XVIII. Święta

307 26 0
                                    

3 miesiące później:

Wszystko układało się wręcz idealnie przez ostatnie pół roku, byliśmy jak jedna wielka kochająca się rodzina. Poznałam nawet Dave'a siostry bo przyleciały do nas w końcu z Londynu, obiecaliśmy, że je odwiedzimy w wakacje. Wszystko było tak jak trzeba.. przynajmniej tak mi się wydawało.

-Kochanie proszę cię bo się spóźnimy!!- krzyczał ukochany
-No sekundę !! - nie nawiedziłam jak mnie ktoś pospieszał!
-Chodź już! Bo ci pierwsza gwiazdka ucieknie!- usłyszałam jego głos już nieco bliżej chyba szedł po mnie do łazienki
-Jezu i tak znając moją matkę jeszcze siedzi w kuchni i nie jest nawet w jednym procencie przyszykowana, więc proszę cię nie sraj swojej jakże seksownej dupki co? - odwróciłam się łapiąc go za pośladki, bo wszedł już do mnie do łazienki.
-Bardzo ładnie wyglądasz kochanie- ledwo powstrzymywał śmiech- oryginalnie - nie wytrzymał i ryknął niepohamowanym śmiechem. - Jak na Hallowen idealnie ale nie wiem czy dzieciątko Jezus się ciebie nie wystraszy ! -dostał za to mukę w ramie, potarł bolące miejsce robiąc smutna minkę. Miałam pół głowy roztrzepane a pól głowy było już ładnie wyprostowane, mój makijaż też był zrobiony tylko w połowie, - Dla mnie zawsze będziesz piękna. - odsunął się o kilka kroków i usiadł na ławeczce która stała w łazience i mi się bacznie przyglądał, trochę mnie to krepowało no ale cóż grunt, że mi nie przeszkadzał, czyli np.: szturchał rękę i ciągle wyjeżdżałam eyelinerem i musiałam robić kreskę od nowa, albo gdy malowałam usta dostawałam mukę w ramię i pół policzka było w szmince.
Po 10 minutach byłam już całkowicie gotowa, ubrałam granatową sukienkę, którą kilka dni temu kupił mi Dave, do tego miałam czarne szpilki, usta podkreślone czerwoną szminką i wyprostowane luźne włosy, ukochany był ubrany podobnie, granatowa koszula i czarna marynarka oraz spodnie.

Byliśmy niecałe pół godziny po czasie, ale dużej tragedii z tego powodu nie było, ponieważ stół nie był jeszcze gotowy, tata z Harrym siedzieli przed TV i oglądali Kevina. Pokręciłam tylko głową i zawołałam Natt żeby mi pomogła, ale ona oczywiście miała większe problemy niż stół. Ja nie wiem jak mogłam przeszkodzić jej w podejmowaniu decyzji czy czerwona matowa szminka czy możne jednak bordowa. I jakie do tego ubierze rajstopy, a co dopiero z butami.. ughhh ja taka nie byłam. CHYBA haha! Więc musiałam zrobić wszystko sama, gdyż mój luby też się na mnie wypiął!

-Dave!!- stałam czekałam nic..- David!!! - nadal nic! - Davidzie Haroldzie - nie zdążyłam dokończyć jego jakże oficjalnego wyliczania bo był już przy mnie z niezwykle wkurzoną miną, uśmiechnęłam się tylko słodziutko - Idź proszę do samochodu i przynieś prezenty! - gdy się odwrócił klepnęłam go w pupę i cichutko się zaśmiałam.

Równo o 6 zasiedliśmy do kolacji wigilijnej, mama się na prawdę postarała, chociaż bardziej bym stawiała na tatę, gdy na niego spojrzałam jego wyraz wskazywał jedno! Tak to było jego dzieło, tylko on potrafił robić tak pyszne uszka do barszczu.

-Prezenty??? -wypiszczała Natt, nie mogłam, musiałam się zaśmiać
-Na twarzy kilo tapety w staniku skarpetki a w głowie siano. Mamo na pewno jej nie podmienili?
-Też sie nieraz zastanawiam- szepnęła mi do ucha puszczając oczko Natt.
-Ughh DLACZEGO MI TO ROBICIE?!?! -wykrzyczała Natty.
-Bo cię kochamy siostrzyczko! Jesteś naszym cukiereczkiem! - poczochrał ją po głowie Harry bo siedziała obok niego i taty.
-Zawsze będziesz moją mała córeczką - spojrzał na nią z czułością, tak jak patrzy rodzic na swoje dziecko.

Cały wieczór mijał w świetniej atmosferze, czułam się jak mała dziewczynka, zawsze tak spędzaliśmy święta dlatego tak bardzo za tym tęskniłam, wspomnienia z dzieciństwa. Żywa choinka, ten zapach, pod nią pełno prezentów, zapach ciasta, całe pudełko wypchane po brzegi udekorowanymi pierniczkami, zawsze to ja z mama robiłam pierniczki a potem je dekorowałam, teraz przeszło to na moja siostrę, i jestem pewna tego, że moje dzieci też będą ze mną tak robić.

Usiedliśmy wszyscy przy choince i rozpakowywaliśmy prezenty, każde z nas dostało to o czym marzyło, nawet tata, ale się wcale nie cieszył, przez całą kolację albo siedział smutny, albo miał na ustach sztuczny uśmiech.

-Tato czy coś się stało?- usiadłam mu na kolanach jak kiedyś przytulając go mocno - Nie podoba ci się prezent?
-Podoba- westchnął
-Ale?- uniosłam brwi
-Nie chce psuć wam świąt- zepchnął mnie z kolan, wstał i szedł w kierunku sypialni
-To powiedz co jest! - krzyknęłam na co przystanął odwrócił się w naszą stronę. Twarz miał smutną, zmęczoną a oczy pełne bólu.
-Mam raka- wyszeptał - Przepraszam nie chciałem wam psuć świąt.. Przepraszam
-Co?!?! - Krzyknęła mama- Żartujesz prawda?- Na jej policzku zauważyłam spływającą pojedynczą łzę -Żartujesz...
-Chciałbym.. ale to nie jest temat do żartów.. Dziękuję, że mogę spędzić z wami moje ostatnie święta, Dziękuję, że mogę być przy was przez moje ostatnie dni.

-Przepraszam, ale.. - zawahał się Harry- czy to dlatego wróciłeś?
- Nie. Gdybym wiedział nie wrócił bym, nie byłbym w stanie sprawić wam takiego kolejnego ciosu, niebyłym w stanie ROZUMIECIE?! - po jego policzku popłynęły łzy, on na pewno nie żartował, nie wiedział.

-Kocham was.. - podszedł do mamy i ją przytulił chyba najmocniej jak potrafił, z jej ust wydobywał się szloch, płakała.

___________________________________

Smutno trochę się zrobiło.
Wiem miałam wstawić go wczoraj! Przepraszam !
Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli!

Miłego weekendu!!

PAMIĘTAJCIE!!
GWIAZDKI !! Dajcie mi motywację!!

Say_why_no



Pomimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz