- Życie nauczyło mnie wiele, wiesz? - odparłam, wracając do pokoju.
- Ale dlaczego nie pozwalasz, żeby ktoś ci pomógł? Nie chcę zrobić ci krzywdy. Chcę dla ciebie jak najlepiej
- A co ty możesz wiedzieć? Znamy się raptem jeden dzień i tak nagle chcesz mi pomagać?
- A jeśli powiem, że tak to co?
- Więc powiedz mi, po co. Bo chyba tego nie rozumiem - zapytałam oburzona
- Nie wiem może dlatego, że od pierwszego wejrzenia wzbudziłaś we mnie zaufanie? Przez ten jeden wspólny wieczór pokazałaś, że jeszcze mogę być szczęśliwy. Przy tobie czuję się wyjątkowo
- Dlaczego mam ci wierzyć? - zapytałam, chociaż po jego słowach zrobiło mi się bardzo miło.
- Dobra, widzę, że ta rozmowa nie ma sensu. Jak ochłoniesz to wtedy porozmawiamy. Pamiętaj, że moja propozycja co do wieczorku jest nadal aktualna. Jeśli masz ochotę to czekam po 20.00 na głównym holu.
Spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł. Opadłam na fotel i palnęłam się dłonią w czoło z własnej głupoty. Nie radzę sobie sama ze sobą i wyładowuję złość na ludziach, którzy chcą mi pomóc. Mimowolnie rzuciłam wzrokiem na stolik. Jack Daniel's. Nie pozostawiał mi wyboru. Sięgnęłam po butelkę i nalałam do szklanki porządnego drinka. Popijając kolejne drinki rozmyślałam nad Filipem. Łzy kapały mi do szklanki za każdym razem, kiedy w głowie pojawiały się nasze obrazy. To było tak niedawno, a teraz mogę traktować to jak wyblakłe wspomnienia. W dodatku nic nie znaczące. Nie chciałam dłużej siedzieć sama, dlatego przed 20.00 zeszłam na główny hol. Damian już był. Siedział na miękkiej sofie i nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Już się bałem, że nie przyjdziesz - zaczął
- A jednak - rzuciłam- Wyjdziemy na zewnątrz? Rozpogodziło się
- Tak, taki miałem zamiar, chodźmy.
Wstał i jednym zwinnym ruchem otworzył mi drzwi.Poszliśmy w stronę głównego miasta, nie odzywając się do siebie ani słowem. Zupełnie nie wiedziałam co mówić.
- Będziemy tak milczeć cały czas? - zapytał po chwili
- Jeśli ci nie odpowiada to możemy wrócić
- Maja... - objął mnie za ramiona i postawił twarzą do siebie- Dajmy już spokój co? Zachowujemy się jakbyśmy złościli się na siebie nie wiadomo o co
- Masz rację. I wiem, że ta atmosfera to moja wina. Przepraszam za moje zachowanie w pokoju
- Nie masz za co. Rozumiem, że każdy może mieć zły dzień. Może opowiesz mi co się stało? - Wolałabym nie, sorry - zrobiłam przepraszającą minę - Ale możemy pójść nad jezioro. Co ty na to? - Znam idealne miejsce - odparł, puszczając mi oczko.Musiałam posłać mu uśmiech. Tym razem nawijał za nas dwóch kiedy zmierzaliśmy nad wodę. Opowiadał o swojej pracy i o szkole. Poprosił, żebym mu o sobie też coś opowiedziała, więc w skrócie sklejałam swój życiorys. Na miejsce doszliśmy po 20 minutach.Miejsce szczególne. Na pierwszy rzut oka wydawało się zupełnie normalne. Jezioro, las, zacisze. Ale kiedy usiedliśmy na brzegu, wysypanym drobnym kamieniem, poczułam się wyjątkowo i bajecznie. A zachód słońca tylko polepszał nastrój.
CZYTASZ
Przyjaźń czy miłosc?
Novela Juvenil- Uważaj jak łazisz, grubaśnico! Mikołaj. Nie pierwszy raz słyszę od niego takie słowa, kierowane pod moim adresem. Nawet jeśli niechcący potrąciłam go łokciem, przeciskając się przez tłum uczniów na szkolnym korytarzu.