Rozdział 40

6.5K 434 41
                                    

W milczeniu podjechali do pobliskiego parku. Kupili po kubku kawy z mlekiem i usiedli na trawie z daleka od innych ludzi. Erin wiedziała, że ta rozmowa będzie trudna i zmieni bardzo wiele a nawet wszystko. Nie była jeszcze gotowa na to, że za chwilę usłyszy jak mu przykro i jak bardzo nie chciał jej zranić. Czuła, że jej serce rozpada się na miliony maleńkich kawałeczków. Ostatnimi resztkami sił powstrzymywała napływające do oczu łzy. Nathaniel patrzył gdzieś przed siebie, co jeszcze bardziej utwierdzało ją w przeświadczeniu, że ta rozmowa będzie końcem pewnego etapu w jej życiu. Etapu, który nigdy nie powinien był nastąpić. Bo wszystko co będzie potem będzie mdłe i wyblakłe. Tak samo jak wszystko, co było wcześniej.

Nate nie był typem romantycznego misiaczka, który mógłby pisać wiersze o miłości i Erin doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nie oczekiwała od niego kwiatów ani czułych słów. Nie potrzebowała kolacji przy świecach ani ciągłych wyznań. Akceptowała, że ich związek nie był typowy bo też ona miała nietypowe oczekiwania. Czego by nie mówić, Nathaniel był wyjątkowy.

- Posłuchaj Erin - chłopak przerwał milczenie. Widać było, że nie jest mu lekko i walczy sam ze sobą. - Zmieniłem się. Już powoli sam nie wiem jaki jestem i czego chcę...

Dziewczyna czuła, że dosłownie zaczyna brakować jej powietrza. Miała ochotę wstać i zacząć krzyczeć albo zrobić coś jeszcze bardziej szalonego, byle tylko przerwać to co właśnie miało się stać. Wiedziała, że sama była sobie winna. Sama to wszystko zaczęła i chociaż jeszcze dwie godziny temu z całą stanowczością chciała podjąć za niego decyzję a dokładniej podjęła ją, to teraz marzyła tylko o tym by móc cofnąć czas i wypowiedziane słowa. Powinna była z nim porozmawiać i wprost zapytać o Anę. Może wtedy, przyparty do muru wszystkiego by się wyparł i po prostu by to zakończył, chcąc wyjść z twarzą z całej tej sytuacji? Tymczasem ona dała ma czas na zastanowienie. Mógł sobie wszystko dokładnie przemyśleć i zrobić to czego od niego oczekiwała. Dokonać wyboru. I dokonał, dokładnie takiego samego jak ona.

- Nate, ja tego po prostu nie wytrzymam - powiedziała załamującym się głosem. Chłopak spojrzał na nią smutno i odwrócił wzrok. Zapadło między nimi bolesne milczenie. Nikt nie miał odwagi powiedzieć nic więcej.

- Przykro mi Nate ale to nie moja wina, że się zmieniłeś - powiedziała w końcu smutno. - Oddałam Ci całą siebie i chciałam tylko żebyś był szczęśliwy.

- Wiesz, że to nie jest takie proste. Wiesz o mnie znacznie więcej niż ktokolwiek inny więc miałem nadzieję, że mnie zrozumiesz.

- Rozumiem - powiedziała, choć nie mogła się z tym pogodzić. Nie mogła pojąć dlaczego Nate odtrąca ją i jej miłość wybierając Anę, przez którą spotkało go tyle krzywd. To było całkowicie irracjonalne zachowanie.

- Gdybyś rozumiała, nie siedzielibyśmy teraz tutaj.

- Przecież to Ty chciałeś ze mną porozmawiać - odparła chłodno.

- Według Ciebie powinienem to był tak zostawić? - Nate był wyraźnie coraz bardziej wkurzony.

- Tak byłoby łatwiej.

- Łatwiej dla kogo? Łatwiej czyli lepiej? Wiesz, że ja tak łatwo nie odpuszczam. Nie chodzę na łatwiznę.

- A szkoda bo czasem może by Ci to wyszło na dobre!

- Zachowujesz się jakbyś na wszystko znała odpowiedź! Ciekawe jak Ty zachowałabyś się na moim miejscu?

- Nie doprowadziłbym do takiej sytuacji, nie pozwoliłabym żeby to wszystko zaszło tak daleko. Byłabym z Tobą szczera.

- Czasem tą szczerością można wyrządzić drugiej osobie na prawdę sporą przykrość - chłopak twardo obstawiał przy swoim. Smutek i żal jaki czuła dziewczyna coraz bardziej przeradzał się w złość i rezygnację. Wychodziło na to, że okłamywał ją dla jej dobra. To było okrutne. Tym bardziej, że wiedział ile swego czasu przeszła przez Darrena i jak bardzo zraniła ją wtedy jego zdrada. A uczucia jakimi go darzyła nawet nie umywały się do tego co czuła do Nathaniela. Tymczasem on próbował się usprawiedliwiać w jakiś całkowicie absurdalny sposób. To co mówił było gorsze niż gdyby spojrzał jej w oczy i powiedział "przepraszam, starałem się ale mi nie wyszło".

- Dlatego lepiej kłamać? - zapytała ze wściekłością.

- Nie przesadzaj, to na prawdę nie było aż tak istotne...

- Nie było istotne - powiedziała z całkowitą rezygnacją. To był cios prosto w serce. To wszystko co ich łączyło dla niego było po prostu nieistotne, nieważne... Nie sądziła, że znaczyła dla niego aż tak niewiele. Wiedziała jak wiele w swoim życiu przeszedł i jakie piętno to na nim odcisnęło. Ale to go nie usprawiedliwiało. Wszyscy ją przed nim ostrzegali. Odradzali jej nawet samą znajomość a co dopiero związek. A ona mu zaufała. Stanęła za nim murem, wspierała, nie oceniała. Była tak głupia i naiwna, że czuła obrzydzenie do samej siebie.

- To nic nie znaczyło, Erin - powiedział chłodno, bez jakichkolwiek emocji w głosie.

Erin poczuła mdłości. Nie mogła zebrać myśli. Nie była w stanie sklecić żadnego rozsądnego zdania. Chciała mu wykrzyczeć, że była jego przyjacielem a on zabawił się nią i potraktował jak jakiegoś śmiecia. Chciała mu powiedzieć, że tak nie postępuje się nawet z najgorszym wrogiem ale wiedziała, że to wszystko byłoby tylko stratą czasu. Nigdy nic dla niego nie znaczyła więc bez względu na to co powie i tak nie zrobi to na nim żadnego wrażenia. Wiedziała, że będzie to wszystko odchorowywać miesiącami, może nawet latami. Może nawet nigdy się z tego nie podniesie ale teraz nie miała wyboru. Wstała i dumnie uniosła głowę do góry. Spojrzała mu głęboko w oczy i najspokojniej jak tylko mogła, powiedziała:

- A więc to koniec, Nate...

To jeszcze nie koniec...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz