17.

7.7K 344 59
                                    

HOPE

Świetnie. Stoję na jakimś odludnionym polu, czy cokolwiek to jest i czekam, aż ten idiota łaskawie się tu pojawi.

Zaczęłam w duchu przeklinać na cały świat. Moim następnym ruchem było wyciągnięcie z torebki telefonu. Rozpoczęłam pisanie do Nialla jak bardzo go nienawidze i że ma się do mnie nigdy więcej nie oddzywać, ale nie zdążyłam wysłać wiadomości, bo poczyłam czyiś ciepły oddech na karku. Można też było wyczuć dużo męskich perfum.
Przeraziłam się.

NIALL

Zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo już i tak zawaliłem bo jest 16:07, co oznacza, że ona stoi tam i czeka na mnie już od siedmiu minut. Zayn na pewno był tam z nią punktualnie, cholera.

Auto zaparkowałem przy pobliskim lesie i gdy tylko wyszedłem, zauważyłem dziewczyne stojącą na środku polanki, tak jak zaplanowaliśmy z Malikiem.

Moja królewna.

Moje "bycie ninją" nie było takie trudne, gdyż blondynka pochłonięta była pisaniem czegoś na telefonie.

Gdy już byłem blisko niej, kompletnie odebrało mi głowę. Przestałem myśleć. Stałem za nią i wpatrywałem się w jej drobną postać. Nie potrafie wyjaśnić dlaczego, ale miałem wielką ochotę zamknąć ją w swoich ramionach już na zawsze.

Nagle dziewczyna odwróciła się, a jej mina nie oznaczała nic dobrego dla mnie.

Wpatrywała się we mnie przez dłuższą chwilę w ciszy. Chciałem się odezwać, zrobić cokolwiek, ale przy niej ledwo pamiętałem jak się oddycha.
Pierwszy raz zdażyło mi się coś takiego.

- Niall- powiedziała to tak cicho, że prawie jej nie usłyszałem, chociaż stoję blisko niej.
- Hope- odpowiedziałem.

W tamtym momencie może nie myślałem zbyt racjonalnie, ale chęć objęcia jej była zbyt duża.
Gdy już ją przytuliłem, nie odpowiedziała nic, tylko oddała uścisk.
Jestem tak cholernie szcześliwy.
Boże, dobrze, że ona nie widzi w tym momencie mojego uśmiechu, bo uznałaby mnie za psychopate.

Z moim rozmyśleń wyrwał mnie jej głos. Piękny głos. Mógłbym słuchać go codziennie.

Spokojnie Niall, nie chcesz żeby zaraz uciekła myśląc, że jesteś idiotą.
Ugh.

- Troszke czasu ci zabrakło, hmm?- widać było, że stara się być poważna, ale jej oczy mówią co innego. Uśmiechają się.
- Uhh, tak. Przepraszam cię, kochanie.- zarumieniła się.- Nie chciałem, żeby tak wyszło, ale auto mi nawaliło i... -nie zdążyłem dokończyć, gdyż dziewczyna przyłożyła swój palec do moich ust, co oznaczało, że nie mam już nic mówić.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, rozumiem- uśmiechnęła się.- Na początku byłam bardzo zła, ale przecież każdy ma prawo się spóźnic czy coś. Nie rozumiem tylko po co ta cała szopka. Co robimy?

W tym momencie mój uśmiech stał się jeszcze szerszy, jeżeli to w ogóle możliwe.

- Chodź- złapałem ją za rękę i prowadziłem w strone samochodu.- Co powiesz na piknik?
- O jeju, świetnie!
- To chodź mi kobieto pomóc!
- Jaka miła i romantyczna atmosfera.- zatarła ręcę z ironicznym uśmiechem.

Cmoknąłem w jej strone, po czym wyjąłem z bagażnika kosz z jedzeniem oraz koc.

- Najpierw spacer.- wyciągnąłem rękę w jej strone, a ona ją złapała.
- Jasne.- jest niską osobą, więc gdy mówi do mnie musi spoglądać w góre.
- No więc... nie uciekłaś swojemu pięćdziesięcioletniemu zboczeńcowi.
- Stwierdziłam, że możemy się razem świetnie zabawić, staruszku- potrząsnęła brwiami, a ja zacząłem się śmiać.

Jest taka śliczna. Jeszcze śliczniejsza niż na zdjęciu. Wiem, że patrze na nią teraz jak sparaliżowany, ale co poradzę?

- Ziemia do Horana!
- Ah
- Co się tak głupkowato patrzysz? Czuję się z tym dziwnie.
- Jesteś piękna, Hope.
- A ty głupi, Horan.
- Cała ty, huh. Potem weź tu bądź miły dla takiej niewdzięcznicy. Cóż, jesteśmy na miejscu.

Znajdujemu się teraz przy brzegu wzgórza, z którego jest idealny widok na Londyn. Jedyny wyciszony punkt w tym mieście.

Po chwili ciszy blondynka odezwała się.

- Nie wiedziałam, że istnieje takie miejsce.
- Wyobraź sobie jak pięknie będzie, gdy zrobi się ciemno, a my będziemy widzieli wszystkie światła tego miasta.
- Oh Niaaal- rzuciła się na mnie, a ja znów byłem najszczęśliwszy na świecie.- Co mamy do jedzenia?
- Naprawdę?- zaśmiałem się.
- A wyglądam, jakbym żartowała? Chcę jeść.
- Cóż, mamy dwie paczki chipsów, dwie puszki coli i paluszki.
- Myślałam, że na pikniki bierze się kanapki, ale to jest o niebo lepsze. Trafiłeś.

Siedzieliśmy na kocu rozmawiając, gdy słońce zaszło, a na niebie pojawiły się gwiazdy.

- Patrz- powiedziałem i pokazałem jej palcem w górę.
- O jejku, jak pięknie. Nie wiedziałam, że gwiazdy mogą być tak piękne.
- Nie wiedziałem, że ty możesz być tak piękną i wspaniałą dziewczyną.- widziałem jej rumieńce. Wygląda wtedy tak uroczo.

Horan co się z tobą dzieje?!

Znów patrzyliśmy na niebo i wspaniale oświetlone miasto, gdy zauważyłem, że dziewczyna zaczęła się trząść z zimna.
Przesunąłem się bliżej niej, położyłem na jej ramionach moją kurtkę i objąłem ją ramieniem. Wtedy Hope położyła głowę na moim ramieniu, a ja nie mógłbym czuć się lepiej.

- Zimno ci, prawda?
- Huh, tak. Dziękuje za to co robisz.- spojrzała mi w oczy z uśmiechem.
- Nie ma za co, królewno.
- To wszystko jest piękne, ale myślę, że powinniśmy wracać.
- Jasne, chodź, podwiozę cię.

°°°

Byliśmy już pod jej domem, zaparkowałem auto na podjeździe i postanowiłem odprowadzić ją do drzwi.

- Wiesz Niall, pójde już. Sam rozumiesz, Margo..
- Tak, jasne.

Dziewczyna weszła, zamknęła za sobą drzwi, a ja kierowałem się w strone samochodu, gdy znów usłyszałem, że ktoś wychodzi z jej domu.

- Niall!
- Tak?
- Twoja kurtka.
- A no tak.- odebrałem od niej swoją własność.

Znów ta niezręczna cisza.

- Bardzo, bardzo dziękuje ci za dzisiaj, było cudownie.- pocałowała mnie w policzek i na dobre zniknęła za drzwiami budynku.

Wykonałem coś jakby taniec szczęścia, po czym ja Niall Horan, najszczęśliwczy facet na Ziemii odjechałem.

Tak bardzo ją kocham.

HOPE

Chyba się zakochuje.

***

Do kolejnego, ahoj! xx


Kocham Was!

KIK || N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz