Samolot jednak doleciał do zamierzonego celu, niestety nie było to proste lądowanie, ponieważ samolot miał problemy z wysunięciem podwozia i dziób samolotu przy lądowaniu tarł o pas startowy. Oczywiście załoga lotniska przygotowała odpowiednio pas na tą okoliczność, każdy wyszedł z samolotu o własnych siłach. Gdy moje stopy stały już bezpiecznie na ziemi poczułam ulgę nie do opisania.
-Kochanie, co jest?!- Zapytał się ukochany, gdy o mały włos się nie przewróciłam
-Nic nic. Emocje? - Uśmiechnęłam się blado
-Jesteś strasznie blada kochanie. Chodź tam są lekarze, zbadają Cię będę spokojniejszy. - Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć do sanitariuszy.
-Nie! - Pisnęłam i po raz kolejny straciłam równowag, na szczęście Dave stał na tyle, blisko aby mnie złapać, poczułam jak moje nogi odrywają się od ziemi,
-Postaw mnie- wyszeptałam - nic mi nie jest
-Nie! - Odpowiedział stanowczo i ruszył przed siebie.
To było ostatnie, co pamiętałam, ponieważ chyba zemdlałam. Nigdy mi się to nie zdarzało, dlatego byłam zaskoczona. Gdy otworzyłam oczy ukazał mi się biały sufit i zielone ściany, wydawało mi się, że znam to miejsce.. Zaraz zaraz- pomyślałam, ja znam to miejsce to SZPITAL! Co ja tu robie? No tak Dave.. Gdy odwróciłam głowę właśnie on mi się ukazał, oczy miał opuchnięte i lekko zaczerwienione.
-Czemu tu jestem? - Wychrypiałam
-Zemdlałaś kochanie - podniósł moją dłoń i ją delikatnie ucałował.
-I, dlatego zrobiłeś tą całą szopkę i tu jestem?! Człowieku to tylko omdlenie!
-Nie tylko..- Zawahał się, wiedziałam, że coś ukrywa.
-Tylko, co?
-Ja pójdę po lekarza, niech Cię zbada. - Już się podnosił, ale go pociągnęłam, niestety byłam słaba, więc nic to nie wniosło.
Wyrwał rękę z mojej i zniknął za drzwiami, leżałam tak w ciszy przez kilka minut zastanawiając się, co on ukrywa przede mną. Co mi jest? Zapewne tylko panikuje i nic mi nie jest a Dave chciał mnie tylko nastraszyć. Wreszcie do mojego pokoju wszedł młody mężczyzna w białym fartuchu a za nim weszła blondyneczka, także lekarka.
-Dzień dobry panno Malage. Jestem doktor Louis Grosvenor a to jest pani Jessica Resnic. Pozwolisz, że cię zbadamy. - Wydawał się miły
-Tylko pod jednym warunkiem. - Lekarz od razu pokiwał głową - Albo dwoma. - Uśmiechnęłam się wywołując tym samym także uśmiech na twarzach wszystkich zebranych w pomieszczeniu, Dave tylko był taki, nieobecny.
-Jeżeli tylko będę w stanie spełnić pani żądania to nie widzę najmniejszych przeszkód, aby spełnić Pani prośbę. Tak, więc jakie są pani żądania?
-Po pierwsze, co mi jest?
-No właśnie, dlatego muszę panią zbadać, pobraliśmy już pani krew i mam tu pani wyniki, zaraz o nich porozmawiamy. A po drugie?
-Chcę, aby mój chłopak został ze mną.
-Nie ma problemu- odpowiedział z uśmiechem lekarz.
Zostałam zbadana przez lekarza jak i przez tą kobietę. Jak się okazało była ona ginekologiem, nie rozumiałam, dlaczego, po co mi ginekolog, ale najwidoczniej była ona niezbędna? Zostałam osłuchana, odpowiedziałam na wszystkie zadane mi pytania, niektóre rozśmieszyły mnie nieco, miałam także badanie USG. Bardzo nieprzyjemne, gdy zimna maź zostaje rozsmarowywana na twoim brzuchu a gałka od ultrasonografu daje jeszcze zimniejszy efekt.
-Dobrze pozwoli Pani, że jeszcze zbadam Panią dopochwowo. Dobrze? - Uśmiechnęła się, aby mnie zachęcić.
-Umm.. -Wahałam się- a po co to? - Spojrzała niepewnie na Dave'a - Nie mam tajemnic przed ukochanym, proszę mówić.
-Podejrzewam, że jest pani w ciąży, sądzę, że są to bliźniaki, ale niestety jeden płód jest tak ułożony, że ciężko mi stwierdzić czy jest to ciąża mnoga.
-Co?! - Krzyknęłam - Kochanie..?- Dodałam błagalnym głosem
-Nie bój się, pozwól się zbadać. - Podszedł całując mnie czule w usta- Który to tydzień?
- Sądzę, że jest to 5 tydzień ciąży. To jak Panno Malage? Mogę?
-Tak.. Niech pani bada.
Kobieta poprosiła mnie abym rozłożyła nogi, nie lubiłam USG dopochwowego, jest ono strasznie dyskomfortowe. Lekarka nałożyła prezerwatywę na końcówkę aparatu i powoli wsunęła go do mojej pochwy, czułam każdy jej ruch.
-Kochanie tylko nie podnieć się za bardzo- wyszeptał mi do ucha, przez co dostał mukę w ramię
- I jak pani doktor? -Zapytałam się
-Wszystko już wiem. Jest pani w ciąży mnogiej.
-Przecież brałam tabletki! - Odpowiedziałam to raczej sama do siebie niż do kogoś innego
-Tak, ale tabletki antykoncepcyjne nie dają 100% pewności. Sama pani mówiła, że miała pani ostatnio bardzo dużo stresów. To mogło być przyczyną osłabienia działania tej metody antykoncepcji.
-No trudno. Jednak będziemy tymi rodzicami kochanie. Cieszysz się?- Niepewnie zwróciłam się do Dave'a
-No jasne, że się cieszę! Będę ojcem! I to podwójnym!!! - Cieszył się jak małe dziecko.
-Boziu.. Za jakie grzechy! Będę miała 3 dzieci pod opieką..
-Trójkę? - Zapytał nie wiedząc, o co mi chodzi
-No ty i dwie fasolki. - Uśmiechnęłam się najszerzej jak tylko potrafiłam
-No wiesz ty, co?? Ja jestem poważnym biznesmenem! - Na te słowa nawet pani doktor się zaśmiała.
-Przepraszam - usłyszałam z ust lekarki-, Co do pani. Uważam, że może pani opuścić szpital i wrócić do domu. Zapraszam panią na kontrolę za miesiąc. Tu ma pani moje dane kontaktowe w razie jakiś pytań. Proszę o siebie dbać! - Odwróciła się i opuściła pokój, po kilku minutach wróciła wręczając mi wypis. Ja już przez ten czas zdążyłam się ubrać.
-To, co? Do domu?
-Do domu...
___________________________________________________________________
I jak się podoba rozdział?? Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? Zapewne nie! Nie obiecuję, ale postaram się dodać jeszcze dziś jeden rozdział. Jeżeli mi się nie uda proszę, wybaczcie mi!
Nie mam siły już was prosić, grozić, że nie dodam rozdziału.. Bo wiem, że to nie daje i tak żadnych efektów. Proszę was jednak o to abyście dawały te gwiazdki, jeżeli się wam podoba! Szczerym komentarzem też nie pogardzę!
Say_why_no
CZYTASZ
Pomimo wszystko
RomanceNic nie będzie już takie jak kiedyś... Ale zawsze warto próbować! Pomimo bólu.. Pomimo ran.. Pomimo krzywd.. Pomimo wszystko..