XXV. Szara rzeczywistość

267 25 0
                                    

Impreza trwała do rana a na drugi dzień ktoś wpadł na pomysł, aby zrobić poprawiny, więc faceci walnęli klina na kaca, niektóre kobiety także zdecydowały się na taki krok. Ja osobiście wolałam już nie faszerować swojego organizmy alkoholem. Jak się okazało była to dobra decyzja gdyż pod wieczór zadzwonił mój telefon a na wyświetlaczu ujrzałam numer mamy, miałam złe przeczucia i się nie myliłam.

-Córeczko- mama wypowiedziała przez łzy

-Mamo?- szepnęłam drżącym głosem

- Proszę Cię nie denerwuj się!

-To mów! Bo dokładnie wiesz, że gdy tak mówisz to się denerwuję!

- Tata jest w szpitalu- słyszałam jak płacze do słuchawki

-Boże! Kiedy? - pisnęłam zakrywając dłonią usta

-Kochanie?- Dave spojrzał na mnie wystraszony

-Tata jest w szpitalu ! Jedziemy!- zwróciłam się w stronę ukochanego - Mamo napisz mi adres SMS w którym jest szpitalu my już jedziemy! Trzymaj się! Kocham cię, pa!!!!- rozłączyłam się biegnąc do naszego pokoju po nasze rzeczy

Musiałam ja prowadzić samochód ponieważ Dave był pod wpływem upojenia alkoholowego. Jechałam dosyć szybko, ukochany co chwile mnie uspokajał, głaskał moje kolano na przemian z trzymaniem mojej reki a po moich oczach ciekły łzy. Droga ciągnęła się w nieskończoność, tak bardzo chciałam być już na miejscu i trzymać rękę taty.

Po niecałej półgodzinie drogi dotarliśmy do prywatnej kliniki, gdy tylko wpadłam do niej i ujrzałam recepcje nie mogłam wydusić z siebie słowa a pielęgniarka patrzyła na mnie jak na dziwaka.

- Przed chwilą przywieźli tu pana Philipa Malage. - wyręczył mnie Dave

- A kim dla Pana on jest? - odparła sucho kobieta

- Moim ojcem- wydusiłam z siebie łkając

-Drugie piętro pokój 209.

-Dziękuję! - krzyknął Dave ciągnąc mnie do windy.

Winda jak na złość utknęła na jakimś piętrze więc zdecydowałam się te dwa piętra pokonać schodami. Chwilę później przed moimi oczami ukazała się dobrze znana mi sylwetka.

-Mamo !! - pobiegłam do kobiety zamykając ją w szczelnym uścisku dając tym upust moim łza.

Stałyśmy tak kilka minut w milczeniu,  gdy w końcu zdecydowałam się zobaczyć mojego tatę, z wahaniem weszłam do pokoju, ujrzałam białe ściany i zielona podłogę, na samym środku stało łóżko a na nim leżał mój ojciec szczelnie przykryty biała kołdrą. Wyglądało to wszystko jak w psychiatryku, czy innym mało przyjaznym miejscu. Podeszłam cichutko do łózka i usiadłam na krzesełku obok jego łóżka, spał, wiec delikatnie złapałam jego dłoń, była jak zwykle ciepła, miękka ale stanowcza, lubiłam to uczucie.

-Oh tatusiu- załkałam- tak bardzo ciebie kocham- przyłożyłam policzek do jego dłoni a po chwili usłyszałam jego zmęczony głos

- Ja ciebie też córeczko- wychrypiał, spojrzałam w jego oczy, dostrzegłam w nich ból.

- Ale mnie wystraszyłeś- uśmiechnęłam się blado, lecz momentalnie pobladłam, bo usłyszałam znajomy pisk maszyny a chwile później byłam ciągnięta na korytarz.

-Tatooo!! -krzyczałam

Tydzień później:

Tata cały czas leżał w śpiączce, odwiedzałam go w każdej wolnej chwili. Natt nie chciała nic robić, chodzić do szkoły, jeść, spać , nic tylko cale dnie siedziała przy jego łóżku, tak długo, aż jej nie wygonili do domu. Mama nie wracała do domu nawet na chwilę chociaż ciągle ją o to prosiliśmy, dopiero gdy Harry przyjechał przemówił jej do rozumu i pojechała do domu odpocząć.

-Tak bardzo cie Tato przepraszam- usłyszałam głos brata gdy weszłam do sali, gdy mnie zobaczył otarł zwinnie łzę z policzka z nadzieją, że tego nie zauważyłam.

Wszyscy chodziliśmy w amoku przez cały styczeń, a ojca podtrzymywali w śpiączce. Dobrze, że pan Lucas był takim wyrozumiałym człowiekiem i pozwalał mi brać swoją pracę do domu, a gdy nie byłam w stanie pracować nie musiałam iść do niej w ogóle. Był taki wyrozumiały zapewne za sprawą kilku słów mojego ukochanego.

- Maja jest w ciąży- wyszeptał Harry gdy siedzieliśmy przy łóżku ojca.

- Oh gratuluję braciszku ! - przytuliłam go - Będziesz dziadkiem! Słyszysz tato? Musisz się obudzić !

-Będę ciocią?! -wypiszczała nam za plecami Natt, ale zaraz jej mina zrzedła gdy zobaczyła tatę.

Jego policzki były coraz bardziej zapadnięte, a skore blada jak ściany w tym pomieszczeniu.

- Będzie dobrze- wtuliła się w ojca - Musi być- poklepałam siostrę po plecach a po jej policzkach ciekły łzy.

_____________________________________________________

Przepraszam że was tak zaniedbałam i nie dotrzymałam obietnicy:( Niestety myślałam ze spokojnie dam rade, ale nie dałam. A teraz leże w łóżku chora i mam nadzieję, że do sylwestra mi przejdzie !

Zostaw coś po sobie !! Gwiazdeczkę albo komentarz!!

Do next ! :)

Say_why_no





Pomimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz