Dan kontra Marc

3.9K 204 13
                                    

- Od czego zaczniemy? - Spytał, patrząc na torby z zakupami.
Melanie cieszyła się w duchu, że jednak posprzątała mieszkanie przed wyjściem na zakupy.
- Nie chcę, żebyś mnie wyręczał. Pokroję jabłka, a ty się rozgość. Zaparzyć ci herbatę?
- Tak, chętnie napiłbym się czegoś ciepłego. 
Kobieta zaczęła odbierać i kroić jabłka. Cieszyła się, bo szło to dość sprawnie. W pewnej chwili poczuła delikatny dotyk, który już po chwili stał się bardziej zdecydowany. Dan zbiżył się do niej, obejmując ją w pasie. Nie był pewny tego, co robi, ale kiedy nie zauważył żadnych protestów, postanowił sobie nie przerywać. Chwilę później jego dłonie powędrowały w kierunku jabłka, które trzymała. Delikatnie jej je zabrał i zaczął obierać. Stojąc za nią trzymał głowę tuż przy szyi Melanie. Kobieta poczuła jak drapie ją jego kilkudniowy zarost, jednak stwierdziła, że to nawet przyjemne.
- Mówiłam ci już, że ja to zrobię - powiedziała cicho, zabierając z powrotem jabłko.
- Dlaczego nie chcesz żebym ci pomógł? - Spytał szepcząc jej do ucha.
- Bo sądzę, że to kobiety powinny siedzieć w kuchni i zajmować się takimi rzeczami.
- A mężczyźni? Masz dla nich jakieś specjalne miejsce?
- Mężczyźni powinni zajmować się typowo męskimi rzeczami. No wiesz, naprawy, motoryzacja itp.
- Czyli jesteś tradycjonalistką? A gdybym to ja przejął cześć tych "damskich" obowiązków? Nie wyobrażam sobie nie ugotować czegoś dla ukochanej.
- A co miałaby robić wtedy twoja ukochana? Leżeć i pachnieć?
- Jak najbardziej. Ewentualnie mogłaby przyjść jak znalazłoby się już trochę wolnego miejsca na blacie... - Przekomarzał się z nią.
- Jak to? Na co? - Zdziwiła się.
Rozbawiła go jej naiwność. Zamiast odpowiedzieć zaczął się śmiać pod nosem.
-Ach. Faceci... - Uświadomiła sobie po chwili, co miał na myśli.
   Odwróciła się, żeby wyjąć z torby resztę składników, jednak Dan wykorzystał okazję i jeszcze bardziej się do niej przybliżył. Tego się po nim nie spodziewała. Patrzyla bezbronnie w jego niemalże granatowe oczy, czekając na jakąkolwiek reakcję. Minęło kilka chwil, aż poczuła dotyk jego dłoni na policzku. On chce mnie pocałować, pomyślała.
   Nagle usłyszeli jakiś hałas. Ktoś wszedł do mieszkania. To był Marc.
- Odsuń się ode mnie, szybko - zdążyła jedynie wyszeptać, jednak w tej samej chwili Marc wparował do kuchni i zobaczył ich razem.
- Co tu się u licha wyrabia?! Co to za facet?!! 
Podszedł bliżej i Melanie już wiedziała, że zaraz wpadnie w furię. Ostatnim razem, kiedy był zły i rozmawiała z nim przez telefon, nie przebierał w słowach. Była pewna, że tym razem będzie jeszcze gorzej.
- Pytałem o coś. - Spojrzał na Dana z wyższością, jednak ten ani myślał odsunąć się od Melanie. Wręcz przeciwnie. To jeszcze bardziej rozzłościło Marca.
- Pewnie. Nie przeszkadzajcie sobie. Udawajcie, że mnie tu nie ma. - Zaczął ironicznie.
Widać było, że ledwo się powstrzymuje, żeby nie wybuchnąć.
- Oczywiście, że nie zamierzamy sobie przeszkadzać. Możesz wyjść? - Dan postanowił toczyć z nim grę słowną.
Niespodziewanie mężczyzna podszedł do nich i odciągnął Daniela od kobiety. Złapał go za koszulę, jednak Dan wcale się tym nie przejął. Mimo, iż nie wcale nie znał Marca to wiedział co go najbardziej wkurza. Uśmiechnął się pod nosem.
- Jeszcze ci do śmiechu? Daję ci ostatnią szansę na wytłumaczenie się. Potem nie będzie już tak przyjemnie. Co chciałeś z nią zrobić?!
- Naprawdę tak trudno się domyślić? Najpierw zjedliśmy razem obiad. Było bardzo miło i nabraliśmy ochoty na coś więcej... Chyba wiesz o czym mówię. - Pewnie spojrzał mu prosto w oczy.
Dla Marca to było zbyt wiele. Dosłownie rzucił się na mężczyznę i zaczął go okładać pięściami. Sytuacja wyglądała naprawdę poważnie. Melanie była w szoku. Próbowała ich rozdzielić. W końcu udało jej się wcisnąć pomiędzy ich rozgrzane do walki ciała. Bała się, ale musiała ich powstrzymać. Kiedy Marc poczuł, że stoi obok niego trochę się pohamował. Przecież nie chciał jej zrobić krzywdy. Był tylko chorobliwie zazdrosny i zachował się jak każdy facet na jego miejscu. Walczył o swoje. Zrobił krok do tyłu ciężko dysząc. Patrzył na nią przenikliwie i z wyrzutem.
- Wszystko ci wyjaśnię - szepnęła, bo nie była w stanie wydusić z siebie nic więcej. - Dan, przepraszam cię najmocniej, ale lepiej już idź. - Zwróciła się do niego.
- Masz rację. Przyjdę kiedy indziej. - Odparł sztywno i wyszedł z mieszkania.
   Nastała chwila ciszy. Kobieta nie wiedziała co ma zrobić, jak to wytłumaczyć. Czemu nie zainterweniowała wcześniej? Dlaczego pozwoliła Danowi się obmacywać? Czuła się po prostu podłe. Co ona sobie myślała? I co on sobie myślał? 
- Powiesz mi coś? - Wydusił przez zęby. Miał zacięty wyraz twarzy.
- Nie wiem dlaczego to zrobił. Do niczego nie doszło. - Tłumaczyła się.
- Nie doszło? A gdybym nie przyszedł w porę? Byłabyś w posiadaniu jakiegoś typa. Nie mogę cię spuszczać z oczu nawet na minutę, bo albo ktoś chce cię zgwałcić, albo jakiś facet się do ciebie dobiera! - Podniósł głos.
- Nie jestem łatwa! Nie zrobiłabym tego z kimś innym niż ty.
- Doprawdy? Faceci są silniejsi. Jeśli czegoś chcą to mogą to sobie łatwo wziąć.
- Przestań pleść głupoty, żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku! Sam mówiłeś, że jestem tylko twoja.
- Ale jak widać, to mogło się przed chwilą zmienić. Kto to w ogóle był?! 
Kobieta zamilkła. Przecież nie powie mu, że to jej sąsiad, bo jeszcze będzie go nachodził w mieszkaniu.
- Kto to był? Pytam po raz drugi. - Niecierpliwił się, ale nieco zjechał z tonu.
- Znajomy. Nic nas nie łączy. Pomógł mi zabrać zakupy, bo widzieliśmy się w sklepie - wypaliła. Przecież nie było to całkiem kłamstwem.
- Nic was nie łączy? I nagle na ciebie naskakuje? - Zmarszczył brwi.
- Nie mam pojęcia co to miało znaczyć. Chyba coś źle zrozumiał. - Próbowała rozluźnić napięcie pomiędzy nimi.
- Nie widziałem żebyś protestowała...
- Bo mnie zaskoczył! Przestań mnie oskarżać! - Wykrzyknęła.
Jego wyraz twarzy trochę się zmienił. Stwierdził, że może faktycznie mówi prawdę. Bo w zasadzie w tym co mówiła było trochę prawdy. Nie spodziewała się tego, co wydarzyło się między nią i Danem. To nie zmieniało faktu, że było jej z tego powodu głupio.
- W takim razie chodź. Po tym co zrobimy już nie będziesz chciała iść do innego. - Spojrzał na nią poważnie, a potem do niej przylgnął.
Tulił się do niej przez dłuższy czas, jakby upewniając się, że już wszystko a porządku, a potem...
To, co stało się później nie powinno się wogóle wydarzyć.

Wzrok pełen pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz