XXXVII. Trudna decyzja

364 25 7
                                    

-Ko.. Ehkem- odkrzyknął, ponieważ chyba zaschło mu w gardle z wrażenia. - Kochanie... Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Zrozum, że nie jesteśmy małżeństwem. Ile my mamy lat? Kto nam da dziecko na wychowanie? Co?

-Zawsze możemy to zmienić - delikatnie zasugerowałam

-A nie możemy się sami o własne postarać? - czułam jak wsuwa swoją dłoń pod moją koszulkę powodując tym samym ciarki na moim ciele.

-Kochanie.. Możemy, ale nie chcę, nie jestem gotowa na moje własne dziecko.

-Nie rozumiem- zmarszczył czoło.

-No normalnie. Nie jestem gotowa, żeby wyglądać jak wieloryb.. A potem mieć obwisły brzuch, cycki jak dwa krowie wymiona... A moja pochwa będzie wyglądać jakby walec przejechał.

- A na co ty jesteś gotowa? Co? Bo wątpię, żebyś była gotowa na dziecko skoro nie jesteś gotowa na ten cały - podrapał się po głowie - cud? - dodał z wahaniem

- Kochanie.. To nie tak.. Nie rozumiesz ! - odwróciłam się od niego podkulając kolana pod brodę.

- To mi to wytłumacz.. Bo mówisz, że chcesz adoptować dziecko, ale nie chcesz go rodzić! Zrozum ja nie wiem czy będę umiał pokochać to dziecko ! Wiesz ile to problemów? Jak stanie Ci kiedyś twarzą w twarz z tobą i ci wykrzyczy, że gówno masz do gadania bo nie jesteś jego matką! Co wtedy zrobisz? Skąd wiesz jakim będzie człowiekiem? Wolę z tobą.. Poczekam ale chce z tobą ! Nasze własne, które będzie rosło od małej fasolki do małej istoty! Mającej w sobie cząstki 2 ludzi ! Moją i twoją! Rozumiesz? - Mówił to praktycznie na jednym tchu.

-Rozumiem...

-Nie wydaje mi się.. - westchnął - Wrócimy do tej rozmowy jutro dobrze?- pokiwałam tylko na zgodę, chwilę później na mojej szyi poczułam czuły pocałunek a po kilku minutach jego oddech był miarowy co znaczyło, że śpi.

Nie udało mi się zasnąć, dlatego wstałam i udałam się do barku aby moim ciałem zawładnęły procenty. Nalałam sobie do szklanki whiskey, jak szaleć to szaleć, wychyliłam ją na jeden raz czując jak trunek rozchodzi się po moim ciele odprężając je. Siedziałam skulona przy szybie patrząc na Londyn nocą, uwielbiałam tak siedzieć i rozmyślać. Nie wiem jak długo tak siedziałam, ale wystarczająco aby opróżnić całą butelkę trunku a za oknem widziałam pierwsze oznaki nowego dnia, gdy poczułam na moim ramieniu dłoń oderwałam się od rozmyśleń, był to oczywiście Dave.

-Czemu nie spisz?

-Bo nie mogę.

-I dlatego siedzisz tu z PUSTĄ BUTELKĄ?! - chyba nie wierzył w to, że pochłonęłam całą butelkę Jacka Danielsa

-Tak jakoś wyszło.

-Spójrz na mnie- gdy nie odwracałam głowy postanowił zrobić to samemu łapiąc delikatnie mój podbródek odkręcając moją twarz tak, że nasze nosy prawie się stykały, by po chwili oprzeć swoje czoło o moje - Co się dzieje kochanie? Pijesz! Coraz więcej ! Uciekasz od problemów do alkoholu ! Nie możesz tak robić ! Nie radzisz sobie z problemami ! To jak ty chcesz wychowywać dziecko ! - po tych słowach spojrzałam na niego wrogim spojrzeniem, wstałam i udałam się do łazienki zrzucając szybko ubrania wchodząc pod prysznic pozwalając zimnej wodzie obmywać moje spięte ciało.

****

-Kochanie proszę ! Tak się nie da żyć ! Zabrałem Cię tu abyś oderwała się od tego bagna, a ty je przywiozłaś tu! A ty od trzech dni leżysz na kanapie wpatrując się w okno. Proszę Cię.. - widziałam tuż przed moja twarzą jego.. z oczu można było wyczytać troskę i ból.

-Nie potrafię ! Nie umiem jeść! Bo widzę tą dziewczynkę, ona zmarła ! Przeze mnie !
-zmarszczył brwi nie wiedząc o co mi chodzi - Przyśniła mi się mała dziewczynka, była wychudzona i brudna, ale za serce mnie chwyciło jej spojrzenie, piękne duże błękitne oczka ! Rozumiesz? Nie uratowałam jej !

-Dlatego chcesz adoptować dziecko? - usłyszałam

- Nie do końca... Chciałabym też mieć już dziecko.. Stać nas na to, ale nie chce jeszcze rodzić, a jest tyle biednych dzieci bez rodziców. My możemy dać szczęście jednemu z nich, podrośnie, ja będę już starsza i bardziej gotowa na własne i wtedy właśnie urodzę nasze dziecko a to adoptowane będzie już na tyle duże, aby mogło nas odciążyć troszkę. Nie mówię tu o jakiś ciężkich sprawach, ale na przykład pobawić się z nim, poczytać bajeczkę, nakarmić !

-Skarbie.. Rozumiem co czujesz, ale nie możemy podejmować decyzji pod wpływem chwili, nie jesteś na to gotowa. Zrozum to ! Ty ledwo umiesz sobie z samą sobą teraz poradzić a co dopiero z dzieckiem ! Jeżeli chcesz mogę wykonać kilka przelewów, wspomóc jakiś dom dziecka.

-Nie. - wstałam i udałam się w stronę wyjścia- idę się przejść. - zawsze mi to pomagało w podejmowaniu trudnych decyzji a teraz właśnie taką musiałam podjąć. Szkoda tylko, że mój wybranek nie wspierał mnie w moich decyzjach.

______________________________

Hej kochani ! I jak rozdział?

Proszę wytrzymajcie jeszcze tydzień !! Staram się, ale no widzicie jak wychodzi ! Mam nadzieję, że jeszcze jesteście ! Bo jesteście?

Przepraszam także za błędy, ponieważ nie sprawdzałam rozdziału !

Do następnego ! I proszę dajcie mi motywację aby wracać do was! Uszczęśliwiać was !

say_why_no





Pomimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz