Rozdział 9

7.2K 262 15
                                    


  Dlatego tak bardzo się cieszę, że chłopacy okazali mi tyle wyrozumiałości i dobra. A mama jak zawsze okręciła wszystko na swoją stronę... Wzięłam szybki prysznic i z uśmiechem na buzi położyłam się spać. Dziwne, ale cały czas w głowie miałam Filipa...

Niedziela. Czas, kiedy mogę sobie pozwolić na odpoczywanie do godzin popołudniowych. Tak było i tym razem. Wstałam o godzinie 10.00 i do 13.00 chodziłam po domu w piżamie, z rozczochranymi włosami i bez makijażu. Ubrałam się, kiedy musiałam wyjść z psem na spacer. Pogoda była niezbyt ciekawa, bo duszno, a ja duchoty nie lubię. Męczę się przy tym strasznie... Obeszłam dookoła park niedaleko mojego domu i już siadałam na ławce, kiedy usłyszałam znajome głosy.

- Maja! - zawołał męski, chrapliwy głos

- Cz.. cześć. - wydukałam na widok zbliżających się chłopaków. Wśród nich był Filip.

- Co to, spacerek z pieskiem? Jaki śliczny. - zaczął czochrać kudłatego

- Jak się zwie?

- Popi. - odpowiedziałam z uśmiechem

- Fajnie. - zaczął się śmiać. - o, właśnie.. to jest Marek i Krystian - przedstawił mi swoich kompanów- wracamy właśnie z siłowni

- Cześć. Miło nam Cię poznać. - oznajmił Marek, wysportowany brunet

- Mi również. - podałam im dłoń

- Stary, idziemy? Spieszy mi się trochę.. - powiedział nagle Krystian

- Tak, tak. Lecimy. Trzymaj się! - rzucił Filip, po czym wyminęli mnie i poszli dalej.Nie wiem czemu, ale zachowywałam się jakbym conajmniej ujrzała ducha. Przecież Filip to mój kolega z klasy, wczoraj spędziliśmy fajny wieczór, a tymczasem jego widok przyprawił mnie o.. dreszcze? Jejku, co się ze mną dzieje -pomyślałam i usiadłam z wrażenia na ławce. Popi pobiegł wyszaleć się na trawie, a ja obserwowałam ich odchodzące plecy. O czymś gadali, z czegoś się śmiali. I nagle pomyślałam o sobie. No tak, po minie tych dwóch szło się domyślić, że śmieją się ze mnie. Bo z kogo innego? Przecież jestem dobrym obiektem do kpin i śmiechu.Zła sama na siebie wstałam z ławki, zawołałam Popiego i ruszyłam do domu. Miałam wstąpić do Judyty, ale nawet na to przeszła mi ochota. Znów popadłam w podły nastrój i za nic w świecie nie mogłam się skupić na niczym przyjemnym.

- Już jesteś? - zapytała mnie mama

- Tak - rzuciłam i bez słowa udałam się na górę.

- Hej hej, zaraz obiad! - krzyknęła za mną, ale ja już zamknęłam drzwi i opadłam na łóżko. Moje życie to jakieś wielkie nieporozumienie. Czemu nie mogę być taka jak inne? Normalna, ładna, bez żadnych kompleksów...

- Maja mówiłam, że obiad zaraz będzie. Nie pomożesz mi rozłożyć talerzy? - zapytała mama.

 Bez skapy otarłam łezkę z mojego policzka.

- Zaraz zejdę. - odpowiedziałam, wciąż leżąc do niej plecami.

- Coś się stało?

- Nie, nic. Zmęczyła mnie ta duchota trochę.. zaraz zejdę- skłamałam gładko

- Czekam na dole. - oznajmiła i wyszła.

No cóż.. za bardzo nie miałam wyjścia. Zebrałam się w sobie i zeszłam do radosnych rodziców. Ich śmiech słychać było już z góry. Czemu ich radość nie może przelać się choć odrobinę na mnie?  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siemson :D No to mamy kolejny rozdzialik, jak dobrze pójdzie to jeszcze dzisiaj pojawi się kolejny :D Ale to się jeszcze okaże xd No to może DO ZOBACZENIA :*****

Przyjaźń czy miłosc?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz