dobra jego dalszej kariery. No i trochę przyjemności jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

- Zapraszam cię na wspólny wieczór. Spełnię twoje warunki - mruknął pod nosem. Sam już nie wiedział, czy jest z tego powodu bardziej zadowolony, czy rozdrażniony. W końcu tym razem nie on był panem sytuacji.

     W słuchawce rozległ się chichot. Tak właśnie triumfowała Camila.

- Wiedziałam, że mi nie odmówisz - powiedziała dumna z siebie.

- Wykorzystuję tylko sytuację, a ty myślisz pewnie, że mnie zmanipulowałaś. Muszę cię zasmucić. Jestem facetem, więc...

- Gdzie się podziała ta cała twoja udawana szlachetność? Byłeś jak wierny piesek. Czyżby komuś tu się rozpadł związek? - Dociekała, irytując go coraz bardziej.

- Spotkamy się na miejscu i szybko to załatwimy. Sądzę, że niepotrzebne ci takie szczegóły. - Rzekł oschle i dobitnie.

- Oj, kochany, ktoś tu się myli. Po pierwsze: nie załatwimy tego tak szybko. Żądam eleganckiej kolacji, za którą oczywiście zapłacisz. A po drugie muszę wiedzieć to i owo. Jeżeli ty mi tego nie powiesz to znajdę sobie inne źródełko - znów zaśmiała się swoim perlistym tonem pełnym sztucznej słodyczy.

- Jak sobie chcesz. Przekąsimy coś, a potem zrobimy, co do nas należy...

- Ja wybieram restaurację.

- Zgoda. Przeżyję to jakoś. - Odparł obojętnie. Chciał już mieć tą rozmowę z głowy.

     Camila była idealną okazją, żeby odreagować te wszystkie emocje, które narastały w nim tygodniami i w końcu urosły do tak kolosalnych rozmiarów, że sam sobie z nimi nie radził. Był zły na Melanie, ale kiedy o niej myślał, uświadomił sobie, jak bardzo za nią tęskni. Oddałby wszystko, żeby cofnąć czas, ale już za późno. Nie może do niej wrócić, więc zadowoli się Camilą. Lepsze to, niż nic, pomyślał, a na jego twarzy pojawił się nieco narcystyczny grymas. Był świadomy tego, że mógł mieć dosłownie każdą. Kobiety rzucały mu namiętne, ukradkowe spojrzenia wszędzie, gdzie tylko się znalazł. Tylko, że on szukał czegoś bardziej przyszłościowego, a nie kolejnej znajomości na jedną noc. Już dawno z tego wyrósł.

     Następnego dnia założył elegancką koszulę, bo był pewien, że Camila wybierze jakiś wyjątkowo ekskluzywny, drogi lokal. Przecież on płaci, na pewno będzie chciała to wykorzystać. Nieźle się zaskoczył, gdy kazała mu zaparkować pod niepozorną restauracją na przedmieściach. Było to osobliwe miejsce, które pewnie mało kto znał. Wejście znajdowało się trochę z boku i nie rzucało się w oczy. Można było pomyśleć, że wchodzi się do czyjegoś prywatnego mieszkania, gdyby nie wielka tablica z menu dnia.

     Weszli do środka i zajęli stolik przy oknie. Marc rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu. Potem od niechcenia otworzył menu i zamówił pierwszą lepszą pozycję, która rzuciła mu się w oczy. I tak nie zamierzał tego jeść. Camila za to długo się wahała, aż zamówiła jakieś francuskie danie, chwaląc się przy tym swoim naciąganym akcentem, który wcale mu nie imponował.

     Oboje siedzieli w niekomfortowej ciszy, czekając na swoje zamówienia, aż Marc położył rękę na udzie kobiety. Przez chwilę czekał na jej reakcję, ale ta tylko się uśmiechnęła, co było dla niego dodatkową zachętą. Był bardziej odważny i z  zaciekawionym spojrzeniem przesuwał swoją rękę coraz dalej, aż podniósł wzrok wyżej i zobaczył coś, czego się wogóle nie spodziewał. Dwoje oczu z naprzeciwka wpatrywało się w niego z zazdrością o cierpieniem. Widział ich znajomy, ciemnoniebieski kolor nawet z odległości kilku metrów. Poczuł ukłucie żalu w sercu. Melanie z niedowierzaniem na nich spoglądała, a potem wybiegła do łazienki. Nie musiał się jej przyglądać, żeby wiedzieć, że płakała. Bez chwili wahania ruszył za nią, nie zważając na protesty Camili, która była nieźle wkurzona.

     Z impetem pchnął drzwi damskiej łazienki i ujrzał bezradną, młodą kobietę z rozmazanym makijażem. Gdy tylko go spostrzegła, odwróciła się i ukryła twarz w dłoniach.

- Czego ode mnie chcesz?!

- Przyszedłem cię przeprosić. Nie powinnaś tego widzieć. - Zbliżył się do niej, jednak bał się jej tknąć, bo wiedział, że wszystko znowu zepsuł.

- Lepiej przeproś swoją nową dziewczynę, że pobiegłeś za inną do łazienki.

- Tamta nawet nie zasługuje na żadne wytłumaczenie. Liczysz się tylko ty, przecież wiesz. - Mówiąc to, zrobił kolejny krok w jej kierunku i stał tuż za nią.

     Odwróciła się, jak gdyby miała go zaatakować. Przez chwilę poczuł jak bardzo się od siebie oddalili przez te dwa dni.

- Przecież ty też nie przyszłaś tu sama... - Zaczął niepewnie, bo nie zdążył zobaczyć, czy faktycznie z kimś była.

- Tylko, że ja nie trzymam ręki na czyjejś nodze i nie wyglądam przy tym jak rasowy zboczeniec. - Wypowiedziała te słowa z pełną powagą, jednak nie wytrzymała, widząc uśmieszek na jego twarzy i sama się uśmiechnęła, jednak nie trwało to długo.

     Marc zbliżył dłoń do jej twarzy i otarł jej łzy. Nie protestowała. To dobry znak. Czyli dalej coś do niego czuła. Patrzył jej czule w oczy, szukając w nich zrozumienia, jednak wiedział, że to graniczy z cudem.

     Odwróciła się od niego i spojrzała na siebie w lusterku. Próbowała poprawić makijaż i zatuszować oznaki płaczu. Marc stanął tuż za nią tak, że nie mogła udawać, że go nie zauważa. Patrząc na siebie, widziała też odbicie jego twarzy w łazienkowym lusterku. Odgarnął pokręcone włosy z jej szyi, a potem zaczął szukać chusteczki.

- Znów się spotykamy - usłyszał znajomy głos. Spojrzał w kierunku drzwi, aby sprawdzić, kto jest jego właścicielem.

     Dan stał obok drzwi, opierając się o białą fragumę. Przeszywał wzrokiem swojego wroga, który znów wszedł mu w drogę.

- Wydaje mi się, że twoja koleżanka bardzo się niecierpliwi - zasugerował mu, żeby wyszedł, jednak Marc był na to zbyt uparty.

- A mi się wydaje, że powinniśmy wyjaśnić sobie z Melanie kilka spraw, a ty powinieneś poczekać na zewnątrz - posłał mu sztuczny, wymuszony uśmiech, a w środku aż kipiał ze złości.

- Doprawdy? To ty jeszcze myślisz, że macie jakieś sprawy do wyjaśniania?  Przecież wszystko między wami skończone - oznajmił grobowym tonem, szukając poparcia w oczach kobiety, jednak ona wyglądała na niezdecydowaną. Poczuł się zawiedziony.

- Kłótnie zdarzają się w każdym związku. Ale ty chyba jeszcze nie miałeś okazji się o tym przekonać - Marc trafił w jego czuły punkt.

- Dość. Melanie, sama zdecyduj kto ma zostać. - Stali i obaj wpatrywali się kobietę, czekając na odpowiedź, która nie będzie przyjemna dla jednego z nich.

    

Wzrok pełen pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz