W szpitalu na szczęście nie musiałam długo siedzieć, wypuścili mnie po kilku dniach. Chociaż cieszyłam się po części z tego pobyt, ponieważ miałam ojca blisko siebie, jego stan nie ulegał jakimś wielkim zmianom, ba nie ulegał żadnym zmianom! Nie było ani lepiej ani gorzej. Mamie o stanie ojca powiedziałam ja, może to było nieco egoistyczne, bo każdy potrafił dochować tajemnicy o obecnym pobycie ojca tylko nie ja, no, ale cóż, kto zrozumie kobietę w ciąży? Nie wiem, sama jej nie rozumiem.Mama początkowo panikowała, ale wiadomość o mojej ciąży zajmowała chyba większość jej myśli i jakoś znosiła kolejną wizytę u taty w szpitalu. Po raz pierwszy widziałam ja w takim stanie, nie mogłam nawet paluszkiem kiwnąć na początku, na szczęście tata potrafi przemówić jej do rozumu jak nikt inny! Inaczej chyba bym właśnie siedziała przypięta do łóżka pod wpływem jakiś melis itp. Przy relaksacyjnej muzyce, która by mnie wprawiała w jeszcze większe rozdraznienie.
-Bliźniaki boże dziecko jak ty sobie poradzisz! – Co chwile mi powtarzała! Z początku nawet wdawałam się w dyskusje z nią, ale po dłuższym czasie doszłam do wniosku, że to nie ma sensu i jej uwagi puszczałam mimo uszu.
4 MIESIĄCE PÓŹNIEJ ...Wreszcie nadszedł ten dzień! Nie jeszcze nie rodzę, ale wyglądam jak wielki słoń! Otwieram moją kawiarnię! Dave zajął się wszystkim ja tylko machałam paluszkiem, wszystko było takie, jakie sobie wymarzyłam! Nawet obsługa była idealna, przynajmniej tak mi się zdawało. Przez tą ciąże wszystko albo było cudowne, że aż można było porzygać się tęczą, albo wkurzające, że najchętniej bym to wszystko rozwalila.. Ciąża.. Cudowny stan..
-Kochanie!!! Chodź, bo się spóźnisz na otwarcie własnej kawiarni! – Usłyszałam zza drzwi łazienki głos mojego ukochanego, więc szybko- na ile to było możliwe w 6 miesiącu ciąży – wyszłam z wanny i otarłam swoje wielkie ciało słonicy do sucha, włosy potraktowałam suszarką i lekko je zakręciłam, na twarz nałożyłam nieco mocniejszy makijaż niż, na co dzień, prawie gotowa wyszłam z łazienki, aby udać się do garderoby po jedyną sukienkę, w jaką się mieściłam. Dave kupił mi ja specjalnie na tą okazję. Była to krwistoczerwona, obcisła sukienka do kostek bez pleców, idealnie uwypuklała mój brzuszek. Na nogi włożyłam szpilki, stoczyłam o nie walkę, lecz wielką wojnę. Nie moja wina, że uwielbiam chodzić w szpilkach i ciąża MNOGA mi w tym nie przeszkodzi!! Fakt może było to trochę nieodpowiedzialne, ale jak ktoś potrafi w nich chodzić, bo praktycznie się w nich urodził to, czemu nie?
-I jak? – Obkręciłam się przed ukochanym a on tylko podniósł kciuki do góry i złapał mnie za rękę.
-Nie bój się, nie spadnę nie musisz mnie tak kurczowo trzymać. – Spojrzał na mnie z miną niewymagającą komentarza. – Kochanie?
-Mhhmm – mruknął
-Coś cię ostatnio chyba dręczy..
-Nie aniołku, po prostu martwię się o ciebie, nadal uważam, że te szpilki..
-Nie kłam.. Tu nie chodzi o moje głupie szpilki! Co nie kochasz mnie już? Jestem gruba i ci się nie podobam? – Do moich oczu już zaczęły napływać łzy.
-Przestań! Kocham cię! Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi! Nosisz w tym ślicznym okrąglutkim brzuszku moje maleństwa. Po prostu się martwię ok? – Z jego spojrzenia mogłam wywnioskować, że nie mam ciągnąć tego tematu. Postanowiłam na chwilę obecną tak postąpić, ale po powrocie do domu miałam zamiar przeprowadzić z nim rozmowę na ten temat.
Moja kawiarnia naprawdę wyglądała bardzo ślicznie, nie spodziewałam się takiego efektu, byłam tu Kika dni temu i wydawało mi się, że coś inaczej było. Przed wejściem, aż do samego baru leżał czerwony dywan, nad wejściem było pełno balonów i wielki szyld z napisem ALIBI, wpadłam na pomysł nazwy przy jednym z napadów na słodkie, pomyślałam, że przecież alibi to idealny pomysł, żeby skusić się na serniczek do pysznej kawy w porze lunchu. I wszystkie grzeszki zostaną wybaczone!
Klientów było full, nie było miejsc do siedzenia ani w środku ani na ogródku, otwarcie mogłam uważać za udane, większość z gości uważało, że nigdzie w pobliżu kilku tysięcy kilometrów nie znajdą lepszej latte i serniczka według przepisu mojej babuni. Wiem, że właśnie ona była by ze mnie najbardziej dumna.
W pewnym momencie usłyszałam jedną z moich ulubionych piosenek a każdy z gości otworzył usta ze zdumienia, myślałam, że coś nie tak z moją sukienką, makijażem, fryzurą, ale nie, bo goście patrzyli się na coś za moimi plecami, więc postanowiłam się odwrócić. Gdy tak zrobiłam nie wiedziałam czy śnię czy to mi się tylko wydaje.. Stałam z ustami szeroko otwartymi a w kącikach moich oczu zbierały się kropelki łez...
______________________________________________________________
Tak wiem wiem.. Nie było mnie długo!! Chyba za długo... Tak trudno mi się pisało ten rozdział, że sobie nawet tego nie wyobrażacie.. Myślałam, że po sesji będę miała więcej czasu.. Ale niestety się pomyliłam! Praca.. Praca i Praca...
Jak wam się podoba rozdział? Mam nadzieję, że chociaż odrobinkę... Oczywiście, jeżeli jeszcze ktokolwiek o mnie pamięta! I o tym opowiadaniu!!!
Do następnego robaczki!!! (Nie wiem, nie pytajcie ;d )
Say_why_no
CZYTASZ
Pomimo wszystko
RomanceNic nie będzie już takie jak kiedyś... Ale zawsze warto próbować! Pomimo bólu.. Pomimo ran.. Pomimo krzywd.. Pomimo wszystko..