57.

3.6K 169 13
                                    

*święta*

HOPE

Cała rodzina odświętnie ubrana, przygotowania do kolacji, dokuczający mi brat. Wszystko tak jak dawniej.
Z małymi zmianami takimi jak narzeczona Dominica w naszym rodzinnym domu, która zasiądzie z nami do wigilii.

Mama chce, żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik, a tata w spokoju ogląda telewizje w garniturze, rozwalony na kanapie w salonie.
W tej kwiestii żadnych zmian.

Dookoła czuć ciepło od strony kominka, a pomieszczenia przepełnione są zapachem czerwonego barszczu i pieczonej ryby.

Do idealnego wieczoru brakuje mi tylko jednej osoby.

Nialla Horana.

°°°

Zasiedliśmy już do kolacji, którą chwile później zjedliśmy ze smakiem.

Dla rodziców prezenty kupione miałam już wcześniej, jedynie dla brata i jego narzeczonej popędziłam kupić coś wczoraj. Nie spodziewałam się ich.

Kolacja się skończyła. Wszyscy zajęci byli rozmowami między sobą.

Nagle tata wstał i ogłosił porę na rozdanie podarunków.

W pierwszej kolejności prezent dałam mamie. Był to złoty naszyjnik wraz z pasującymi kolczykami. O ten zestaw prosiła już wcześniej, ale nie było okazji, a okazał się być dość kosztowny. Postanowiłam jednak, że sprawie jej tą przyjemność.

Tacie kupiłam czerwone wino. Jest smakoszem trunków tego typu.
Na wino, które mu podarowałam nigdy jednak nie chciał sobie pozwolić.

Bratu kupiłam płyte ulubionego zespołu i słodycze.
Może mało to ambitne, ale Dominic to duże dziecko, które najbardziej cieszą właśnie prezenty tego typu.

Victorii kupiłam bransoletkę.
Nie wiem co lubi, a raczej każda dziewczyna z przyjemnością ozdabia czymś swoją rękę.

Ja dostałam od rodziców nowiutki telefon, za co byłam im wdzięczna jak nigdy dotąd, gdyż mój obecny sprzęt nadaje się tylko na złom.

Od braciszka dostałam głośnik i pluszowego misia.

Prezenty napewno nie na poziomie osiemnastolatki i faceta z dwudziestką na karku, ale tak wygląda właśnie nasza relacja. Jesteśmy dziecinni osobno, a razem tworzymy istne przedszkole.

Gdy już rozdawanie upominków dobiegało końca, do drzwi zadzwonił dzwonek.

Otworzyłam je i tak, to był Niall.

I mogłabym go na początku nie poznać, gdyż przed sobą trzymał ogromny bukiet czerwonych róż.

Jedną z nich podarował mojej mamie, witając się z nią, reszta powędrowała do mnie.

Ale to nie kwiaty były w tym momencie najważniejsze.

Najważniejszy był mój anioł, zwany też moim chłopakiem.

***

Do kolejnego! xx



Ily. x

KIK || N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz