Rozdział 31

11.7K 692 22
                                    

Gdy Nate przyjechał do szpitala następnego dnia Erin akurat spała. Nie miał zbyt wiele czasu. Posiedział przy niej godzinę, po czym poszedł porozmawiać z jej mamą. Faktycznie następnego dnia rano dziewczyna będzie mogła opuścić szpital. Czekało ją jeszcze trochę leżenia, potem pewnie rehabilitacja, ale wszystko wskazywało na to, że będzie zdrowa i w pełni sprawna. Nate bardzo ucieszył się z tych wiadomości. Poprosił mamę Erin aby przekazała jej, że odwiedzi ją gdy dziewczyna będzie już w domu. Tego dnia musiał jeszcze raz odwiedzić komendę, gdyż policjanci mieli do niego jeszcze kilka pytań w sprawie wypadku a potem chciał dokończyć temat zaczęty kilka dni temu. Miał nadzieję, że w najbliższych dniach będzie miał więcej luzu. Rodzice Erin poprosili go, że zajął się nią kiedy oboje będą w pracy. Zgodził się bez wahania. Miał nadzieję, że w ten sposób chociaż w niewielkim stopniu odwdzięczy się dr White za wszystko co zrobiła dla niego po jego wypadku.

Erin była smutna. Podczas całego pobytu w szpitalu, Nate odwiedził ją zaledwie raz. Rozumiała to doskonale. Miał ciekawsze rzeczy do roboty niż siedzieć z nią. Mimo to, było jej przykro. Spodziewała się, że po wiadomości, którą do niego wysłała mimo wszystko przyjedzie. Niestety nie znalazł najwidoczniej na to czasu. Bardzo chciała już wrócić do domu. Nie wiedziała jak rodzice zorganizują jej dwutygodniową opiekę. Może mama albo tata wezmą urlop? Może przyjedzie jakaś ciocia? Właściwie nie było to istotne. Miała taki humor, że było jej wszystko jedno. Wieczorem okazało się, że faktycznie jutro rano będzie mogła „iść” do domu. Małe światełko w tunelu. Chciała wysłać wiadomość do Nate’a ale nie wiedziała co właściwie miałaby napisać, może: „ Hej, fajnie że mnie w ogóle nie odwiedzałeś, jutro idę do domu”? albo „ pewnie cię to w ogóle nie obchodzi ale jutro wychodzę”? Doszła do wniosku, że nic nie napisze. Skoro nie przyjechał, nie zadzwonił ani nie napisał, to pewnie wcale go to nie obchodziło. Miał gdzieś to jak ona się czuje, czy wraca do zdrowia… Po co w ogóle ją ratował? Żeby teraz tak bardzo za nim tęskniła i cierpiała? Nie miała siły myśleć. Przez te wszystkie leki traciła kontakt z rzeczywistością. Ciężko jej było odróżnić jawę od snu. Przechodziła z jednego etapu do drugiego tak płynnie, że jej samej trudno było je odróżnić. Znów zasnęła nie wiadomo kiedy.

Chwilę po dziesiątej, następnego dnia, siedziała na wózku z wypisem w ręce i czekała aż mama skończy rozmowę z innym lekarzem na temat leków, jakie miała dostawać przez najbliższe dni. Tata czekał na nie na dole. Chwilę później kobieta skończyła rozmowę i poprowadziła wózek do windy. Zjechały na parter i wyszły ze szpitala. Erin odetchnęła świeżym powietrzem. Był przyjemny, ciepły letni dzień. Były wakacje a ją czekało jeszcze 6 tygodni w gipsie. Pocieszała się myślą, że wyzdrowieje do rozpoczęcia semestru. Studia… To był kolejny temat, o którym nie chciała myśleć. Wiedziała już, że została przyjęta na obie wybrane przez siebie uczelnie. Decyzję musiała podjąć do końca przyszłego tygodnia. Była to niezmiernie ważna sprawa a zarazem tak trudna.

Przywitała się z tatą, który pomógł jej wsiąść do samochodu. Wózek wsadził do bagażnika. Mamie udało się go wypożyczyć na wypadek gdyby dziewczyna chciała pojechać na spacer i żeby łatwiej jej było poruszać się pod domu, póki nie nabierze sił. Drogę pokonali w milczeniu. Erin nadal nie wiedziała, kto będzie pomagał się nią opiekować ale skoro nikt nic na ten temat nie mówił, oznaczało to że rodzice już ten temat w jakiś sposób załatwili. Wjechali na podjazd. Tata pomógł jej wysiąść z samochodu i usiąść na wózku. Wjechali do domu. Na początku rodzice mieli pomysł aby na czas leczenia „zamieszkała” w salonie, ale Erin nawet nie chciała o tym słyszeć. Chciała wrócić do swojego pokoju. Tam miała swoje rzeczy i przede wszystkim swoją prywatność. Na górze była jej sypialnia, łazienka i pokój z którego w zasadzie nikt nie korzystał. Przechowywano w nim niepotrzebne przedmioty. Rodzice na szczęście uszanowali jej zdanie i tata pomógł jej dostać się na górę. Nie było to łatwe i kosztowało ją naprawdę sporo wysiłku ale najważniejsze, że się udało. Położyła się w swoim łóżku i już po chwili spała jak dziecko.

Nate przyjechał niecałą godzinę później. Rodzice dziewczyny musieli wracać do pracy, także chłopak miał się nią zająć przez kilka godzin. Umówili się, że gdyby potrzebował jakiejś pomocy, będzie do nich dzwonił. Na pewno któreś z nich będzie mogło wyjść na chwilę z pracy i podjechać do domu. Mama Erin dzień wcześniej przygotowała jedzenie i zrobiła rozpiskę leków jakie dziewczyna miała przyjmować. Uprzedziła go również, że przez większość czasu Erin będzie spać. Pożegnali się i Nate poszedł na górę. Usiadł na fotelu, rozejrzał się po pokoju. Był już w nim ale krótko. Zauważył ich wspólne zdjęcie powieszone na ścianie w ładnej ramce. Fajnie na nim razem wyglądali, nie sposób było to przeoczyć.

Erin otworzyła oczy i spojrzała na chłopaka.

- Znowu mi się śnisz? Przestań mnie dręczyć…

Nate popatrzył na nią zdezorientowany.

- Cześć, chyba o czymś nie wiem…

Dziewczyna zamrugała oczami, chyba jednak nie spała…

- Cześć, co tu robisz?

- Opiekuję się tobą. Twoi rodzice musieli jechać do pracy.

- Serio? To ty się będziesz mną zajmował jak ich nie będzie? – humor poprawił się jej momentalnie. Oznaczało to sporo czasu, który będą musieli spędzić razem.

- Dokładnie – odpowiedział z uśmiechem. Nastała chwila ciszy. Erin wyraźnie chciała o coś zapytać ale ciężko jej było wydobyć z siebie słowa.

- O co chodzi Erin? Chcesz mnie o coś zapytać?

- Dlaczego mnie nie odwiedzałeś? – wypaliła prosto z mostu. Poczuła, że zaczyna się czerwienić. To było jak wybuch małego dziecka.

- Byłem u Ciebie codziennie. Niestety często trafiałem na chwile kiedy spałaś. Tylko dwa razy udało mi się zastać cię nieśpiącą.

- Kiedy? – Erin zaczynała się niepokoić?

- Wtedy gdy się obudziłaś i następnego dnia po twoim smsie.

Erin spojrzała na niego z przerażeniem. Była pewna, że ich spotkanie „po smsie” tylko jej się przyśniło. Nie pamiętała co dokładnie, ale wiedziała że wygadywała straszne głupoty. Poczuła jak robi się jej gorąco.

- To straszne! – powiedziała zakrywając oczy dłońmi.

- Fakt. Bardzo dużo śpisz – powiedział zaczepnie. Erin całkowicie to zignorowała.

- Czy ty czasem pijesz alkohol? – zapytała.

- Tak, już ci o tym mówiłem. Nawet zgodziłem się żebyśmy się razem kiedyś upili – Nate nie mógł powstrzymać uśmiechu. Wyglądało na to, że Erin wszystko pamiętała.

- O nie. Nie nie nie… ale wstyd. Ja nie wiem co oni mi tam dali… przepraszam… zapomnimy o tej rozmowie?

- Nigdy w życiu – odpowiedział z rozbawieniem – i mówiłaś, że nic ci nie dawali, także całą tą rozmowę traktuję zupełnie poważnie, zwłaszcza fragment, że jestem mądry i ładny, ale w końcu to wiemy od pierwszego dnia naszej znajomości.

- Woods, ty bufonie! – powiedziała z udawaną złością.

- Jeśli już, to mądry i ładny bufonie – powiedział ze śmiechem.

Erin wyjęła spod głowy jasiek i rzuciła nim w chłopaka. Na szczęście nie siedział daleko, także mimo osłabienia trafiła go w brzuch. Chłopak wstał, podszedł do niej i delikatnie uniósł jej głowę. Odłożył poduszkę na miejsce i położył na niej Erin. Odgarnął jej włosy z twarzy.

- Musisz dużo odpoczywać, okej? Dostałem twoją wiadomość ale nie mogłem przyjechać. Przepraszam. Co chciałaś mi powiedzieć? – powiedział to wszystko bardzo cicho i z jakąś taką dziwną czułością. Erin patrzyła na niego urzeczona. Wiedziała, że potrafi być słodki i kochany ale rzadko był taki dla niej.

- Chciałam ci podziękować za… uratowanie mi życia – powiedziała – i chciałam… żebyś mnie przytulił.

Przysunął się do niej delikatnie i przygarnął ostrożnie do siebie. Zamknęła oczy chłonąc jego ciepło i zapach. Był taki jak go zapamiętała. Cudowny, odurzający, uzależniający… 

To jeszcze nie koniec...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz