- Ja... - zaczęła przestraszona. - pozwól, że Ci to wyjaśnię. - rzuciła niemal błagalnie w jego stronę.
- Nie rób scen, dobra? - rzucił obojętnie. Zdziwił mnie jego chłodny ton. - Zaciągnęłaś tutaj Maję, żeby jej grozić? Co ona Ci nagadała? - zapytał mnie.
- Nic tak tylko gadałyśmy. - odparłam dla złagodzenia sytuacji.
- Powtarzałem Ci to setki razy, tłumaczyłem miliony, ale Ty nic nie zrozumiałaś! Ile razy mam Ci mówić w kółko to samo? Jesteś dla mnie najważniejsza, ale Maja zawsze była moją przyjaciółką i będzie - mówił podniesionym głosem, na dodatek traktując mnie jak powietrze. Jakby mnie nie było obok nich.
- To ja się zmyję, pogadajcie sobie. - rzuciłam i zrobiłam krok do przodu.
- Nie, zaczekaj. Marika, masz w mojej obecności wycofać wszystkie słowa, które rzuciłaś w stronę Majki. I zaakceptuj proszę fakt, że się przyjaźnimy.
Mimo ciemności i tylko niewielkiego światła z latarni drogowej, zauważyłam na jej twarzy niemałą purpurę. Spuściła wzrok i cicho szepnęła w moją stronę "przepraszam". Nie mogłam dłużej na to patrzeć.
- Słuchajcie ja mam dosyć takich scenek. Marika... - zwróciłam się do stojącej jak słup soli dziewczyny. - Filip to wspaniały facet i masz go traktować dobrze. Mnie nie musisz się obawiać, bo ja nie stanowię dla Ciebie żadnego zagrożenia. To co było już nie wróci. I masz być o to spokojna. - powiedziałam jednym tchem. Sama nie wiedziałam skąd u mnie takie słowa. Popatrzałam na ich twarze ostatni raz po czym przeszłam do reszty towarzystwa. Judyta poczęstowała mnie kiełbaską, którą z chęcią zjadłam. Nawet się nie zorientowała, że nie było mnie przez dłuższy czas. Po chwili obok nas pojawili się Filip i Marika. Trzymali się za ręce. Ona, wystraszona ze łzami w oczach, on posyłający w moją stronę spojrzenia. Nie wiedziałam co chce mi przez to powiedzieć, ale w pewnym momencie miałam tej sytuacji po dziurki w nosie. Czułam się jak jakaś osaczona! Próbowałam się wymknąć po angielsku z tej imprezy, na której zaczęłam czuć się niekomfortowo, ale nie dane mi to było tak szybko. Pierwszy zorientował się Maciek, który natychmiast złapał mnie pod ramię i zaprowadził w krąg znajomych. Podał mi butelkę piwa i od słowa do słowa przegadałam z nimi dobre pół godziny. Pogawędki o głupotach, czyli standard. Kiedy tylko Maciek opuścił nasze towarzystwo ponowiłam próbę ucieczki, wyłowiłam wzrokiem Judytę i dałam jej znać gestem, że wychodzę. Pokiwała mi tylko ręką na znak "a idź w cholerę" i ruszyłam do uliczki.
- Maja, zaczekaj. - usłyszałam za plecami. No nie, czy na serio stąd nie wyjdę?
- Filip, proszę Cię. Jestem już zmęczona, chcę iść do domu. - odwróciłam się do niego.
- Nie zajmę Ci dużo czasu. Chciałem Ci podziękować za Twoją postawę podczas tego niefortunnego spotkania oraz przeprosić za zachowanie Mariki, nie wiem co jej odbiło.
- Spoko, nie gniewam się. A teraz wybacz, ale pójdę już.
- Zaczekaj, odwiozę Cię. - oznajmił i zaczął szukać kluczyków w kieszeni.
- Nie trzeba, przejdę się.
CZYTASZ
Przyjaźń czy miłosc?
Dla nastolatków- Uważaj jak łazisz, grubaśnico! Mikołaj. Nie pierwszy raz słyszę od niego takie słowa, kierowane pod moim adresem. Nawet jeśli niechcący potrąciłam go łokciem, przeciskając się przez tłum uczniów na szkolnym korytarzu.