XXVIII. Spotkanie

232 24 0
                                    

-Jak mnie znalazłeś?! - wyszeptałam wystraszona

-To ty mnie znalazłaś księżniczko - wypowiedział te słowa niezwykle spokojnie

-Jesteś ostatnią osobą, którą chciała bym szukać, wiesz? - dodałam nieco pewniej

-Dobra nie mam czasu na pierdoły. Wiem już gdzie mieszkasz i już cię nie wypuszczę z mych rąk tak szybko. Twój ukochany Ricky tym razem cię nie uratuje. Uważaj kochanie! - złapał mój podbródek wbijając swoje palce w moja szczękę przez co moje usta uformowały się w dzióbek - Ohh jaka chętna - ucałował moje usta, gdy tylko zabrał łapę dostał liścia. Widziałam w jego oczach złość.

-Ty suko! -wrzasnął i chciał mnie już uderzyć lecz został powstrzymany przez kogo by innego 

-Zostaw ją! - przybiegł do nas Ricky i gdy ujrzał moją twarz nieźle się zdziwił lecz było to nic w porównaniu z tym gdy obok siebie dostrzegł jednego z moich oprawców z tamtej feralnej nocy gdy mnie porwali i chcieli zgwałcić, a Ricky mnie uratował, o ile tak to można nazwać. -Don? Co ty tu kurwa robisz? Vicky nic ci nie jest skarbie?

-Skarbie?- wrzasnęłam przez co niejaki Don nie mógł powstrzymać się od śmiechu

-No no. Stary widzę twoja księżniczka- w powietrzu zrobił cudzysłów- nie jest taka chętna do współpracy. - Ricky posłał mi błagalne spojrzenie, przez co zrozumiałam o co mu chodzi.

-Gówno Ci do tego! - wysyczałam prosto w jego twarz - Spierdalaj stad, bo moja ręka możne okazać się cięższa niż była chwilę temu, a z tego co wiem Ricky Cię nie uratuje raczej ! - posłałam mu szyderczy uśmiech

-Dobra. Maleńka.- wydawał się nawet nie przejmować tym co do niego mówiłam - To jeszcze nie koniec- wyszeptał, gdy przechodził obok mnie. W środku zadrżałam, ale starałam się nie zdradzać strachu.

-Wszystko ok?- zapytał

-Tak. Dzięki ale nie musiałeś poradziłabym sobie. - wpatrywałam się w dal

-Właśnie widziałem. Możemy pogadać? - Przytaknełam mu skinieniem głowy

Po tym incydencie przesiedzieliśmy na ławce dobra godzinę nie odzywając się do siebie, chociaż obiecałam mu rozmowę, ponieważ wiedziałam jak to się skończy. Wiedziałam czego chciał, wiedziałam też, ze jest to dla niego trudne. On coś do mnie czuł, wiedziałam to lecz ja nic nie czułam do niego. Miałam już swojego ukochanego jemu mogłam zagwarantować jedynie przyjaźń, głupią bezsensowna przyjaźń, jakbym czuła litość jakąś. Porażka. Aż w końcu odezwał się, a co była mu po części wdzięczna.

- Może..- spojrzał niepewnie

-Może co? - pomogłam mu

-Ehh.. Może dasz się zaprosić na kawę?

-Serio? Kawa o 22?

-Ohh.. Tak przepraszam głupi pomysł- spuścił głowę

-Wiesz co? I tak nie zasnę. Chodźmy do mnie.

Wyszło tak, że poszliśmy do jego mieszkania, a raczej apartamentowca, nie zdziwiło mnie to zbytnio. Mieszkał zaledwie 3 przecznice od mojego rodzinnego domu. Chłopak zrobił nam kawę i usiedliśmy przy kominku, który wcześniej rozpalił. Rozmawialiśmy z początku o różnych głupotach, nawet nie wiem kiedy nasz temat zszedł na nasz wyjazd, wyjaśnił mi dlaczego tak nagle znikł,  gdy jego brat John zadzwonił do niego i mu powiedział że jestem kobietą jego przyjaciela nie mógł tego dłużej ciągnąć. Dopiero gdy ujrzał Davida u nas w domu, gdy przyniósł mi klucze ułożyło mu się w całość wszystko. Stracił przeze mnie pozycję w swoim gangu, zrobiło mi się strasznie smutno, bo nie chciałam tego, chociaż z drugiej strony wyciągnęłam go po części z tego całego gówna. Gdy kawa się skończyła przeszliśmy do mocniejszych trunków, Ricky nalał sobie Jacka Danielsa a mi nalał mojego ulubionego białego wina. Próbował mi pomóc podjąć decyzję w sprawie mnie i Dave'a ale sądziłam, że nie powinnam poruszać z nim tego tematu, nie chciałam robić mu przykrości. Przeszliśmy w końcu do rozmowy o nas, gdy on odstawiał swoją szklankę z whisky trącił mój kieliszek który chwilę później wylądował na podłodze tłukąc się i rozlewając przy tym zawartość.

- Oh. przepraszam - natychmiast się nachyliłam chcąc pozbierać rozbite szkła, ale pech tak chciał, że jedno szkło wbiło się w moją dłoń- Ajjjć! - pisnęłam

-Daj to- zabrał ode mnie kawałki szkła i położył je na stoliku zajmując się moją zranioną dłonią, wytarł płynącą krew i zdezynfekował ją, nawet nie wiem kiedy, dmuchał delikatnie na ranę, aby uśmierzyć szczypanie, na co mimowolnie moje kąciki ust uniosły się ku górze, a chwilę później przykleił plasterek i ucałował nieszczęsne miejsce na mojej dłoni. Gdy podniósł wzrok nasze spojrzenia się skrzyżowały, czułam jego oddech tuż przy mojej twarzy, ustach, do których zbliżały się jego usta a ja nie mogłam nic zrobić aż w końcu zetknęły się z moimi. Byłam sparaliżowana, gdy wreszcie oderwałam się od niego zszokowana, chyba wiedział co zrobił.

-Przepraszam ja...

______________________________________________________

Ojj ta Vicky!! Niegrzeczna ! Jak myślicie co postanowi w sprawie z Davem? Może spróbuje z Rickym? Ojj gorąco!

Mam nadzieję, że rozdział się podoba ! Wiecie co robić ! :)

Wlasnie! Bo nie zapytałam! Jak wam się podoba nowa okładka??

Do next ! ;*

say_why_no





Pomimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz