V. Gdzie ona jest?!

543 42 5
                                    

Dave:

Leżeliśmy z Vicky na kocu nad jeziorem. Zabrałem ją na ten spacer, ponieważ lubiła spacerować, a ja mogłem z nią chodzić w nieskończoność. Rozmawialiśmy wtedy o wszystkim i o niczym, każdy spacer niby taki sam a jednak był inny, inne miejsca, inne słowa.. Zawsze mnie to zastanawiało, że po tylu latach z jedną dziewczyną... Hmm kobietą można powiedzieć, nie czuję tego, uwielbiam jej śmiech, gdy powiem coś niby poważnego a ona się śmieje jakby się naćpała! Albo, gdy sobie o czymś głupim pomyśli, co jest kompletnym absurdem! Jest moją prywatna dawka narkotyku, co tylko ja mogę go smakować! KOCHAM JĄ! Chcę dać jej wszystko, co najlepsze! Co najlepsze we mnie, chociaż często to mi nie wychodzi? Nieraz się zastanawiam czy zasługuje na to by być z nią? Ale że tak!

Kupiłem ten dom dla nas, bo ma w sobie wszystko, czego chcemy, cisza, spokój, ja, ona, jezioro, las... Monopol na to wszystko! Wiedziałem, że jej się spodoba, wszystko jej się podobało, co mi. A teraz jej nie ma przy mnie! Mojej małej kruszyny! Perełki!

Leżała przy mnie, oglądaliśmy niebo, chmury, ona tak bardzo lubi patrzeć w niebo. Twierdzi, że jesteśmy jak te chmury.. Takie kruche a zarazem takie piękne, że życie takie jest.. Że każda chwila przeleci jak ta chmura.. Chociaż chcemy ją złapać zatrzymać to nie damy rady.. Tak samo jak te chmury deszczowe, chcemy żeby jak najszybciej minęły te złe chwilę, ale doskonale wiemy, że zaraz potem wyjdzie słońce.. Piękna tęcza i znów będziemy się mogli śmiać beztrosko! Jak ona, nigdy się nie skarży, nie marudzi, chociaż w głębi czuje, że ją rozrywa.

Zamknęła oczy i po prostu leżała, cieszyła się chwilą, podmuchem wiatru, słońcem.

-Czemu patrzysz ciągle na mnie? - Zapytała nagle, czym wyrwała mnie z zadumy.

-Lubię patrzeć jak leżysz, cieszysz się z chwili. Jak uśmiechasz się do siebie? •-Przestań! - Zaczęła się śmiać -Nie musisz mi tak słodzić!

I leżeliśmy dalej w ciszy. Patrzyłem się na jej piękna twarz skąpaną w słońcu, jak jej lśniące blond włosy. Jej oddech się coraz bardziej uspokajał aż w końcu odpłynęła. A ja nadal patrzyłem się na nią aż w końcu sam poległem.

Obudziłem się w lesie.. Przywiązany do drzewa! Nie wiedziałem, co się dzieje! Co ja tu robię? Gdzie jest Vicky? Mój kochany aniołek! CO SIĘ KURWA DZIEJE!! Próbowałem się uwolnić, ale to było na nic! Więc po chyba godzinie się poddałem i czekałem chyba na cud!! Siedząc tak miałem dużo czasu na przemyślenia.

Aż w końcu usłyszałem jakieś odgłosy, więc krzyczałem ile miałem sił!

-HALLO!! POMOCY!! RATUNKU!! -Po chwili przebiegł do mnie pies, śliczny czarny Labrador. Lizał mnie po twarzy, więc się śmiałem jak głupi, bo strasznie mnie łaskotał!

-Bono!! Chodź tu! Co ty robisz?! Noga! -I piesek niechętnie, ale posłusznie poszedł do właściciela- Strasznie Pana przepraszam! Mam nadzieję, że nic Panu nie zrobił! A co się stało? Wzywał Pan pomocy.

-Hmm.. No jakby Panu to powiedzieć.. JAKIŚ DEBIL PRZYWIĄZAŁ MNIE DO TEGO DRZEWA! Mógłby Pan mnie odwiązać?- Byłem już nieco wkurzony, więc nie panowałem nad sposobem wypowiadanych słów

-Jasne już Panu pomagam. Bono waruj! Dobry piesek! Zostań! -Ale co Pan tu robi?

-Medytuje! -Dodałem z ironią

Sprawnie poprzecinał liny i już byłem wolny. Nawet nie wiedziałem, że tak mi zdrętwiały nogi i ręce. Trochę głupio mi było z powodu jak się odzywałem do tego faceta, ale nerwy mną tak targają. Ale postanowiłem go przeprosić, może ma telefon. Zadzwonię do mojej myszki.

-Dziękuję bardzo Panu za pomoc. Przepraszam za moje zachowanie, ale nie wytrzymuje już tych nerwów.

-Może jednak jakoś jeszcze pomogę? -Zapytał z troską w głosie

-Nie dziękuję- odpowiedziałem bez zastanowienia -Hmm.. Chociaż może ma Pan telefon?

-Jasne proszę bardzo! -Podał mi swoją komórkę

-Dziękuje - szybko wystukałem numer ukochanej, ale na nic.. -Nie odbiera. Trudno dziękuję. Wie Pan może gdzie centrum?

-Proszę za mną.

I udałem się w drogę z nieznajomym. Nie bardzo pamiętam, o czym rozmawialiśmy i jak się znaleźliśmy w centrum. Podziękowałem mu jeszcze raz i udałem się w swoją stronę, czyli do domu. Miałem nadzieję, że znajdę ją tam, ale nic z tego, dom był pusty i nie wskazywało na nic żeby ktoś w nim był od naszego wyjścia. Wziąłem szybki prysznic ubrałem się i udałem w miejsce gdzie zabrałem ją na spacer. Na miejscu zastałem tylko nasz koc i koszyk.. I jej torebkę w nim a w niej nasze komórki, dokumenty wszystko.. Zabrałem, więc te rzeczy, poszukałem trochę po okolicy, ale nic.. Wiec zrezygnowany wróciłem do domu.

Byliśmy tu sami nie było nikogo bliskiego, więc nie było opcji, że gdzieś poszła, zresztą bym wtedy nie był przywiązany do drzewa. Opcja była tylko jedna-PORWALI JĄ! Ale kto? Po co? Czyżby moje dawne życie... Nie to nie możliwe przecież to przeszłość... Nie byliby do tego zdolni.. Prędzej zrobiliby coś mi! To mnie by porwali torturowali nie ja! Musiałem to wyjaśnić! Ale czy od razu policja? Zdecydowałem działać na własną rękę. Dostane informacje o okupie to pójdę na policję. Jak na razie poszukam sam! Nie wiem czy to dobra decyzja czy nie.

Tak minęło kilka dni a ja nie miałem już sił, telefon milczał, nikt nic nie wiedział o niej, nikt jej nie widział. Znajomi w San Francisco. Nikt! Tak bardzo się bałem o moją księżniczkę!

Wpadłem na pewien pomysł! Na moim zdaniem genialny pomysł! Postanowiłem zadzwonić do mojego kuzyna! On ma kontakty na pewno coś by wymyślił!

-Hey John! -Przywitałem się najmilej jak w tym momencie potrafiłem - Przepraszam, że zawracam Ci głowę, ale mam sprawę mogę?

-Jasne stary wal śmiało! - Jak zawsze pomocny to zawsze był dobry chłopak! -Stało się coś?

-Tak- wychrypiałem- chciałbym cię poprosić o pomoc w pewnej rzeczy bardzo dla mnie ważnej

-Do brzegu brachu do brzegu!

- Porwali Vicky - wydusiłem

-CO TY KURWA PIERDOLISZ?! Kto?! Kiedy?!

-Nie wiem, kto, kilka dni temu! Byliśmy nad jeziorem zasnęliśmy, gdy się obudziłem byłem przywiązany do drzewa..

-Kurwa..- Jego głos wydawał się jakby zaraz miał wybuchnąć - Załatwię to! Spokojnie! Czekaj na mnie!

-Nie ma mnie w domu! - Ale już tego nie usłyszał, bo się rozłączył.

Resztę dnia jak zwykle spędziłem w lesie, chodziłem szukałem jakiegoś znaku, wskazówki, ale jak zwykle nic.

Wróciłem do domu, położyłem się na kanapie przy kominku i beznamiętnie wpatrywałem się w jakiś program w TV, gdy nagle mój telefon zawirował.

NIEZNANY: PRZEPRASZAM!

................................................
No kochani! Domyślacie się co jest grane? Zapewne nie! I dobrze :))

Liczę na gwiazdeczki i komentarze!

~Say_why_no




Pomimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz