Dlatego tak bardzo się cieszę, że chłopacy okazali mi tyle wyrozumiałości i dobra. A mama jak zawsze okręciła wszystko na swoją stronę... Wzięłam szybki prysznic i z uśmiechem na buzi położyłam się spać. Dziwne, ale cały czas w głowie miałam Filipa...
Niedziela. Czas, kiedy mogę sobie pozwolić na odpoczywanie do godzin popołudniowych. Tak było i tym razem. Wstałam o godzinie 10.00 i do 13.00 chodziłam po domu w piżamie, z rozczochranymi włosami i bez makijażu. Ubrałam się, kiedy musiałam wyjść z psem na spacer. Pogoda była niezbyt ciekawa, bo duszno, a ja duchoty nie lubię. Męczę się przy tym strasznie... Obeszłam dookoła park niedaleko mojego domu i już siadałam na ławce, kiedy usłyszałam znajome głosy.
- Maja! - zawołał męski, chrapliwy głos
- Cz.. cześć. - wydukałam na widok zbliżających się chłopaków. Wśród nich był Filip.
- Co to, spacerek z pieskiem? Jaki śliczny. - zaczął czochrać kudłatego
- Jak się zwie?
- Popi. - odpowiedziałam z uśmiechem
- Fajnie. - zaczął się śmiać. - o, właśnie.. to jest Marek i Krystian - przedstawił mi swoich kompanów- wracamy właśnie z siłowni
- Cześć. Miło nam Cię poznać. - oznajmił Marek, wysportowany brunet
- Mi również. - podałam im dłoń
- Stary, idziemy? Spieszy mi się trochę.. - powiedział nagle Krystian
- Tak, tak. Lecimy. Trzymaj się! - rzucił Filip, po czym wyminęli mnie i poszli dalej.Nie wiem czemu, ale zachowywałam się jakbym conajmniej ujrzała ducha. Przecież Filip to mój kolega z klasy, wczoraj spędziliśmy fajny wieczór, a tymczasem jego widok przyprawił mnie o.. dreszcze? Jejku, co się ze mną dzieje -pomyślałam i usiadłam z wrażenia na ławce. Popi pobiegł wyszaleć się na trawie, a ja obserwowałam ich odchodzące plecy. O czymś gadali, z czegoś się śmiali. I nagle pomyślałam o sobie. No tak, po minie tych dwóch szło się domyślić, że śmieją się ze mnie. Bo z kogo innego? Przecież jestem dobrym obiektem do kpin i śmiechu.Zła sama na siebie wstałam z ławki, zawołałam Popiego i ruszyłam do domu. Miałam wstąpić do Judyty, ale nawet na to przeszła mi ochota. Znów popadłam w podły nastrój i za nic w świecie nie mogłam się skupić na niczym przyjemnym.
- Już jesteś? - zapytała mnie mama
- Tak - rzuciłam i bez słowa udałam się na górę.
- Hej hej, zaraz obiad! - krzyknęła za mną, ale ja już zamknęłam drzwi i opadłam na łóżko. Moje życie to jakieś wielkie nieporozumienie. Czemu nie mogę być taka jak inne? Normalna, ładna, bez żadnych kompleksów...
- Maja mówiłam, że obiad zaraz będzie. Nie pomożesz mi rozłożyć talerzy? - zapytała mama.
Bez skapy otarłam łezkę z mojego policzka.
- Zaraz zejdę. - odpowiedziałam, wciąż leżąc do niej plecami.
- Coś się stało?
- Nie, nic. Zmęczyła mnie ta duchota trochę.. zaraz zejdę- skłamałam gładko
- Czekam na dole. - oznajmiła i wyszła.
No cóż.. za bardzo nie miałam wyjścia. Zebrałam się w sobie i zeszłam do radosnych rodziców. Ich śmiech słychać było już z góry. Czemu ich radość nie może przelać się choć odrobinę na mnie?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson :D No to mamy kolejny rozdzialik, jak dobrze pójdzie to jeszcze dzisiaj pojawi się kolejny :D Ale to się jeszcze okaże xd No to może DO ZOBACZENIA :*****
CZYTASZ
Przyjaźń czy miłosc?
Teen Fiction- Uważaj jak łazisz, grubaśnico! Mikołaj. Nie pierwszy raz słyszę od niego takie słowa, kierowane pod moim adresem. Nawet jeśli niechcący potrąciłam go łokciem, przeciskając się przez tłum uczniów na szkolnym korytarzu.