"Obietnica pozostawała jednak obietnicą. Zaś obietnice złożone zmarłym mają to do siebie, że potrafią rozwinąć się w obsesję."
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Gaszę silnik i zamieram, wpatrując się w szpaler żółknących kasztanowców. Alejka obsypana gdzieniegdzie liśćmi prowadzi do domu spokojnej starości, w którym zaledwie przed kilkoma godzinami zgasło życie mojej babci, jedynej mi bliskiej osoby na tym świecie. Poprawiam ortezę na nodze, wychodzę ostrożnie na zewnątrz, biorę kule oraz torby, które zarzucam na ramię. Dwa tygodnie temu wracając od babci zwichnęłam kostkę , kiedy zerwałam się do biegu spóźniona na autobus, bo akurat mój samochód był w naprawie. Jeszcze mnie mocno boli i lekarz ortopeda uparł się, że przez jakiś czas muszę chodzić w ortezie, podpierając się kulami. Na szczęście mój samochód ma automatyczną skrzynię biegów i wciąż mogę jako tako jeździć.
Powietrze przesycone jest zapachem mokrej trawy, ziemi i czegoś ulotnego, prawie nie wyczuwalnego. To nikłe wspomnienie odchodzącego lata, tak beztroskiego i pełnego słońca, spacerów, uśmiechów i rozmów... Wzdycham i odrzucam od siebie smutne myśli. To wszystko minęło i już nie wróci, nie powtórzy się nigdy. Stawiam pierwszy krok, pod stopami raz za razem chrzęści żwir. Unoszę głowę, gdy nad koronami drzew z głośnym krzykiem przelatuje stado ptaków, za którymi podążam wzrokiem. Mijam po drodze kilka znajomych starczych twarzy, ale unikam ich wzroku. Nie chcę współczucia, kondolencji, pocieszania... Nie jestem jeszcze na to gotowa i chyba nigdy nie będę. W recepcji wita mnie pani Ilona. Od razu na mój widok kiwa mi głową i sięga po telefon, żeby wezwać dyrektorkę ośrodka.
— Pani Mario, Klara Litwin już przyjechała — mówi, a ja bezmyślnie przesuwam wzrokiem po korkowej tablicy ogłoszeń. — Pani dyrektor już do pani schodzi — informuje mnie.
Dziękuję recepcjonistce i oddalam się na kilka kroków, czekając na dyrektorkę. Kilka chwil później Maria Kalska wychodzi z windy, poprawiając pod szyją jedwabną apaszkę z logiem luksusowej marki. Na jej twarzy maluje się udawane współczucie. Wiem to, bo już w rozmowie telefonicznej wyczułam fałszywość.
— Dzień dobry, pani Klaro — wita mnie, rozkładając ręce.
— Cóż... Dla mnie nie jest dobry — odpowiadam cicho.
— No tak, przepraszam najmocniej — uśmiecha się w wymuszony sposób. — Zaprowadzę panią do pokoju Zofii.
— Czy moja babcia tam...
— Czy jeszcze w nim jest? — przerywa mi szybko. — Och, nie. Musieliśmy dopełnić wszelkich formalności i sama pani rozumie, ciało zostało niezwłocznie przetransportowane do prosektorium. Takie są procedury. Oczywiście w przeciągu kilku dni zostanie przeprowadzona sekcja zwłok.
— Rozumiem — bąkam pod nosem.
Wchodzimy razem do windy, a Kalska wciska przycisk z dwójką. Czuję ciężki, aldehydowy zapach jej perfum, przez co robi mi się niedobrze. Z ulgą wysiadam na drugim piętrze i podążam za kobietą do pokoju, w którym mieszkała moja babcia przez ostatnie pół roku.
Staję w progu i rozglądam się po schludnym wnętrzu. Mój wzrok przyciąga puste zasłane łóżko. Obok na szafce leżą babcine okulary, beżowe etui, które dostała ode mnie na siedemdziesiąte siódme urodziny, kalendarzyk i długopis, notes z pisaną przez babcię poezją, skoroszyt ze szkicami, a także list. Na kopercie widnieje moje imię. Sięgam po nią i drżącą ręką wyciągam zapisaną ręcznie kartkę papieru. Ostatkiem sił powstrzymuję cisnące się do oczu łzy i zaczynam czytać.
Kochana Klaro,
jeśli czytasz ten list, moje obawy okazały się słuszne i to oznacza, że nie ma mnie już na tym świecie. Czuję, że mój koniec się zbliża ale żal mi Cię opuszczać, chciałoby się żyć jeszcze wiele lat, a bodajby wiecznie. Mam nadzieję, że po śmierci coś dobrego mnie jeszcze czeka. Mniejsza z tym. Jesteś jeszcze taka młoda i wybacz mi, ale kompletnie nieprzystosowana do dorosłego życia. Masz serce na dłoni i jesteś zbyt roztrzepana. Wprawdzie skończyłaś osiemnascie lat w zeszłym roku, to jednak wciąż jesteś jeszcze dzieckiem. Potrzeba Ci kogoś, kto się Tobą zaopiekuje i wprowadzi w dorosły świat, kiedy mnie zabraknie. Ktoś musi Ci pomóc, zwłaszcza że nie mogę Ci zostawić w spadku mieszkania, bo wraz z nim odziedziczyłabyś masę długów po dziadku, więc kiedy umrę, będziesz musiała to mieszkanie opuścić. Poza tym nie chodzi tylko o Ciebie. Boję się, że nie zdążę Cię poprosić o coś, co leży mi na sercu przez prawie całe Twoje życie.

CZYTASZ
Chiaroscuro - Age gap 🚩
RomantizmOboje noszą w sercu ostatnią prośbę ważnej dla nich osoby. On ma być dla niej jak ojciec, opiekun i nauczyciel. Ona ma wyciągnąć go z mroku, w którym tkwi od lat. Żadne z nich nie spodziewa się, jak łatwo granice wyznaczone przez powinność mogą zat...